Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Natan |
|
Opowieść pisana na zamówienie kolegi. To jest pierwszy z trzech (zaplanowanych) fragmentów. Przepraszam z góry, że tak długo czekaliście na ujrzenie mojego nędznego pisarstwa... Niestety tak wiele czasu w dniach roboczych to nie mam. No, ale cóż. Sprawdzałem tekst chyba już X razy (nie pamiętam dokładnej liczby). Mam nadzieję. Proszę o opinię oraz wskazanie mi to, nad czym powinienem popracować. W moich oczach ten tekst jest niedoskonały (oczach autora), natomiast w oczach kolegi dobra. A jaki będzie ten teksty według ciebie? Zachęcam do komentowania!
Jest po południe.
Dzień wydaje się być zwyczajny, pogodny, ciepły. Ale czy aby dla wszystkich? Nie. Dziś jest dzień ślubu syna znanego i bogatego w mieście kupca. Widać to chociażby po tym jak urządzono katedrę św. Maksymiliana. Zwyczajne śluby nie są tak wspaniale wydawane jak ten, który się wkrótce odbędzie. Wielu zaproszono na uroczystość.
Jednakże pan młody miał niezbyt dobrą opinię, gdyż z powodu braku zainteresowania jego ojca podczas okresu młodzieńczego, nauczył się sztuczek ludzi ulicy. Wpadał w złe nawyki, które potem wybijano mu z głowy przez dłuższy czas. Jednak pomimo upływu lat, został mu jeden, jedyny zwyczaj – kradzież.
A kradł co popadło, mimo wygód, jakie mu gwarantował jego bogaty ojciec. Mówią, że ma zbyt lepkie palce. Ukradnie nawet ostatni grosz w mieszku. Często wpadał w tarapaty, jednak nie ma granic, których by pieniądze nie zniosły. A ponieważ jego matka zmarła, gdy był jeszcze mały, przymykano oko na to wszystko.
Sprawy przygotowania ceremonii ślubnej nadal trwają. Nawet teraz, w domu pana młodego.
- Natan! – wołał bogaty kupiec – synu! Chodź, chodź, chcę zobaczyć jak wyglądasz.
Zza mosiężnych, drewnianych drzwi wyłania się powoli postać młodzieńca.
- Jesteś wreszcie – powiedział uradowany na widok własnego syna. – Dziś jest wielki dzień. No nie wstydź się, tylko się pokaż! O, pięknie. – Spojrzał sympatycznie na Natana. Podszedł do niego i zaczął oglądać z każdej możliwej strony, sprawdzając detal po detalu, czy czasem nie ma jakichś dziur na tym elegancko wyglądającym ubraniu. - Wyglądasz jak prawdziwy mężczyzna. – Poklepał go po ramieniu.
- Poznam dziś moją miłość, ojcze? Swatka wiele o niej dobrego opowiadała – mówił Natan utrzymując godną postawę.
- Oczywiście, głupcze! Masz wkrótce ślub. – Podrapał się po podbródku jakoby myślał. - Błogosławieni ci, którzy nie zobaczyli, a uwierzyli. Powiadam ci, jako twój ojciec, że to będzie najszczęśliwszy dzień w twoim życiu.
- Nie mogę w to uwierzyć, że nareszcie nadszedł dzień, w którym poślubię swoją jedyną! – Poprawił spodnie i zacisnął pasa. Zaczął sprawdzać dla pewności, czy wszystko jest jak powinno.
Natan, syn bogatego kupca, był młodzieńcem średniego wzrostu o ciemnych jak noc włosach i brązowych jak kora drzewa oczach. Nos miał mały, z wąskimi skrzydełkami, ze spiczastym końcem. A pod nim mały wąs, będącym dekoracją na jego różowo-czerwonej twarzy. Usta ma bardzo szerokie, gdyż jest z natury zbyt gadatliwy. Bardzo widoczne są także jego wypukłe policzki. Ma trochę nadwagi. Sama jego tęga postawa pokazuje, że ma naprawdę silny i męski uścisk, jakiego by potrzebowała kobieta.
Natomiast strój ślubny pana młodego prezentował się rewelacyjnie, a to wszystko dzięki bogactwie jego ojca. Ubiór, który pokazywał, że to musi być człowiek bogaty, szanowany, ważny. Wszystko było szyte z najlepszych materiałów, a porządnie wykonane skórzane buty, które były wygodne bez uszczerbku na ich wyglądzie, stanowiły zwieńczenie eleganckiej postawy młodzieńca.
- Sądzę, że jesteś gotów – rzekł spokojnym tonem ojciec Natana – a teraz chodź. Za niedługo będzie twój ślub.
Jednak Natan pomimo wielu wspaniałych opowieści swatki i jego ojca o przyszłej miłości młodzieńca, nadal miał w sobie tą wewnętrzną niepewność.
- Jaka ona jest? - myślał – czy jest piękna? Kochająca?
***
Biły kościelne dzwony wiodąc po całym mieście wieści o nowych zaślubinach. Zebrali się ludzie pod katedrą św. Maksymiliana oczekując pannę i pana młodego. Gośćmi na tej przewspaniałej ceremonii byli głównie inni kupcy z ich rodzinami, szlachta, bogaci mieszczanie, a nawet przybyło paru arystokratów.
- Ktoś ważny musi mieć ten ślub – mówili ludzie ubożsi, którzy nie mogli już wejść do środka potężnej, fenomenalnej budowli. Stali na zewnątrz chcąc zobaczyć jaka to osobistość przybędzie. Szlachta uboższa, biedniejsi mieszczanie i inni ludzie, którzy reprezentowali niższą sferę społeczną, muszą pozostać na zewnątrz. Nie mogli się wszyscy pomieścić w tak monumentalnej katedrze.
Katedra ta była szczytem chwały religijnej. Gdy się patrzyło na ten piękny budynek, na te spiczaste wieże wskazujące niebo, witraże ukazujące sceny z życia bogów, rewelacyjnie zdobione wejście jakby zapraszało przychodzących wiernych do środka.
Natan przyjeżdżając białym powozem na miejsce, zauważył, że nie zna nawet ćwiartki ludzi tutaj zebranych. Zaczął przeczuwać, że coś się święci. Wiedział także, że kobieta, z którą miał wyjść za mąż musiała być bardzo ważną i znaną osobą. Ale nadal dręczyło go to, czy będą się kochali, gdy na siebie spojrzą. W dodatku zastanawiał się jak ojcu udało się znaleźć tak znaną i szanowaną partnerkę, że nawet są tutaj arystokraci. Nie było ich wielu, ale są, a ci nie przychodzą na byle jakie śluby. Dostawał zimnych dreszczy, a czas jakby zaczął się spowalniać.
- To stres… - pomyślał – zaraz mi przejdzie. O karoca się otwarła. Czas się pokazać. – Wysiadł. Zaprezentował się tak dobrze w swoim schludnym, drogim ubiorze, że nawet arystokracja kiwnęła głową nie wyrażając żadnego wyrazu obrzydzenia i odrzucania na twarzy. Widząc to Natan nabrał pewności siebie. Teraz było jak z górki, podszedł spokojnie do wejścia katedry, rozejrzał się obserwując twarze ludzi uboższych, na których można było dostrzec zazdrość i wszedł do środka. Natomiast za nim weszła cała ta bogata kulturowo i finansowo śmietanka.
Zmierzał w kierunku ołtarzu.
- Panny młodej jeszcze nie ma – zauważył – nie mogę się doczekać, aż zobaczę tę perełeczkę. Skoro tyle ludzi tutaj przybyło to musi być bogata i powszechnie znana. To dlatego mój ojciec tak bardzo się cieszył z tego ślubu. On jest jaki jest – chciwy. Ale co poradzić, w końcu to rodzina. O, jestem na miejscu, teraz czekać wystarczy poczekać na aniołka.
No i czekał. Kapłani przygotowani, ludzie siedzieli i cicho rozmawiali w tej katedrze. Niektórzy się modlili, inni jeszcze próbowali załatwić sobie parę dobrych kontaktów, ponieważ jest okazja. Natan obejrzał się za siebie i dostrzegł w przedniej ławce swojego ojca. Był szczęśliwy. Między czasie, czekając na przyszłą żonę, rozglądał się po wnętrzu katedry.
Zauważył wgłębienia na ścianach.
- To musi być to malarstwo iluzjonistyczne – pomyślał.
Tak naprawdę, to te wgłębienia to były malowidła, które miały dać wrażenia takich właśnie wgłębień. Dużo złota i srebra zdobiło wnętrze. Rzeźby, obrazy przedstawiające życie bóstw, ich wizerunki, moc i potęgę. Różne symbole religijne. Pełno było świec, których ilość była tak wielka, że dawały wrażenie obserwujących Natana pomniejszych płomienistych duszyczek.
Nagle zrobiło się głośno. Przybył aniołeczek Natana. Wszyscy zwrócili wzrok w jej kierunku. Idzie, piękna biała niewiasta z ukrytą twarzą. Wiedzieli kim ona jest, ale nie Natan. On natomiast widząc ją uwierzył w słowa swatki, w opisy jej wyglądu ojca. Nadzieja już nie miała tutaj żadnego znaczenia, zakochał się. Bogata, piękna, schludna. Nie może być przecież brzydka!
Podeszła bliżej w kierunku swojego przyszłego męża. Okrycie na jej twarzy było prześwitujące, lecz Natan nadal nie mógł nic przez to zobaczyć. Do czasu, aż nie stanęli naprzeciwko siebie patrząc się w swoje oczy. Tylko oni, we dwoje. Cóż to? Kobieta odsłania twarz. Natan przeraził się.
Zobaczył oto kobietę z bulwiastym nochalem, z którego nieprzyjemnie wystawały włosy, stalowymi oczami i spuchłym ryjem. A zwieńczeniem całej urody jej gęby był duży pieprz pod prawym okiem z wyrastającym pojedynczym włosem. Miała natomiast na sobie dużo złota i ozdób, co oznaczało, że jest obrzydliwie bogata, ale to nie był powód, dla którego by Natan chciałby się z nią ożenić.
- Witaj, skarbie – mrugnęła oczyskiem.
Natan osłupiał. Wszyscy spojrzeli na niego, nawet jego ojciec. Jednak pan młody ogłupiał. Nie chciał wiedzieć czemu i jak do tego doszło. Takim stanem rzeczy jego najpiękniejszy sen zamienił się w odrażający koszmar. Z jego perspektywy, ten kochany aniołeczek przypominał prędzej ludzką strzygę. Nie wymawiając ani słowa, zerwał się w szaleńczy bieg w stronę wyjścia. Uciekał jakoby przed watahą wygłodniałych wilków. Ludzie obrzucili go znieważającymi spojrzeniami, ale Natana już nic nie obchodziło. Chciał zniknąć, uciec, zapomnieć. Ludzie na zewnątrz także się zdziwili.
- Cóż takiego mogło go wystraszyć? – zastanawiali się. Nie widzieli to co on widział. Mogli znać bogactwo kobiety, którą miał poślubić, ale nie widzieli jej twarzy. Twarzy, którą Natan zapamiętał sobie do końca życia.
Udało mu się uciec. Nikt go nie powstrzymywał. Natan nie zamierzał już nawet wracać do domu. Zapomniał nawet, że ma ojca. Wróciły mu się nawyki nauczonych na ulicy. Zaczął okradać ludzi, zbierać drobne grosze na życie i omijając tereny miasta, w których mógłby być ktokolwiek, kto by go rozpoznał. Przebrał się, zapuścił zarost. Kupił sobie nawet sztylet i parę noży za kradzione pieniądze. Przez dwa tygodnie ukrywał się zachowując status incognito. Był nierozpoznawalny i wreszcie opuścił miasto z zapasami i bronią. Ruszył w świat chcąc zapomnieć o tym, że miał kiedyś bogatego ojca, który był kupcem, a także to, że o mały włos poślubiłby maszkarę. I tak właśnie Natan obrał drogę łotrzyka, człowieka, który jest na marginesie społecznym.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 0:00, 14 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Pią 23:40, 13 Maj 2011 |
|
|
|
|
Graphoman
Minister wielki koronny
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
| | Jest po południe. |
Sprawdzałeś X razy? To lepiej chwyć za słownik...
Popołudnie.
Urgh, nie poprawiam dalej, bo widzę, że musiałbym chyba co drugie zdanie przepisać... Proszę więc z tego tytułu o wybaczenie.
Jedziemy więc z oceną.
Dobrze nie jest. Pomijam tutaj pomysł na fabułę i jej składność(szlachcic, śmierć matki, złodziej, ślub i zejście na drogę zła? Połowa już była(poza tym ślubem, który jednak jest pomysłem nieco... wyolbrzymionym. Jakakolwiek by to brzydota chodząca nie była, raczej nie zmusiłaby bohatera do zostania złodziejem. Kawalerem - tak, jasne, ale nie złodziejem. To tak, jakby fakt, że Twój ojciec został zabity na wojnie, sprawiał, że w akcie zemsty pragniesz zostać rybakiem...
Co mnie jeszcze piekielnie mocno uderzyło - czas TERAŹNIEJSZY!!! Przeto jak się cokolwiek pisze, to pisze się w czasie przeszłym... Każdy inny, o ile nie ma uzasadnienia, brzmi dziwnie. A Ty piszesz to trochę jak scenariusz.
Polecam przerzucić się jak najszybciej na czas przeszły, unikniesz wielu problemów... Chyba że chcesz być... oryginalny. Co znaczy również niepoczytny, bo taki tekst jest po prostu dziwny i jakoś nie pasuje...
Dalej - sam tekst, w sensie sposobu jego napisania nie jest tragiczny. Po Twoich opowieściach spodziewałem się czegoś z gatunku Trojana, a jest nadspodziewanie dobrze. Oczywiście - jest mnóstwo potknięć językowych, źle użytych zwrotów, zdań, które można by ładniej napisać, ale to wszystko jest przywarą początkującego i można z tego "wyrosnąć"
Co mnie natomiast pozytywnie zaskoczyło, to to, że nie było tutaj zbyt wielu prostych zdań. Oczywiście - było ich nawet trochę za dużo, ale widać, że próbowałeś to utrzymać w bardziej spokojnym, nieposiekanym stylu, za co Ci chwała
Dalej - nie za dobrze pasują pytania retoryczne, domniemania, kombinacje - ogólnie nieco esejowaty styl. Jak dla mnie narrator ma opowiadać, opisywać i pokazywać co się dzieje. I na tym jego zadanie się kończyć powinno...
Dobra, nieskładnie zaczynam gadać. Jeszcze by się tego trochę znalazło pewnie, może więc dopiszę, ale to jutro. Bo późno jest, i Teoria się zaczyna...
No nic. Ocena jeszcze...
2/10. Ale nie zrażaj się, ja zazwyczaj daję surowe noty. Dwójeczka więc jednak jest to całkiem sporo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Sob 0:03, 14 Maj 2011 |
|
|
Gość
|
|
|
To było na zamówienie od kolegi i miałem pewne elementy narzucone niestety co spowodowało, że nie mogłem ich pominąć. Tak na boku ten Natan to postać jakiegoś LARPa o ile pamiętam. Chciałem tym tekstem pokazać mój poziom, a fabułę akurat miałem pod ręką, więc tylko mogłem pisać.
Nie zrażam się do 2, spodziewałem się 0... więc zaskoczenie. To jest moje pierwsze pokazane światu opowiadanie, więc oczywiście pewnych rzeczy nie wiedziałem.
A co do popołudnia to mi WORD rozdzielił i się nad tym trochę właśnie zastanawiałem czy razem, czy osobno...
Czekam na więcej uwag. Może kolejny fragment będzie lepszy.
EDIT: Chciałbym także poznać opinię na temat opisów i dialogów.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 11:42, 14 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Sob 0:11, 14 Maj 2011 |
|
|
Garanil
Nowicjusz
Dołączył: 11 Maj 2011
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zachodniopomorskie Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
Konkretnie, to opowiadanie nie tylko było, ale wciąż jest "na zamówienie". Moje w dodatku. Virien chciał się sprawdzić, a ja miałem akurat na podorędziu notatkę z opisem postaci na fantazjadę 2010. Nigdy niestety nie wykorzystaną.
Tekst podoba mi się, ale niestety widzę te błędy... nie zauważyłeś, a przecież o najmniej raz poprawiłem, że pisze się "popołudnie".
| | Dobrze nie jest. Pomijam tutaj pomysł na fabułę i jej składność(szlachcic, śmierć matki, złodziej, ślub i zejście na drogę zła? Połowa już była(poza tym ślubem, który jednak jest pomysłem nieco... wyolbrzymionym. Jakakolwiek by to brzydota chodząca nie była, raczej nie zmusiłaby bohatera do zostania złodziejem. Kawalerem - tak, jasne, ale nie złodziejem. To tak, jakby fakt, że Twój ojciec został zabity na wojnie, sprawiał, że w akcie zemsty pragniesz zostać rybakiem... |
[Spolier!]
Cóż, to jest tylko fragment, który wcale nie wyjaśnia wszystkich motywów. Widzisz, mówiąc krótko - Ojciec raczej się Natanielem nie zajmował, bo zajęty interesami. Wychowała go ulica. Natan uciekł z miasta, gdyż ojciec, z chciwości gotowy był go zmusić do małżeństwa. Podoba mi się ten opis, ale zastanawiam się czy nie jest zbyt radykalny, gdyż, docelowo Natan ne jest złodziejem - przynajmniej nie tym ostatnim złym.
[Spolier!]
Natan jest w zasadzie mną, z tym że uwidoczniłem w nim pewne cechy, których normalnie nie okazuję. Można by rzec, że jest on drugą stroną mojego charakteru. Chciałem się przekonać jak Virien to przedstawi.
Natan jest chciwym, to jego największa wada. Ale poza tym jest dobrym człowiekiem, no i ofc podobnie jak ja, nosi w sercu rządzę przygód
Osoba pełna sprzeczności - zręczny złodziejaszek, ale jednak pakujący się w kłopoty, ostrożny i wyrachowany, ale gapowaty, chciwy, ale ostatniego grosza nie zabierze. Wiem że może to brzmieć trochę płytko, ale taki był mój zamysł na tę postać.
Ogólnie, mnie aż tak nie rażą te pytania retoryczne, narrator też... ale co ja tam wiem, nowicjusz jestem. Na Gadu, prosiłeś Virienie, o obiektywną ocenę. toteż będzie obiektywna.
dostajesz ode mnie, 7/10, bo tekst bardzo mi się podoba, ale są błędy. Tylko pamiętaj, że moje 7 jest mnie warte niż 2 younga.
Czekam na kolejną część opowiadania z niecierpliwością.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Garanil dnia Sob 11:44, 14 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Sob 11:18, 14 Maj 2011 |
|
|
Don Self
Geniusz
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 554
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
Jak chodzi o dialogi to są znośne, ale nie aż tak realistyczne jak powinny być. Nie wiem czy zrozumiałeś o co mi chodzi, ale myślę, że tak.
Teraz muszę odnieść się do całości pracy: masz nad czym popracować. Muszę zgodzić się z Youngiem, że nie ma co poprawiać na forum twoich błędów stylistycznych, bo pisałby mojego posta cały dzień.
Czytaj jeszcze więcej książek niż dotychczas. Polecam Ci zaczęcie od tych, które lubisz najbardziej. Jeśli piszesz fantasy, czytaj fantasy, jeśli piszesz horror, czytaj horror itd.
Zwracaj uwagę na to jak zapisane są tam dialogi. Poza tym, polecam ci przeczytanie książki Stephena Kinga pod tytułem Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika.
King wyjaśnia w niej wiele tajników pisarskiego fachu. Osobiście przeczytałem ją 6 albo 7 razy i dużo mnie nauczyła. Muszę też zaznaczyć, że (mimo iż King pisze horror) ta książka jest adresowana do pisarzy wszystkich gatunków literackich.
Jeśli chcesz moją ocenę, to proszę: 3/10.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Don Self dnia Sob 14:36, 14 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Sob 14:35, 14 Maj 2011 |
|
|
Graphoman
Minister wielki koronny
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
Po pierwsze - dzięki postowi Don'a(czy Mateusza, bo tak się winienem chyba zwracać, po krótkiej pogadance na PW:), przypomniałem sobie, że miałem Ci dać moją super-tajną, mega-przydatną poradę. Zajmuje trochę czasu, żeby ją napisać, więc dostają ją tylko Specjalni Ludzie... którzy wstawili chociaż jeden tekst;)
Więc tak:
Pisz, pisz, pisz, pisz, pisz, pisz, pisz, czytaj, czytaj, czytaj, czytaj, czytaj, czytaj, czytaj, pisz, pisz, pisz, pisz, pisz i jeszcze trochę poczytaj. A potem popisz.
Proste jak drut. Obserwuj, jak autor, którego książkę/opowiadanie czytasz buduje klimat, tworzy opisy, kieruje fabułą, tworzy dialogi - słowem WSZYSTKO, każde słowo i każde zdanie. Każdy związek słów, czy zdań. Musisz się nauczyć, co i jak w języku Polskim idzie ze sobą, żeby brzmiało to wszystko dobrze. Później musisz pisać tak długo, by wreszcie potrafić wprowadzić to w życie, dodać coś od siebie(ten swoisty "błysk w oku" w tekście, który odróżnia Cię od wszystkich innych. Twój własny styl). To wszystko. Cała wielka tajemnica pisarstwa.
Najgorszą jednak rzeczą jest to, że 99% trzeba zrobić na oko. Znaleźć złoty środek. Nie ma określonych ram, bo nie można też przegiąć w żadną stronę.
Pierwszy lepszy przykład - długość zdań. Jeśli będą to same zdania pojedyncze. Zdania pojedyncze tak jak te. Jak myślisz? Czy taki tekst jest dobry? Miły do czytania? Jak dla mnie wygląda jak poszatkowany, pokrojony w drobną kostkę, nie pozwalający "wbić się" w siebie, zagłębić w fabule.
Natomiast zbyt długie zdania również nie są najlepsze. Właśnie z tym walczę, bo potrafię walnąć takie, które ma np. 6-7 linijek. Mega-wielo-złożone. Jak Sienkiewicz chyba, czy jakiś inny klasyk, którego zdania są ponoć 24-krotnie złożone;D A poloniści na studiach muszą zrobić ich rozbiór...
Trzeba więc wcelować idealnie w środek. Nie za krótkie, nie za długie.
Co poza tym? Czas. Czas, który jest w 100% nieokreślony;) Bo jednemu wyćwiczenie świetnego stylu zajmie rok, innemu 20 lat. I to nie tylko o styl chodzi. Bo pisanie to bardzo rozległa dyscyplina, trzeba być niemalże wszechwiedzącym, jeśli chce się o czymś pisać. Trzeba znać realia. Trzeba wiedzieć O CZYM chce się napisać. Tutaj bardzo pomaga np. internet, ale również wszelkiego rodzaju książki, również te najbardziej dziwno-naukowe(tutaj to raczej SF wchodzi).
Ale to nie wystarczy. Trzeba mieć mózg. A skoro się już wziąłeś do pisania i nie zrezygnowałeś, po spotkaniu... wybacz. Zderzeniu, a raczej istnej supernowej:) z rzeczywistością, to znaczy że masz chociaż jego zawiązkę. A pewnie i więcej;)
Powodzenia więc. Nie tylko Tobie, ale i nam wszystkim.
Aha! Zapomniałbym:
| |
Stephena Kinga pod tytułem Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika. |
Nie wiem, czy to taka genialna porada jest. Czytałem, ale w momencie, gdy już o pisaniu całkiem sporo wiedziałem, więc poza biografią autora(która zajmuje sporą część książki i jest bardzo fajnie przedstawiona. Choćby dla niej warto zajrzeć).
Wewnątrz są informacje dość podstawowe. Nie dowiedziałem się z nich zbyt wielu rzeczy, których sam bym nie odkrył. Dla początkującego może to być jednak na prawdę pomocna kniga, więc jeśli masz czas i ochotę - może Ci wyjść tylko na dobre.
Young
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Sob 15:36, 14 Maj 2011 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|