FrauProfessor
Bazgroła
Dołączył: 26 Gru 2011
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Matuszka Rasija Płeć: kobieta
|
|
"Anioł Polski" |
|
Słowem wstępu: Personifikacje.
"Anioł Polski"
Frau Professor.
Część I
ANIOŁ.. W KAJDANACH.
Czas Akcji: Styczeń. 1795r.
Miejsce Akcji: Piotrograd.
- Moje kochanie, moja mała słodyczy...
Słuchaj mego głosu. Tylko i wyłącznie mego. Niech nie niszczy twego słuchu i niewinnej myśli nikt poza mną. Jakim prawem miałby to czynić? Jesteś moja. Na zawsze.
Jesteś taka piękna.
Przeczesuję palcami opływające ci twarzyczkę blond włosy. Dłonią rozpogadzam zmarszczone czoło. Zrozum Polsko... Jesteś moja.
- Nienawidzę cię.
Szepczesz przez zaciśnięte zęby, czym wywołujesz u mnie tylko śmiech. A więc jeszcze walczysz... Kocham cię za to. Jesteś cudowna, kiedy się złościsz.
Nie rozumiesz, że od nienawiści do miłości droga jest krótka?
- Uwolnię się.
Kolejny wybuch śmiechu. Co ty możesz? Król cię oddał, Austria boi się, że ktoś zepsuje jej małżeństwo z Węgrami, nie pozwoli sobie na porażkę i sprzeciwienie się moim prawom. Tylko Prusy pragnie cię tak jak ja. Obejdzie się smakiem.
No proszę zamilkłaś, kiedy o Nim wspomniałem. Boisz się go kochanie? Głupiaś dziecinko.
Delikatnie muskam ustami twoje czoło.
Boże mój, dla ciebie mogę nawet zgrzeszyć dziś po stokroć. Ale ty tego nie chcesz prawda? Trwasz w zacięciu bez względu na to czy odziewam cię w czułe pocałunki, czy też pozwalam spływać twej krwi z zadanych przez siebie ran. Za nic masz jedwab i złoto. Tulisz do piersi zniszczonego orła i mundur, w którym cię tu przywlokłem.
Swojemu Królowi nie chcesz się pokazać na oczy. Nie dasz po sobie pokazać słabości, prawda? Ale ja doskonale wiem, gdzie masz słaby punkt. Każda matka woli oddać samą siebie niż patrzeć na krzywdę dzieci.
Nie zawaham się.
Nie okażę litości.
Nie przestanę póki nie zaczniesz błagać o litość i krzyczeć "Nie jestem Polską! Jestem nikim!". Dopiero wtedy uznam twoje poddanie.
I rozkuję twoje kajdany.
Część II
ANIOŁ... W KOLORZE KRWI.
Czas Akcji: Wrzesień. 1920r.
Miejsce Akcji: Warszawa
Huk wystrzałów tłumi twój głos. Poza tym... Dlaczego miałabym cię słuchać? Nienawidzę cię! Prędzej umrę niż zacznę cię słuchać!
Jesteś w końcu synem Rosji. Zabiję cię.
Zabiję, żebyś poczuł to, co ja znosiłam przez te 123 lata!
Widzisz tę rzeź?
Nie jestem słabą kobietką, która ulegnie pod wpływem jakiegoś Rosyjskiego obwiesia. Jestem Polska. Rzeczypospolita Polska.
Jesteś tylko marnym miastem, chłystkiem, który sądzi, że zdoła mnie pokonać.
Przykro mi Leningrad. Ach nie... ty wciąż jeszcze jesteś Piotrogradem prawda? Carski pomiot, opętany komunistyczną żądzą.
Leningrad. Pasuje ci to imię.
- To ja rozdaję dzisiaj karty.
Złapałam cię za kołnierz pragnąć przebić twoje serce osikowym kołkiem. Jesteś jedynie partyjnym wampirem. Pobawmy się w wykańczanie Draculi, co Dymitrze?
Wyszarpnąłeś się, łapiąc za swoją broń.
Doprawdy chcesz jeszcze ze mną walczyć. To urocze. Jesteś tak podobny do ojca. Nie pozwolę odebrać sobie z trudem odzyskanej wolności.
Twój spokój mnie śmieszy. Nie potrafisz maskować strachu. Wiesz, że przegrasz, a jednak walczysz. Aż tak się boisz ojca i jego nowych przyjaciół? Obawiasz się, że dezercja cię pogrąży.
- Taniec z tobą to sama przyjemność, Polsko.
Zaatakowałeś gwałtownie. Przemyślnie. Nie powinnam była cię zlekceważyć.
To abstrakcyjne tango radzieckie pochłonie więcej ofiar niżeli byśmy chcieli.
Upadasz, łapiąc się za przekłutą moim bagnetem pierś. I w chwili, gdy mam cię dobić, ktoś mi cię zabiera. A później... później widzę tylko ciemność. I polski krzyk.
- Zwycięstwo!
Część III
ANIOŁ... NAD GROBEM.
Czas Akcji: Kwiecień. 1940
Miejsce Akcji: Katyń.
Byłaś zbyt pewna. Głupia. I naiwna.
Różne epitety cisną mi się na usta Polsko. Tak naprawdę to jest mi ciebie nawet żal. Przeliczyłaś się. 900 czołgów przeciw naszej Armii? A może chciałaś jeszcze dorzucić szarżę husarii. Nie ten wiek.
- Zdrowaś Mario łaski pełna...
Tak, tak. Módl się do Boga. Na nic innego niż jego łaskę nie możesz już liczyć.
Nienawidzę się tak męczyć. Jak dobrze, że groby wykopali sami jeńcy. Nie wyobrażam sobie, że miałbym zrobić cokolwiek ponad wpakowaniem ci srebrnej kuli w łeb.
Pytasz, dlaczego srebrną? Takie przedśmiertne pozdrowienia od Leningradu. Wypisał na niej starą carską modlitwę. Cudowna puenta, nieprawdaż?
Spójrz, jaki piękny koniec.
Śnieg pada, waszych mogił nie będzie widać pod jego chłodną pierzynką.
Odwracasz głowę, gdy widzisz jak kneblują twoich oficerów. Złotko, to nie bajka. Przecież nie będę się bawił w organizacje obozów. To nie dla mnie. Zadna ze mnie przedszkolanka.
Nie mniej szkoda mi będzie cię zastrzelić.
Zacna z ciebie kobita, a i ponoć ciasta dobre pieczesz...
- To może mnie zatrudnisz?
- Zapomnij.
- Warto było próbować.
Optymizm cię nie opuszcza do końca, co Polsko?
Stajemy nad grobem. Przyznasz, że spacerek był przyjemny, ty związana supłem katyńskim, ja prowadzący cię na śmierć. Aż szkoda, że nie zdążyliśmy podyskutować na tematy filozoficzne. Podejrzewam, że miałabyś wiele do powiedzenia.
Odblokowuję broń.
- Do widzenia, Katyś.
Nienawidzę kiedy tak mówisz i ty doskonale o tym wiesz. Kpisz nawet na łożu śmierć.
- Do widzenia, Felciu.
Uśmiechnąłem się uroczo strzelając ci w potylicę. Przynajmniej nie zniszczę twojej cudnej twarzyczki. Wpadasz mi w ramiona, a ja cóż mam zrobić? Ożenić się z truchłem nad grobem?
Bez przesady.
O! Eva woła na herbatę. Jest już tak późno...
Część IV
ANIOŁ... NIEPOMSZCZONY.
Czas Akcji: XXw.
Miejsce Akcji: -
Jestem... nikim.
Duszą zabłąkaną, wlokącą się od obozu do obozu. Od grobu do grobu.
Przepraszam, że nie potrafię umrzeć.
Przepraszam, że żyję. To wiekowe przyzwyczajenie.
Mam na imię Polska i jestem tylko Rzeczą pospolitą. Zastępowalną. Nie znasz mnie. Ja sama nie znam siebie. Ani ciebie. Ani świata.
Teraz i tak nic nie ma znaczenia.
Rosja wygrał.
Nie mam siły się buntować. Mój duch jest wyniszczany. Ciało gnije w Katyniu.
Pomóż mi.
Jestem Feniksem pozbawionym skrzydeł. Co się stanie, jeśli zostanę Ikarem? Znów wzniosę się w podniebne przestworza. Upadnę.
I powstanę.
Pomóż mi.
Chcę żyć...
Zawsze i wszędzie.
Jestem Polska. Rzecz pospolita.
To czyni ze mnie unikat.
Nie numer z Auschwitz, ani przydział z Ostaszkowa.
Mój duch jest feniksem.
A ja Ikarem.
Część V
ANIOŁ... ZE ZŁAMANYM LEWYM SKZYDŁEM.
Czas Akcji: Kwiecień. 2010.
Miejsce Akcji: Smoleńsk.
To koniec.
Nie mogę już nic zrobić. Nawet trzymając cię w ramionach nie potrafię tego pojąć. Zrobiłem wszystko, ale oni nie chcieli słuchać.
- K-Katyś...
Odzywasz się. A mi łzy ciekną po policzkach. Kręcę tylko głową uprzedzając pytanie.
Nikt.
Tu-154 to żelazna trumna. Masowy grób.
Przytulasz się z trudem, ścięta z nóg przez tak wielką tragedię.
- Przepraszam, Felu.
Nie przechodzi mi to słowo przez gardło. W moich ustach wszystko brzmi sztucznie.
Nawet teraz, kiedy klęczę z tobą przy wraku.
- Katyś... Nie płacz.
Głaszczesz mnie po policzku osmoloną po wypadku dłonią. Nawet teraz zachowujesz optymizm.
- Naprawdę lubisz moje ciasta?
- Jakże mogłoby być inaczej?
- Fakt. Są pyszne. Pieczenie ich mnie uspokaja.
Przymykasz oczy. Ale oddychasz już spokojniej. Przeżyłaś wszystko. Nawet odkopanie grobów na Polskim Cmentarzu Katyńskim. Przeleżałaś tam rok. Potem ukradli mi cię Niemcy.
- Teraz będziesz miała sporo sytuacji stresowych.
Mruczę podnosząc się z tobą. Wtulasz się tylko, szlochając cicho.
Płacz.
Masz prawo.
Tyle wieków siły czas zastąpić twoją kobiecą delikatnością.
Zamykam powoli za nami drzwi.
Nie dam ci patrzeć na wrak.
Ale i cię stąd nie wypuszczę. Już nigdy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez FrauProfessor dnia Pon 13:59, 26 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|