Autor |
Wiadomość |
Samson
Nowicjusz
Dołączył: 21 Lut 2012
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraśnik Płeć: mężczyzna
|
|
1 rozdział |
|
Oto pierwszy rozdział książki, którą pomału kontynuuje. Byłbym wdzięczny za opinię, przepraszam za ewentualne literówki.
Rozdział 1
Czy czuliście kiedyś dotyk anioła? Jaki on może być? Niczym aksamit przeszywający od stóp do głów swoim delikatnym muśnięciem na ludzkiej skórze? Czy może miękki jak jedwab, przy dotyku którego możemy beztrosko oddać się w krainę marzeń i snów? Dlaczego dotyk anioła kojarzy nam się zawsze tak samo? Skąd w nas uczucie ciepła, kiedy wypowiadamy ten wyraz? Efekt skojarzeń? Tom'a na pewno w tym momencie to nie obchodziło. Po prostu nie potrafił znaleźć odpowiedniejszego słowa dla postaci, jaka się przed nim jawiła. Bo jak można inaczej określić osobę, która nie chodzi lecz płynie, nie patrzy lecz bada duszę, nie uśmiecha się lecz nadaje życiu sens. I ten właśnie sens odkrył Tom w jej uśmiechu. Zobaczył w nim wszystkie dobre i złe chwile, jakimi obarczył dotychczasowe związki. Dostrzegł wszystkie błędy własnego zachowania. Zrozumiał, dlaczego do tej pory był tak samotny i niezrozumiany. To uczucie zawładnęło nim tak mocno, że żadna z kończyn jego ciała nie była w stanie zrobić najmniejszego ruchu. Stał się bezwładny. Jednak on się tym nie przejmował. Chciał trwać w tym stanie wiecznie. Był to błogi stan oczyszczenia, stan poznania tego co było do tej pory zakryte jego zadufanym ego; stan łaski, jaką dostał od losu; stan, który wydawał się być kawałkiem metafizycznych przyczyn, tworzących odwieczne katharsis. Zobaczył ją znienacka, kiedy wychodziła zza filaru, niosąc pod pachą ostatnie wydanie podręcznika do języka angielskiego. Jej włosy roztapiały się na tle jasnych promieni słonecznych, opadając na smukłe ramiona. Delikatne ręce falowały wzdłuż ciała co raz zwiększając i zmniejszając amplitudę. Nogi zaś przyjmowały idealny układ przy każdym kroku, zachowując idealny kąt rozstawienia. Uśmiechała się do znajomych osób na korytarzu, niczym posłaniec radości przynoszący nowe nadzieje na lepsze jutro. Tom marzył w tej chwili tylko o jednym, skromnym, indywidualnym uśmiechu w jego stronę. Chciał również poczuć jego przeszywającą moc. Być porażonym jego mistyczną energią, która pozostałaby z nim aż do momentu, kiedy spotka ją kolejny raz. Nagle stało się to, co Tom mógł przewidzieć tylko we własnych marzeniach. Zaczęła iść w jego kierunku. Tom czuł jak z każdym krokiem jego tętno staje się coraz wyższe, ciśnienie dochodzi do krytycznego punktu a serce nie wyrabia z pompowaniem krwi do komór. Szła powoli, choć pewnym krokiem. Kiedy była już obok niego, spojrzała na moment w jego oczy, po czym opuściła wzrok i oddała całą sytuację delikatnym uśmiechem w kąciku ust. Odgarniając jeszcze włosy ręką, minęła zafascynowanego młodzieńca, pozostawiając w jego sercu nasienie, które przerodzi się w kwiat codziennych westchnień.
Ze stanu totalnego otępienia wyrwał go dopiero cios w prawe ramię, którego adresatem był wysoki blondyn idący z naprzeciwka.
- Witaj Tom! - młodzieniec nie ukrywał szoku, jaki wywołał wyraz twarzy jego kolegi. Popatrzył się na niego przez chwilę, po czym zniecierpliwiony postanowił jak najszybciej uzyskać odpowiedzi na świeżo narodzone pytania. – Wszystko w porządku? - popatrzył się jeszcze przez moment i postanowił odkryć źródło dziwnego zachowania jego kolegi. Odwróciwszy się ujrzał tłum ludzi śpieszących się na zajęcia, a także poszczególne grupki osób oblegające te same miejsca na każdej przerwie. Dla Jack'a nie był to aż tak fascynujący widok. Raczej codzienna egzystencja na miarę ucznia klasy maturalnej. Tym bardziej nie mógł zrozumieć dziwacznego zachowania swojego kumpla z klasy
– Na kogo tak patrzysz ? Dostałeś nagłego ataku nostalgii ? - Jack zaśmiał się, jednak nie na długo. Twarz Tom'a zawierała w tym momencie na tyle mocną wiązkę wrażeń, że zaczął się o niego martwić. Szturchnął Tom'a za ramię, a gdy nie dawało to żadnego efektu powtórzył czynność po raz kolejny, aż w końcu usta Tom'a wydały z siebie ciągły dźwięk, jakby wydobywający się z samego dna duszy i ciała.
- Ona jest cudowna... - jak tylko Jack to usłyszał, odskoczył na bok
– Kto Tom? - po raz kolejny podążył za wzrokiem swojego kolegi i napotkał niską kobietę w malowanych na rudo włosach. Utykając raz po raz na prawą nogę, pod powiększającym się coraz bardziej ciężarem ciała, zmierzała wolnym krokiem do sali.
– Pani Johanson ?! No stary, rozumiem twoje chęci zapolowania na ostatnią okazję przed końcem roku, ale to chyba delikatna przesada! Czy ty przypadkiem nie dałeś się namówić na nowe cukierki Lao i Pagy? Wyglądasz jakbyś balował z nimi cały weekend!
- Muszę ją zdobyć... - Tom wyraźnie nie przejmował się tym co ma do powiedzenia Jack.
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi?! - Jack miał dość zgadywania co ma Tom na myśli. Zresztą nigdy nie lubił długo czekać na odpowiedź. Jego dochodzenie zostało jednak przerwane odgłosem przeraźliwego dźwięku dzwonka, określającego początek następnej lekcji. Jack nie zastanawiając się dłużej pociągnął Tom'a za sobą do sali.
Zajęcia matematyki, które właśnie miały się zacząć przyprawiały każdego ucznia o zawrót głowy. Sam fakt posiadania świadomości nadchodzących rachunków i zadań, które będą czekały na rozwiązanie nie sprawiało problemu w porównaniu z osobowością pani Clarck, jaką uczniowie muszą się mierzyć cztery razy w tygodniu. Pochodząca z zamożnej rodziny wysoka brunetka trzymała się bardzo dobrze jak na swój wiek. Gorzej sprawy się miały z utrzymaniem porządku moralno-wychowawczego w czasie zajęć. Uczniowie bardzo ubolewali nad presją narzucenia sobie standardów wyższego (sauvar viver'u), z kolei pani Clarck ubolewała nad własną niemocą daru wychowawczego, jaki jawiła wobec uczniów. Najprawdopodobniej jej wyobrażenie o tym, iż każdy inteligentny człowiek posiada rozbudowaną jaźń kulturalną, nie mogło pogodzić się z okrutną rzeczywistością, której musiała doświadczać na każdej lekcji z klasą IV B.
Ryk towarzyszący przy wejściu uczniów do sali, a także głośne śmiechy nabuzowanych hormonami dziewczyn były zabójczą kumulacją dźwięków dla starszej kobiety. Jack i Tom dobrze o tym wiedzieli. Dlatego też zawsze spieszyli aby zdążyć zająć ostatnie miejsca w klasie zanim reszta wejdzie do środka. Był to zabieg mający na celu chęć obejrzenia kolejnego spektaklu różnorodnych barw i kształtów, jakie przyjmowała twarz nauczycielki, kiedy wszyscy wchodzili do sali.
- CISZA!
W klasie natychmiast nastała głucha cisza. Pani Clarck zawsze potrafiła doprowadzić do porządku rozhukanych nastolatków. Tę umiejętność zawdzięczała głównie swojej skrzeczącej barwie głosu. Jednak ta upojna chwila nie trwała długo. Po krótkiej ciszy, kiedy tylko pani Clarck skończyła odczytywanie listy obecności, rozpoczynały się delikatne szmery zwiastujące kolejny huragan wyrazów, zdań i uwag, jakie uczniowie mieli sobie do powiedzenia. Ten moment wykorzystał Jack aby wyciągnąć kolejne informacje od Tom'a.
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi?! - wpatrzony namiętnie w okno Tom, zaczął pomału przenosić wzrok na swojego kumpla.
- Stary... Żebym ja to wiedział...
- Ale co wiedział, Tom?
- Co się dzieje...
- A co ma się dziać?! Spotykam ciebie na korytarzu, otępiałego, jakbyś zobaczył ducha!
- Nie ducha stary... Anioła...
Najwyraźniej dla Jack'a było to już za wiele. Nie mogąc znieść cząstkowych informacji, podniósł głos, aby w ten sposób dotrzeć do głowy Tom'a.
- Jakiego anioła?!
- Thompson, Balck! Co to za gadanie?! Zapraszam do tablicy! - głos pani Clarck był tak donośny że większość klasy podskoczyła ze strachu. Jack i Tom wymienili wymowne spojrzenia, po czym ociężale wyszli z ławki. Obaj wiedzieli co ich czeka. Pani Clarck nawet nie spojrzała się na nich, kiedy podawała im podręcznik.
- Zadanie numer pięć, strona dwieście trzydzieści cztery – dopiero w tym momencie zza jej wielkich okularów dało się dostrzec dwoje źrenic, które niczym laser przeszywały umysły Tom'a i Jack'a – skoro tak wam zależy na rozmowie, to może wytłumaczycie w jaki sposób można rozwiązać to zadanie?
Tom i Jack popatrzyli na siebie, a następnie przenieśli wzrok na porysowaną tablicę. Ich wyraz twarzy wyrażało uczucie zniesmaczenia. Tak też się czuli, jak tylko sobie wyobrazili że muszą sterczeć przed całą klasą i robić za główną atrakcję lekcji. Po chwili dało się słyszeć szydercze szepty.
- Już po nich...
- Przedstawienie czas zacząć!
- Witamy w „mapeth show”!
- Głąby...
Jack nie mógł dłużej tego znieść. Zaczął mówić do nauczycielki w jak najbardziej miły sposób, przełykając ślinę co drugi wyraz.
- Proszę pani, czy nie ma możliwości aby obejść to zadanie? Może spróbujemy je rozwiązać w domu i przyniesiemy wyniki na jutro? – pani Clarck wpatrywała się w młodzieńca nieruchomo, zachowując kamienny wyraz twarzy. Jack'owi dało to nadzieję na powodzenie jego wywodu, dlatego postanowił nadać mu większego znaczenia – Proszę nas zrozumieć... Mój kolega jest w ciężkiej depresji! - Jack mocno złapał Tom'a za ramię – Wczoraj, kiedy wracał ze szkoły goniło go stado psów! - Tom, wyczuwając improwizację swojego kolegi, starał się przybrać jak najbardziej niewinny wyraz twarzy - To było straszne! Chciał uciekać, ale jak tylko ruszył z miejsca poślizgnął się na zgniłym owocu, który jakiś bezmyślny obywatel rzucił beztrosko na ulicę. Te bestie go dopadły, Tom krzyczał, ale nikt nie słyszał jego głosu. Chciał aby było już po wszystkim, aby to się skończyło! Leżąc bezwładnie na ulicy, pogodzony z własnym losem, wspominał tylko jedną rzecz jaka stanęła mu przed oczami. Konik... Mały, czarny konik na biegunach... To z nim Tom zawsze kojarzył sobie bezpieczeństwo i spokój, którego w tym momencie tak bardzo pragnął! - wszyscy zaniemówili, Tom pomału zaczął odwracać się w stronę Jack'a, zaś jego twarz przeistoczyła się z niewinności na zdziwienie, z małą nutką upokorzenia – Proszę sobie wyobrazić jaki to musiał być dla niego szok! On sam wobec sfory psów, a w jego obronie staje jedynie konik z dzieciństwa, utkany w jego myślach! Czy to nie jest dramatyczne?! Na szczęście psy jedynie go powąchały i odeszły. Może go uznali za martwego, a może to właśnie myśl o koniku z dzieciństwa stworzyła wokół niego barierę nie do przekroczenia...
- Albo zapach! - cała sala wybuchnęła śmiechem po uwadze Bob'a. Najgrubszego, w dosłownym sensie, chłopaka w klasie. Był on posiadaczem tak dużych rozmiarów, że ławka przy której siedział odsuwała się nieznacznie, kiedy ten tylko zaczął się śmiać. Po każdym ataku spazmatycznego śmiechu, musiał przysuwać ją do siebie. Klasa znów zatopiła się w donośnym gwarze rozbawionych nastolatków.
- CISZA! - trzask linijki o biurko w magiczny sposób zasiał ciszę wśród IV B. Pani Clarck spojrzała się z pod okularów na zaczerwienionych uczniów. Przyjęła ten sam wyraz twarzy, przy którym przysłuchiwała się historii Jack'a. Jedynie usta w mechaniczny sposób zaczęły wypowiadać poszczególne słowa, akcentując każde z nich – Bardzo ładna historyjka Thompson. Rozumiem, że Ty i Black jesteście świadkami wielu dziwnych zjawisk, jakie was spotykają na każdej drodze. Ale czy możecie chociaż raz uszanować moją osobę i przedmiot, który nauczam? Czy każda lekcja z waszym udziałem musi posiadać elementy nieuwagi? Czy wy w ogóle jesteście w stanie się skupić na godzinę?!
- Ale kiedy wszystko to prawda! - protest Jack'a został skwintowany kilkoma parsknięciami ze strony klasy – Tom naprawdę uciekał...
- DOSYĆ! - cierpliwość pani Clarck dosięgnęła zenitu, co zaowocowało drobną eksplozją maleńkich kropel śliny, które wyleciały z ust nauczycielki, godząc w policzki chłopców. Dziewczyny siedzące w pierwszej ławce, widząc wszystko z bliska, odwróciły się jakby miały wymiotować – Zostaniecie po lekcjach w klasie! I będziecie dotąd siedzieć, aż rozwiążecie to zadanie! Może odrobina wspólnej wiedzy wyjaśni wasze egzystencjalne problemy!
Tom nie był w stanie przez moment skupić się na cyfrach i wykresach, które miał przed sobą. Były dla niego jak tańczące szlaczki, które starają się w swej istocie nadać zadaniu wyższego poziomu trudności. Jack z kolei o zadaniu w ogóle nie myślał. Chodził wzdłuż okna, zatrzymując się co jakiś czas.
- Kelly?! Przez trzy lata chodziła z nami do szkoły, a ty ją dopiero teraz zauważyłeś?!
- Zmieniła się...
- No pewnie! Poczekałeś aż brzydkie kaczątko stanie się łabędziem i przyszedłeś po odbiór – w tym momencie Jack poczuł się niczym aktor na scenie - Kochanie! Tu jestem! Twój książę z bajki! Wybacz, że wcześniej cię nie zauważałem, ale sama wiesz... Lustro - nie czary.
- Nie prawda! Po prostu... Wcześniej... Była inna...
Jack stanął jak wyryty.
- A czy to ma inny wymiar, niż to co przed chwilą powiedziałem? Może powiesz mi jeszcze, że chciałeś z nią wcześniej zagadać, ale brakowało ci odwagi, hmm?
- Żebyś wiedział!
- Jasne! Chyba nie mogłeś znieść jej widoku spod tych wielkich, czerwonych okularów, przydługim swetrze i dziecinnych warkoczykach - Tom wstał gwałtowanie, przewracając krzesło na podłogę.
- Przestań tak o niej mówić!
- To ty przestań się oszukiwać! - na czole Jack'a zaczęła pomału pojawiać się drobna żyłka – Żyjesz obok dziewczyny trzy lata i tak, jak większość chłopaków omijasz ją codziennie bez reakcji. Dopiero kiedy te wakacje odmieniają jej cały wizerunek, połowa szkoły zaczyna za nią ganiać. Uległeś zbiorowemu obłędowi, skazując siebie samego na porażkę. Co ty sobie wyobrażasz?! Że podejdziesz do niej i powiesz „cześć jestem Tom”, a ona rzuci ci się na szyję?!
- Uśmiechnęła się...
- Co? Co się uśmiechnęła?
- Uśmiechnęła się, kiedy mnie mijała...
Jack złapał Tom'a za koszulę tak mocno, że guzik znajdujący się tuż pod szyją młodego bruneta, wystrzelił, odbijając się od biurka.
- Wbij sobie do głowy Tom, że nie masz u niej szans! Dziewczyna tyle czasu czuła się niezauważalna, aż postanowiła się odegrać na wszystkich i coś z sobą zrobić. A ty właśnie wpadłeś w jej sieci! - Jack pomału poluźnił uścisk, puszczając Tom'a – Poza tym z tego co mi wiadomo, to Kelly chodzi z Burnsidem. I wcale nie zapowiada się aby szybko ze sobą skończyli.
Tom poprawił koszulę. Spojrzał na miejsce, na które poleciał jego guzik.
- Rozerwałeś mi koszulę... - Jack poklepał go po ramieniu.
- Przepraszam stary. Nie załamuj się. Ona teraz ma okres bawienia się facetami. Owijania ich wokół palca i pozostawiania samym sobie. To jest jej czas zemsty. A ty na pewno nie chcesz być jej kolejną ofiarą – do Tom'a docierało coraz bardziej, że nie jest w stanie przeciwstawić się argumentom Jack'a. Jego ciało zaczęło być coraz bardziej bezwładne. Oparł się o tylną ławkę i delikatnie pochylił. Niczym umęczony rycerz, ugięty pod ciężarem własnej bezradności – Jak chcesz to pomogę ci poznać fajną dziewczynę. Dzisiaj w „Krypcie” jest pożegnanie wakacji. Spotkajmy się tam o dwudziestej, ok? - kiedy wysoki blondyn nie otrzymał żadnej odpowiedzi, postanowił wyprostować pochylonego Tom'a i poszukać potwierdzenia – ok?
- A co z zadaniem ?
Jack spojrzał na otworzony podręcznik od matematyki. Wyjął telefon i zaczął przeglądać książkę adresową.
Spokojnie. Mam kumpla, który studiuje fizykę. Takie zadania robi w pamięci.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 15:31, 26 Lut 2012 |
|
|
|
|
Lux
Gość
|
|
|
| | Tom'a na pewno w tym momencie to nie obchodziło. |
Od nowej linijki! Zobaczysz, jak to wiele ładniej będzie wyglądało.
| | Bo jak można inaczej określić osobę, która nie chodzi lecz płynie, nie patrzy lecz bada duszę, nie uśmiecha się lecz nadaje życiu sens. |
Przed ,,lecz" przecinki.
| | To uczucie zawładnęło nim tak mocno |
Tu tak mocno, a zdanie wstecz był tak samotny. Powtórzenie, jakby nie spojrzeć.
| | Był to błogi stan oczyszczenia |
Ale mielisz, szczerze powiem. Ja rozumiem, że naleciałość po filozofii, chcesz jakieś rozważania zawrzeć we wstępie, ale fabularnie niczego nie ruszyłeś, a zawalasz tu czytelnika kosmicznymi opisami niczego... do tego w zbitym kawałku tekstu. Rozumiem, że może to prze fora.pl, bo jeśli nie, to kicha totalna. Nie wolno tak tekstu w kupę zbijać, bo wiadomo, że normalnego człowieka raczej do kupy nie ciągnie.
| |
Delikatne ręce falowały wzdłuż ciała co raz zwiększając i zmniejszając amplitudę. |
Coraz razem, a do tego przed nim przecinek.
| | Zaczęła iść w jego kierunku. |
Tu się opis skończył. Enter i dopiero można jechać dalej.
| | ciśnienie dochodzi do krytycznego punktu a serce nie wyrabia z pompowaniem krwi do komór. |
Przecinek przed a.
| | popatrzył się |
Strasznie banalnie brzmi. Przyjrzał, przypatrzył?
| | – Na kogo tak patrzysz ? Dostałeś nagłego ataku nostalgii ? |
No nie... SPACJA WYŁĄCZNIE PO ZNAKU! Nie przed.
| | Jack zaśmiał się, jednak nie na długo |
Zaśmiać się nie da na długo ;D Śmiać się można i długo, ale zaśmiać nie.
| | usta Tom'a wydały z siebie ciągły dźwięk |
Usta nie wydają dźwięku, przez usta on jedynie wychodzi.
| | - Ona jest cudowna... - jak tylko Jack to usłyszał, odskoczył na bok |
Kropka na końcu.
| | – Kto Tom? |
Przecinek przed Tom.
| | – Kto Tom? - po raz kolejny |
Z dużej litery ,,Po raz...".
Wybacz, dalej nie sprawdzam. Polecam najpierw samemu rzucić na tekst okiem, bo się dosłownie ROI od błędów. Co linijka trzeba coś wytykać, a czasami nawet częściej. Tragedia, powiem szczerze. Powinieneś wiedzieć chociaż, że się po znakach zapytania spację stawia, nie przed. Po drugie interpunkcja kuleje okropnie, co wynika - jak mniemam - nie z Twojej niewiedzy, ale z braku pracy nad tekstem. Nie przejrzałeś go zapewne ani razu. Mogę się mylić, ale to w sumie by było na Twoją niekorzyść. Nawet po zakończeniu zdania brakuje w jednym miejscu kropki.
Poza tym rozwlekłe opisy. Nic się nie dzieje, a Ty czytelnikowi podajesz taką pigułę zwartego tekstu z bijącym w oczy patosem. Strasznie się to czyta, naprawdę. Bez jakiegokolwiek podziału na akapity?
Ok, kończę, bo nie sprawdziłem do końca i nie ma się nad czym rozwodzić. Moja rada - sprawdź to. Przemyśl te opisy. Bo jest, moim zdaniem, strasznie. A niewiele trzeba, żeby tekst nabrał nieco kolorów.
Powodzenia!
|
|
Nie 16:17, 26 Lut 2012 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|