Hope Every
Nowicjusz
Dołączył: 19 Maj 2014
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: kobieta
|
|
Wojna czasów: Przyszłość |
|
Witam!
Mam pomysł na trylogię, kończę już pierwszą część, ale nie wiem jak odbierają ją czytelnicy. Często ludzie którzy mnie znają, moi znajomi, mówią, że to jest świetne, ale ja nie jestem taka pewna.
Jakie są wasze odczucia po przeczytaniu tego fragmentu?
Jasne, poranne promienie słońca nieśmiało wpadały do szpitalnej sali. Światło oświetlało nieskazitelnie białe łóżko, stojące tam od wielu, wielu lat. Jak każdego ranka padały na bladą twarz Dziewczyny z Lasu, jak ją nazywano, pogrążoną w wiecznym śnie. Delikatne, czarne rzęsy otulały oczy, które nie otworzyły się od kilkudziesięciu lat. Na wpół przezroczyste palce, nie przesunęły się choćby o milimetr; ramiona, nigdy nie poruszone żadnym westchnięciem; włosy, starannie przyczesane tylko dlatego, że ktoś ciągle o Nią dbał, wskazywały na to, że Dziewczyna nie ma prawa się obudzić.
Ktoś o Nią dbał.
Ktoś lub Coś. Nie wiadomo dokładnie.
Magiczne stworzenie przychodziło zwykle w środku nocy, zmieniając Dziewczynie suknię, ale tylko fason, bo ona zawsze była śnieżnobiała. Zmieniała się fryzura, włosy pachniały świeżością, zaś paznokcie były równo przycięte. Dobra duszyczka budziła podziw wśród lekarzy. Nikt nie wiedział, kto tak dba o Leśną Dziewczynę. Zawsze, gdy próbowano nakryć ducha, stróż zasypiał…
Do szpitalnej sali weszła wysoka kobieta w biało miętowym kombinezonie. Wyglądała na około trzydzieści lat. Miała ciemne włosy do ramion i zielone oczy. Zmarszczyła czarne brwi, na widok Dziewczyny uczesanej i ubranej zupełnie inaczej niż wczoraj.
- Jeszcze śpi, a Duch znów tu był – powiedziała w zamyśleniu. O niezwykłej Dziewczynie z Lasu, mówiono w mediach zawsze dwunastego grudnia, czyli jutro. Był to dzień, w którym ją znaleziono.
- Cóż, chyba ten świat nie wydaje jej się zbyt ciekawy, żeby wrócić. Jakbym ja mógł tak spać, zamiast wstawać codziennie na siódmą do budy… - rozmarzył się Dave Bravery stanąwszy w progu. Ciemne, nierównomiernie ułożone, krótkie włosy błyszczały, zresztą tak samo jak chłopak. Niebieskie oczy, opalona skóra robiły z niego ideał. Dave był wysoki i umięśniony, natomiast szelmowski uśmiech, zawsze widniejący na jego twarzy, dodawał mu uroku, chociaż i tak chłopak miał go zdecydowanie za dużo.
- Dave, przestań, nie czas na żarty, to poważne. Pozwoliłam ci nie iść do szkoły, żebyś mi pomagał, a nie stał jak kołek – powiedziała ze stanowczością zapracowana kobieta mająca ciemne cienie pod oczami.
- Mamo… - odezwał się siedemnastolatek, jednak odszedł, widząc surowy wzrok matki. Nie może czasem wyluzować?- pomyślał jedynie i ruszył by pomóc pielęgniarkom.
Lubił tu przebywać. Lubił patrzeć na ludzki uśmiech, gdy człowiek poczuje wyczekiwaną ulgę. Mimo to, nie chciał studiować medycyny. Nie chciał być odpowiedzialny za życie tych ludzi. A przecież, gdyby ogłosił w szkole, że zamierza być lekarzem, nie utrzymałby swojego prestiżu. Miał jedynie nadzieję, że żaden z jego kumpli nie będzie zmuszony znaleźć się w szpitalu, wtedy wszystko by się posypało.
* * *
Znów ten koszmar. Morderstwo. Płacz i łzy. Słona zapłata za nieposłuszeństwo. Spokojna twarz Dziewczyny z Lasu była tylko maską. Zupełnie nie oddawała tego co się działo w jej wnętrzu. Po każdym śnie chciała otworzyć oczy. Chciała krzyknąć i wrzeszczeć tak długo aż gardło jej całkiem wysiądzie. Chciała wyładować swój strach przez agresję. No bo co by się stało, gdyby roztrzaskała parę krzeseł i wywarzyła drzwi. Przynajmniej uwolniłaby się od skłębionych myśli, zawsze wracających do koszmarów. A właściwie to jednego koszmaru.
Jednak po chwili przypomniała sobie, że jest uwięziona. We własnym ciele, we własnych myślach. Ale teraz wróciła. Nie może otworzyć oczu, prawda. Przynajmniej żyła i chciała to wykorzystać na zebranie myśli, zanim ponownie koszmar zacznie ją prześladować.
Tak właściwie to nie wiedziała nawet dokładnie gdzie była, ile czasu minęło odkąd zapadła w ten dziwny sen. Mimo to cieszyła się, że żyje, nie umarła. Chyba gdyby była martwa, lekarze nie pytaliby ciągle dlaczego śpi? Nie słyszałaby ich zmartwionych głosów. A może to też było częścią snu? Powoli zaczynała mylić wyobrażenia z rzeczywistością, doszła więc do wniosku, że musi cierpieć na jakiś rodzaj choroby psychicznej. Usłyszała otwierające się drzwi i ktoś wszedł do środka.
- Skarbie, jak się czujesz? – zapytał głos, a Dziewczyna z Lasu od razu poczuła wzbierającą w niej radość. Głos znowu przyszedł. Znowu będzie się nią zajmował, czesał włosy, pielęgnował ciało. Lubiła, gdy przychodził, było wtedy tak spokojnie, tak cicho. Odprężała się. Nie męczyły jej koszmary czy niespokojne myśli.
Poczuła jak Głos rozczesuje jej włosy, nie wiedziała jednak jakiego były koloru. Skupiła się na jedynej przyjemności od długiego czasu. Rozkoszowała się lekkim łaskotaniem w głowie, a przyjemne uczucie narastało ilekroć Głos dotyka szczotką włosów. Wspaniale.
Nagle coś się stało. Głos znieruchomiał (o ile miał jakieś ciało, bo tego Dziewczyna nie wiedziała). Szarpnął włosy Dziewczyny, a ona usłyszała jak coś spada na ziemię. Niepewna spróbowała otworzyć oczy, ale nie potrafiła. Jak zawsze.
- Już czas… Już czas… - do jej uszu dobiegły gorączkowe szepty Głosu. Nagle i te słowa ucichły.
Coś przytłaczało jej głowę tak, jakby miała zaraz wybuchnąć. Jakaś myśl koniecznie chciała przeniknąć do mózgu wystraszonej i spanikowanej Dziewczyny. Nie mając innego wyjścia oddała się napierającej coraz bardziej myśli. Dreszcz przebiegł jej po plecach, gdy odczytała napis, który się jej ukazał.
Hope Every, 1945r.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hope Every dnia Pon 18:59, 19 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|