Autor |
Wiadomość |
Atria.
Nowicjusz
Dołączył: 19 Wrz 2012
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: kobieta
|
|
Czarny kot - czarny los. |
|
Będę bardzo wdzięczna za obiektywną ocenę, słowa najśmielszej krytyki oraz wytknięcie wszelkich błędów.
Teraz krótko o temacie wypracowania - należało wybrać jeden przesąd i uzasadnić jego powstanie w opowiadaniu (nawet jeśli uzasadnienie będzie niedorzeczne). Mogło być krótkie, ale oczywiście Pani Atria się rozpisała, a to dopiero pierwszy... hmmm... rozdział opowiadania, więc będzie jeszcze dłuższe. Dodam też, że jestem w pierwszej gimnazjum, jeśli ma to jakieś znaczenie, a opowiadanie to mam oddać na zajęcia z języka polskiego.
Ewentualny brak akapitów spowodowany jest modyfikacją tekstu podczas wklejania go na forum.
Z góry dziękuję za udzielenie pomocy.
I
Zbliżała się wiosna, pora pracowita, męcząca bardzo, jednakże po zimowych mrozach cieszyli się wszyscy mieszkańcy Gryfolina na myśl o cieplejszych dniach. Wszyscy prócz dwójki braci – Mieszka i Leszka, którzy żywili ogromną niechęć do wszelkiego niepotrzebnego wysiłku. Z trudem wstawali z łóżka, ociągali się z każdym krokiem, jakby mieli przeczucie, że za zakrętem czyha śmierć. Śmiano się z chłopców, nazywano ich kluchami z powodu coraz większej ilości tłuszczu obrastającej ich ciała oraz „kleistego” trybu życia. Mimo kar i upomnień zawstydzonych rodziców ani Mieszek ani Leszek, którzy ni odrobiny wstydu nie odczuwali, nie mieli zamiaru zmienić się choć w odrobinie.
Pewnego dnia do braci podszedł ojciec ich i rzekł wyniosłym tonem:
- Jeżeli jutro nie weźmiecie się do roboty, mogę was zapewnić, że ten dom nie będzie wam domem, a ja nie będę wam rodzicem.
Początkowo przemówienie wrażenia nie wywarło na zagubionych w rozmyślaniach chłopcach, ale gdy dotarł do nich sens tych słów przerazili się nieco, iż stracą ciepłą derkę i gorący posiłek w południe.
- Słuchaj bracie – powiedział Mieszko do Leszka, wiele już lat nie czynimy niczego, może warto by coś zmienić? Może coś zyskamy?
Chłopiec po dłuższym namyśle odpowiedział z miną poważną:
- Mamy wolny czas – stracimy go, mamy spokój – stracimy go, a nawet, jeśli będziemy starać się zmienić nie uwierzą nam prędko i wciąż za ofermy brać nas będą. Uważam, że należy poszukać sobie innego miejsca, w którym czulibyśmy się tak dobrze jak nigdzie indziej.
Prędko zdecydowali się wcielić plan Leszka w życie. Skoro świt obudzili się, wstali, nie trudząc się ułożeniem pościeli, chwycili za bochen chleba i wyszli, nie domykając za sobą drzwi chałupy. Bracia, nieprzyzwyczajeni do długi spacerów, prędko się zmęczyli, nie uszli nawet stu kroków, a legli na drodze, dysząc.
- Gdzie tak w ogóle idziemy? – zapytał Mieszko, zdziwiony nieco, że dopiero teraz zwrócił uwagę na brak jakiegokolwiek planu.
- Nie wiem. Przed siebie.
- A jeśli natkniemy się na jakieś niebezpieczeństwo? Nie słyszałeś o starej wiedźmie, której czarny kot wynajduje wśród ludzi najsmakowitsze kąski, następnie zwabia nieszczęśników ku rychłej zgubie, ofiarując spełnienie najskrytszych pragnień? A o straszliwej strzydze, czyhającej przy krańcu świata?
- Mieszku, bracie drogi, chyba zapominasz o paru istotnych kwestiach. Po pierwsze, siedząc tu jedynie marnujemy cenny czas, jeszcze ktoś nas zobaczy, zawoła rodziców i nigdzie się nie wybierzemy, a jedynie oberwie się nam kijem. Nie zwlekajmy więc, chodź szybko – Leszek wstał i zaczął powoli kroczyć kamienistą dróżką, drugi chłopiec podążył za nim. – Po drugie, wiele czasu mieliśmy na zastanawianie się nad otaczającym nas światem. Pamiętasz do jakich wniosków doszliśmy?
- „Świat jest gliną w rękach rzemieślnika, a rzemiosłem tym trudzi się każdy. Nawet najmniejszy ruch pozostawia ślad na dłoniach i naczyniu, nie wolno więc pochopnie kształcić tworzywa, bo koło garncarskie nie obraca się wstecz i naprawić niczego nie zdołamy. A dzieło, które wyjdzie z rąk człowieka oglądać będą na wystawie śmierci dzieci jego i wypiją wodę z jego kości” – wyrecytował z pamięci.
- No widzisz.
- Ale co ma to wspólnego z naszą wyprawą?
- Wiele. Właśnie rzeźbimy śmielej nasze życie, wyrabiamy jego kształt, nie znając wyników naszych poczynań. Może i ryzykujemy stratą wszystkiego, co wiemy do tej pory, lecz jedno jest pewne – jakieś skutki się pojawią prędzej, czy później. Jeżeli zginiemy czy to z rąk czarownicy, strzygi czy innego monstra – trudno. Ważne, że poczyniliśmy jakieś kroki.
- Wczoraj mówiłeś zupełnie inaczej, kiedy proponowałem rozpoczęcie nowego rozdziału, pomagając na roli.
- Jestem indywiduum. Wybranym przez bogów myślicielem, który woli sam stworzyć coś od początku, na kształt raju, niż powielać zwyczaje społeczeństwa, w którym jeszcze do dnia wczorajszego musiałem się obracać.
Mieszko sceptycznie podszedł do wypowiedzi brata. Nie popierał jego wierzenia w Bogów Świata Urojonego, jak prześmiewczo nazywał skutki filozofowania brata, lecz już wiele lat temu ustalili, iż nie wtrącają się w swoje rozmyślania. Nie skomentował, wszakże mina musiała go zdradzić.
- Ograniczony biedaku – Leszek nie przejął się tym, że uraził brata, wiedział, że on i tak ma ogromny szacunek do jego ponadprzeciętnej inteligencji, z którą nie ośmieli się zadrzeć, - musisz lepiej popracować nad swą mimiką, która odkrywa wszystkie twe myśli. Masz lustrzaną twarz.
- To źle?
- Zależy. Emocje mówią więcej niż słowa i czasami jest ułatwienie, czasami, w większości przypadków jedynie przeszkadzają w dyskusji.
- Rzeczesz jakbyś nic nie czuł! – uniósł się Mieszko. – Czy ty już niczego nie odczuwasz prócz samouwielbienia?
- Nie uwielbiam się, jedynie rozwijam mój umysł, który dostałem od Mentigenitia*, a jeżeli mój sposób bycia ci przeszkadza – dodał z uprzejmym uśmiechem – zawsze możesz odejść - po tych słowach przyśpieszył kroku, zostawiając brata w tyle.
* Mentigeniti – kombinacja słów umysł (łac. menti) i inteligencja (łac. intelligentia).
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Atria. dnia Śro 19:13, 19 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Śro 19:07, 19 Wrz 2012 |
|
|
|
|
Pinnam
Nowicjusz
Dołączył: 28 Wrz 2012
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Nibylandii Płeć: kobieta
|
|
|
|
Tekst specyficzny. Ogónie potrzeba trochę czasu, żeby przyswoić ten język, ale nie jest źle. Im dalej tym lepiej. Dziwią mnie tylko bohaterowie Mieszko i Leszek, którzy na początku wydają się być "na równi". Takie same przyzwyczajenia, te same krążące wokół nich stereotypy i nagle...bum... Leszek okazuje się być ponadprzeciętnym filozofem. Trochę to takie zagmatwane, ale gdyby nie on, tekst nie miałby sensu. Ogólnie zaczęłam go lubić dopiero przy końcówce (klimat buduje tylko i wyłącznie Leszek ze swoimi mądrościami. Tu pokazujesz na co cię stać), co nie zmienia faktu, że nie mam pojęcia jak chcesz to kontynuować. To wydaje się być klasycznym "jednorazowcem".
(Nie przejmuj się moją oceną. Jesteś w końcu w I gim., a ja zawsze wytykam tylko błędy )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 20:12, 30 Wrz 2012 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|