Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Rosemary |
|
No cóż... Chciałabym się z Wami podzielić moim opowiadaniem Tytuł pochodzi od imienia głównej bohaterki. Na razie jest tylko prolog i rozdział 1.
Miłego czytania ;]
Prolog
Jak to wyglądało? Strasznie, przerażająco, mroziło krew w żyłach. Wydawałoby się, że to tylko koszmar, niemający miejsca w rzeczywistości. Ale… niestety. To prawda. To koniec świata. Ziemia pokryła się lodem, mogą przeżyć tylko najsilniejsi.
Kolejny potężny wybuch wstrząsnął miastem. Błyskawica przecięła niebo. Ale nie padał deszcz. Nie miał jak. Krople wody już nigdy nie miały dotknąć ziemi. Uderzyć w nią z całą swoją siłą, rozlać dookoła.
Ulicą Londynu szła młoda kobieta. Nazywała się Rosemary Gooser. Była niewysoką brunetką o soczyście zielonych oczach. Jej charakter trudno było określić. Jednego dnia była opryskliwa i wredna, ale następnego dnia zmieniała się nie do poznania; cały czas się uśmiechała, nuciła wesołe piosenki pod nosem i wszystkim pomagała. Miała na sobie podarte spodnie i wyciągniętą koszulę, a w ręce nowy plecak.
W 2005 roku skończyła studia dziennikarskie z bardzo dobrymi stopniami, po czym zajęła się całkowicie pracą, niemalże zapominając o rodzinie. Długo to jednak nie potrwało, bowiem w 3 lata później, jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Zwolniła się z pracy i na stałe zamieszkała na wsi.
Rosemary weszła do małego budynku, uważając, żeby nie poślizgnąć się na lodzie. Z cichym westchnieniem spojrzała na posąg stający za ladą.
- Hej Carl. – Mruknęła i sięgnęła po paczkę ryżu, stojącą na jednej z wielu półek. – Jakieś wieści ze świata? Słyszałam, że w Notthingam złapali jakiegoś przestępcę. To prawda?
Nie doczekawszy się odpowiedzi, wepchnęła do plecaka parę jabłek, wodę i ryż, rzuciła na ladę parę monet i wyszła ze sklepu. Każdego dnia to robiła. Przychodziła do sklepu, brała potrzebne rzeczy, dawała pieniądze i wychodziła. Obok kasy było już sporo pieniążków, ale nie martwiła się, że ktoś je ukradnie. Była przecież sama w Londynie. A poza tym nie musiała płacić, przecież i tak nikt się o to nie upomni.
Kobieta ruszyła w stronę swojego domu- wielkiej rezydencji położonej niedaleko Globe Theatre. Dostała go od ojca, który był niesamowicie bogaty, a co za tym idzie, Rosemary otrzymała cały jego majątek w testamencie.
Gdy tylko przekroczyła próg budynku, coś wielkiego i miękkiego zwaliło ją z nóg.
- Leya! Przestań! Łaskoczesz mnie! – Krzyknęła Rosemary, a tym czymś okazał się pies- wielki owczarek niemiecki. Zrzuciła z siebie czworonoga i wstała, nie spuszczając z niego wzroku. Pies skulił się i zaczął popiskiwać. Jęknęła głośno i podrapała go za uchem.
- Wyzyskiwacz. – Zaśmiała się i weszła do kuchni. Wypakowała rzeczy z plecaka i położyła na blacie, obok lodówki. – Mam dość. Chce mi się spać, boli mnie noga, a na dodatek Carl się obraził. Nie ma to jak pusty Londyn. – Warknęła do siebie i usiadła na krześle. Poczęła masować nogę. W jej głowie kłębiły się czarne myśli, który za Chiny nie mogła odpędzić. Przeczuwała najgorsze. Bała się tego, jak niczego innego. Bała się, że została sama na świecie.
Rozdział 1
Chcę Wam opowiedzieć historię Końca i Odrodzenia Świata. Dlaczego piszę to z dużej litery? Sądzę, że należny jest szacunek tym, którzy zginęli podczas Odrodzenia Świata. Oni zginęli dla nas, żebyśmy my mogli żyć! Szanujmy ich, nie pozwólmy, żeby o nich zapomniano.
Wszystko zaczęło się na początku grudnia 2012 roku. Gwałtowne opady deszczu, huragany, pożary, tornada. Wszystko to było bardzo dziwne. Ludzie niepokoili się, nie wystawiali nosa za drzwi, w obawie, że mogą tego nie przeżyć. Ulice miast na całym świecie pustoszały, duża część została zamknięta bądź sprzedana, a dzieci nie chodziły do szkoły. Mimo, że zbliżały się święta, kościół w niedzielę był niemalże pusty; tylko Ci najodważniejsi wybierali się na mszę.
Około 15 grudnia zaczęły się dziać jeszcze dziwniejsze rzeczy. Kobiety zaczęły chorować, a lekarze nie mieli pojęcia jak je leczyć. Byli bezsilni. Codziennie umierały tysiące kobiet. To było straszne. Mężowie, ojcowie i synowie rozpaczali, większość z nich popełniała samobójstwo. Ale nie każda kobieta musiała zginąć. Jedną z nich była właśnie Rosemary Gooser. Uparta i silna- tak ją określali znajomi i bliscy. Może właśnie to ją uratowało przed śmiercią? A może zbieg okoliczności…
21 grudnia 2012 roku Rosemary weszła do salonu i spojrzała na siedzącego na dywanie przed kominkiem mężczyznę. Łzy leciały mu po policzkach, ręce miał zaciśnięte w pięści.
- Carl? – Szepnęła kobieta, a mężczyzna słysząc swoje imię, spojrzał na nią. Tak bardzo chciał usłyszeć, że jest dla niej szansa, że Rosemary zapragnęła skłamać. Nie powiedzieć, że... Ona odeszła.
- Co z nią? – Spytał szybko, patrząc na nią z nadzieją. I właśnie w tym momencie zrozumiała, że nie warto kłamać. Lepiej powiedzieć prawdę i ściągnąć na siebie złość brata i przyjaciela. Lepiej go nie okłamywać i nie łudzić.
- Tak mi przykro mi, Carl. – Powiedziała cicho Rosie, a widząc, że mężczyzna się trzęsie, zamarzyła o ucieczce. Już miała wyjść z pomieszczenia, kiedy chłodny głos przyjaciela ją zatrzymał.
- Dlaczego ona? Dlaczego nie ty? Dlaczego ty żyjesz, a one umierają?! Ty masz wszystko, nikogo nie straciłaś! A ja straciłem córkę i żonę! To twoja wina! Ściągasz na nas nieszczęścia! Jesteś naszą śmiercią! To wszystko przez ciebie! – Wrzasnął, po czym wybiegł, przewracając kobietę. A ta po prostu objęła nogi rękoma i zaczęła cicho łkać. Spodziewała się prawie wszystkiego, ale nie takich słów. One raniły bardziej niż miliony sztyletów wbitych w ciało. Złamały jej serce na dwie połowy. On był jedyną osobą, która chciała ją wysłuchać, pomóc. A teraz… nie miała już nikogo.
- Jestem sama. Zupełnie sama. – Mruknęła, a chwilę po tym usłyszała trzaśnięcie drzwiami. Skuliła się jeszcze bardziej, jakby ktoś ją uderzył. Miała dziwnie przeczucie, że dzisiaj się wszystko skończy, że już nigdy nie zobaczy ukochanych twarzy.
Nagle rozległ się potężny wybuch. Podłoga zadrżała, a Rosemary krzyknęła przerażona. Co się dzieje? I nagle coś sobie uświadomiła. Coś bardzo ważnego, w tej chwili najważniejszego.
- Carl! – Krzyknęła i najszybciej jak mogła wybiegła z domu. – Carl! – Pędziła w stronę sklepu jej brata. Wiedziała, że tam będzie. Właśnie tam oświadczył się Angelinie. Musi tam być.
Już widziała sklep, gdy nagle ziemia przed nią popękała i rozstąpiła się na dwie części. Na jednej był pożądany przez Rosemary budynek, na drugiej ona sama. Przepaść, która się utworzyła zaczęła się szybko powiększać. Kobieta nie wiedziała, co robić. Była tak zdesperowana, że mogłaby nawet… skoczyć.
Odwróciła się i odeszła kilka kroków, po czym rozpędziła się i skoczyła. Wydawało jej się, że minęła wieczność, zanim upadła twardo na beton po drugiej stronie. Leżała chwilę ciężko dysząc, po czym dźwignęła się na nogi i kuśtykając weszła do sklepu. Widziała postać stojącą za ladą i w jednej chwili ogarnęła ją rozpacz. Wielka rozpacz.
- Nie! To niemożliwe! – Wyła, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Lodowy posąg, przerażenie zastygłe na twarzy mężczyzny. Kolejne gorzkie łzy zaczęły spływać po twarzy kobiety. Straciła wszystko, co kochała; rodziców, brata, narzeczonego. Straciła wszystko…
Upadła na kolana i zaczęła jęczeć i płakać. Nie zwracała uwagi na nic; wybuchy, krzyki. Nawet na to, że właśnie kończył się świat. Że za chwilę i ona może zniknąć. Liczył się teraz tylko on. Liczył się tylko Carl…
Przepraszam! Powinnam dać to do książek! xD
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 17:08, 17 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Nie 17:00, 17 Paź 2010 |
|
|
|
|
Gość
|
|
|
A ja popiszę się sporą ignorancją. Otóż przeczytałem jedynie prolog i rzuciłem okiem na pierwszy rozdział. Nie będę rozdrabniał się na ocenę poprawności ortograficznej i składniowej, bo to nie moja broszka Za to znam się na klimacie, estetyce i ogólnych wrażeniach. Oto one (jeśli mimo mojej ignorancji zechcesz je znać):
Pozytywy:
- Ciekawy pomysł, zawsze mnie fascynowały historie typu "zagłada świata, przetrwali nieliczni".
- Nie wiem czy to przemyślane ale Londyn, zwłaszcza ten starawy, znany z filmów to świetne miejsce na umieszczenie akcji.
Negatywy:
- Teksty typu "Ale... niestety. To prawda" psują mi moje wizje podczas czytania. A jeśli dla mnie stety?
- Mało dojrzały styl, charakterystyka głównej bohaterki nieudolna.
- I ogólnie jakiś taki styl mało pozostawiający czytelnikowi do wyobrażenia.
Popracuj nad narracją. Przeczytaj swoją pracę kilka razy zanim zdecydujesz, że tak ostatecznie ma brzmieć konkretne zdanie. Pomysł ciekawy, choć tematyka troszkę oklepana... Pisz więcej
|
|
Śro 23:20, 17 Lis 2010 |
|
|
Lux
Gość
|
|
|
A mi się podoba Twoja ocena, Antoni. Konkretnie, krótko i ładnie. O to chodzi... a poza tym zwróciłeś uwagę na tekst, o którym widać zapomniałem. Nic, dzisiaj już późno, ale jutro postaram się sprawdzić.
|
|
Śro 23:25, 17 Lis 2010 |
|
|
yoko
Mentor
Dołączył: 07 Cze 2010
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z szarego papieru Płeć: kobieta
|
|
|
|
Lux, tekst był sprawdzany w dziale książki
Co do negatywu:
- Teksty typu "Ale... niestety. To prawda" psują mi moje wizje podczas czytania. A jeśli dla mnie stety?
Z tym się nie zgadzam, ale mogę się mylić. Nie pisuję w trzeciej narracji, lecz w pierwszej i używam takich wyrażeń.
Dla ciebie może ,,stety'', ale dla postaci niestety
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Śro 23:28, 17 Lis 2010 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|