Forum Napiszemy   Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Człowiek z pożogi

 
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Opowiadanie Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Człowiek z pożogi

Czy moje opowiadanie się podobało?
Tak
33%
 33%  [ 1 ]
Nie
66%
 66%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 3

Autor Wiadomość
Don Self
Geniusz
Geniusz



Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 554
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: mężczyzna

Post Człowiek z pożogi
Nowe opowiadanie, sami oceńcie, ale nie miałem dużo czasu na poprawienie błędów. Prosiłbym raczej o ocenę całości jako opowiadania, a poszczególne niedociągnięcia gramatyczne i stylistyczne poprawię później na spokojnie.



CZŁOWIEK Z POŻOGI








Bo terapeuta kazał! – coś zawrzeszczało w mojej głowie pewnego dnia. Zupełnie nie wiem, co to takiego, ale boję się. Czuję się jakby ktoś wziął mnie w kleszcze, cholera… Od pewnego czasu budzę się ze świszczącym, niespokojnym oddechem i sercem wyrywającym się z piersi, bo ten pojebany dziecinny głosik nie daje mi spokoju. Zawsze jak tylko sobie o nim pomyślę przebiegają po mnie fale dreszczy, które mój pieprzony terapeuta nazwałby jedynie czymś w rodzaju nagłego napływu adrenaliny, albo strachu.
A co to do cholery jest jak nie strach?! Emocje, których człowiek nie jest w stanie objąć czy nad nimi zapanować zwykle przeradzają się w panikę, która prowadzi do nieuniknionego… słowa tego pozwolę sobie nie wymawiać, choć nie raz już padło z moich ust. Chciałbym je wypluć, po ty by nigdy więcej nie powróciło. Leżało na ziemi, zmieszało się z błotem. Mógłbym je wtedy podeptać, zmiażdżyć!
Mój cholerny terapeuta – kasujący stówę za godzinną wizytę – nie raz namawiał mnie, abym wszystko, co mnie dręczy zaczął spisywać na białych kartkach papieru. Mógłbym wtedy te splugawione moim życiorysem świstki wrzucać do kominka i patrzeć jak pochłania je ogień, ale psychiatra się na to nie zgodził. Nakazał mi wszystko zapisywać w pamiętniku. Tak też zrobiłem, chociaż zupełnie nie wiem, dlaczego. Może przez te pigułki na uspokojenie, które mi przepisał jakiś czas temu?
Postanowiłem notować największe złośliwości doświadczone każdego dnia, jeśli będę miał tyle czasu i odwagi.
Robiłem to przez okrągły rok, nigdy nie „odwracałem się za siebie” nie czytałem poprzednich notatek. W ten sposób, chociaż trochę sobie ulżyłem. Niestety nie na długo, bo wszystko zaczęło się pierdolić jakiś tydzień po tym jak zaprzestałem uzupełniania pamiętnika.

DZIEŃ 1.

Na początku niczego specjalnego nie odczuwałem, może trochę bolała mnie głowa. Naprawdę nic więcej. Jedyne, co wytrąciło mnie z równowagi to moment, kiedy zobaczyłem mój pamiętnik. Jak tylko ponownie pojawił się w moim życiu od razu wszystko spieprzył. Spokój, jaki wcześniej pomógł mi odzyskać prysł jak bańka mydlana. To i tak delikatne słowa, biorąc pod uwagę, co przez to „pęknięcie” przeżyłem.
Przez jakiś czas pamiętnik spoczywał w szufladzie biurka, do której dla bezpieczeństwa nie zaglądałem. Niestety dzisiaj się zapomniałem. Jak tylko go zobaczyłem wszystko zaczęło powracać. Każdego dnia coś innego, gorszego. Pamiętam, że z powrotem zamknąłem szufladę i wybiegłem z gabinetu na piętrze, w którym przez lata spędzałem wiele czasu pisząc opowiadania. Tak, teraz sobie przypominam, kilka udało mi się nawet opublikować, ale to zamierzchłe czasy.
Tak, już zniknęły za kurtyną starych pajęczyn.

DZIEŃ 2.

Nadszedł kolejny dzień, pierwsza nieprzespana noc za mną. Zostałem wychłostany, ale liczyłem na coś obrzydliwszego. Sądzę, że na to przyjdzie czas, ale jeszcze nie teraz. Mimo wszystko, noc spędzona w samotności to koszmar, jako dziecko wołałem do pokoju mamę albo tatę i wszystkie duchy lubiące ciemność znikały.
Dzisiaj też nawoływałem, przez wiele godzin, niestety nikt nie przyszedł. Jedynie kilka cielistych cieni przebiegło po oknach wychodzących na mój zaniedbany ogród. Czekałem cierpliwie niemal przyklejony do fotelu ustawionym w moim gabinecie. Było ciemno, jak cholera. Światło księżyca jedynie rzucało blada poświatę na koniuszki moich butów.
Nie chciałem ich oglądać! Zwróciłem głowę ku sufitowi przymknąłem oczy i czekałem. Nie wiem właściwie, na co, bo po chwili przypomniałem sobie, że rodzice od lat nie żyją. Mimo wszystko słyszałem głos matki, całą noc zawodził za oknem. Miałem wrażenie, że mnie potrzebowała. Prosiła o pomoc, ale ją zlekceważyłem, bo sam pragnąłem się do kogoś przytulić. Małe dzieci potrzebują opieki…
Czy to wiele?

DZIEŃ 3.

Zabijcie mnie, ale nie pamiętam wiele z tego dnia! Jedynie przewijało się przez moją głowę kilka dosyć wyraźnych myśli, o których powinienem był opowiedzieć terapeucie, ale tego nie zrobiłem, z wiadomych przyczyn – bałem się, że weźmie mnie za psychola. Jestem święcie przekonany, iż tak by się skończyła któraś z moich wizyt.
Przypominam sobie – jak przez mgłę, – że moja matka nie nawoływała tego dnia błagalnym tonem, dzisiaj było zupełnie inaczej. Skarciła mnie kilka razy, tak jak to miała w zwyczaju, kiedy coś przeskrobałem. To było w młodości, dawne czasy. Najbardziej niepokoi mnie fakt, iż jeszcze nie usłyszałem głosu ojca.
Po kilku godzinach drugiej bezsennej nocy olśniło mnie. Coś podpowiedziało mi, abym zajrzał do pamiętnika. Może jak przypomnisz sobie to wszystko, co już przeżyłeś to znowu będziesz mógł spokojnie spać? – słyszałem głos dobiegający z najgłębszych zakamarków pokoju. Z tych, których się najbardziej bałem, jako małe dziecko. Okropna piwnica i jeszcze gorszy strych. Na szczęście nie zdecydowałem się na katorgę i wybiegłem z gabinetu około czwartej rano. Nadal było ciemno.
Przez cały dzień aż do teraz wzywa mnie… ten pamiętnik…
Zastanawiam się, dlaczego to spotkało akurat mnie. Na świecie jest wielu gości karmiących się lekami na uspokojenie i środkami psychotropowymi. Dlaczego wypadło na mnie?
Kiedy o tym myślę słyszę dziecinny głosik rozbrzmiewający echem po pustym domu: Raz i dwa i trzy! Z gry wypadasz ty…!

DZIEŃ 4.

Czwarty dzień tej katorgi właśnie się rozpoczął. Siedzę teraz w gabinecie, to dziwne, ale zawsze tutaj przychodzę odkąd nie mogę spać. Usadowiłem się w kącie między dębowym biurkiem a przeciwległą ścianą. Oparty o zimną jak lód tapetę zapisuję wszystko, co widzę na małych karteczkach papieru. Jak mówił terapeuta, będę mógł to potem spalić i już nigdy więcej nie powróci! Mam nadzieję, że to prawda, bo jak nie…!
Siedzę tu od godziny, nic się nie dzieje, ale nadal się boję. W każdej chwili mogę usłyszeć te przerażające głosy. Ja tego nie zniosę! Od wczoraj dręczą mnie myśli ukazujące alfę i omegę. Jedyne, o czym teraz marzę to mocny sznur.
Głośno przełknąłem ślinę. Zabolało, zupełnie jakbym zarzucił na szyję niewidzialną linę i zacisnął pętlę w okolicy karku. Machinalnie wierzgnąłem rękami chcąc rozerwać to cholerstwo.
Dziwne, dlaczego nie byłem się w stanie temu poddać? Przecież nie chce mi się żyć w takich męczarniach.
W pewnym momencie coś mnie tknęło, zamknąłem oczy i ponownie spróbowałem zasnąć, ale nic z tego. Po pięciu minutach zapiekły mnie powieki, a jakbym wytrzymał z tym palącym bólem jeszcze chwilę chyba wypaliłbym sobie oczy. Wolałem nie ryzykować więcej.

DZIEŃ 5.

Dzisiaj myśli samobójcze nasiliły się. Coraz bardziej się boję. Jeszcze kilka dni tego wariactwa, a strzelę sobie w łeb ze starej dubeltówki ojca, którą od lat trzymałem w gablocie na strychu.

Tej nocy widziałem coraz wyraźniej grób a na nim wyryte moje imię i nazwisko. Niestety nie byłem w stanie dojrzeć daty zgonu. Najwyraźniej to nie było jeszcze ustalone – przemknęło mi przez myśl. Strach brał górę. Nadal nie skontaktowałem się z terapeutą. Byłem w szachu, nie mogłem ruszyć się z domu.

DZIEŃ 6.

Szósta noc zaczęła się kilka godzin temu. Tym razem nie siedzę skulony za biurkiem. Nie wytrzymałem i wziąłem do ręki ten cholerny pamiętnik. Czytałem już ostatni wpis. Niestety nie było poprawy. Nadal miałem koszmarne wizje – to już nie były zwykłe myśli.
W pewnym momencie zamknąłem pamiętnik i rzuciłem na podłogę. Poczułem w mózgu impuls i ruszyłem w kierunku drzwi do piwnicy. Wziąłem stamtąd szpadel i wybiegłem na tyły ogrodu. Deszcz lał od jakiegoś czasu. Przemogłem do suchej nitki w niespełna pięć minut.
Spojrzałem w górę i otworzyłem usta. Zupełnie nie wiem, dlaczego. Ogromne krople deszczu chłostały mi twarz. Potem spojrzałem na szpadel i ruszyłem przed siebie.
Po chwili zatrzymałem się pośród trzech klonów rosnących w moim ogrodzie. Zacząłem kopać. Po około godzinie dół był gotowy. Wróciłem na chwilę do domu. Wyjąłem z gabloty dubeltówkę ojca i udałem się z powrotem do ogrodu.
Wskoczyłem do dołka i usiadłem na grząskiej ziemi. Spojrzałem po raz kolejny w górę, Bóg wie, dlaczego…

– Nie wytrzymam tego więcej! – zawołałem w niebogłosy i załadowałem broń jednym pociskiem. Potem huknęło.
Poczułem ostry ból...

DZIEŃ 7.

Notatka prasowa z dziennika Pecos News:

Wczoraj policjanci znaleźli zwłoki młodego mężczyzny leżące w dole na tyłach własnego ogrodu. Szeryf mówił, że to była egzekucja. Policja poszukuje mordercy.

DZIĘKUJĘ ZA PRZECZYTANIE I PROSZĘ O OCENĘ W ANKIECIE.


Post został pochwalony 0 razy
Wto 19:30, 11 Sty 2011 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Opowiadanie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin