Forum Napiszemy   Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
DRAXBAN I JEJ FRAGMENTY ( POWIEŚĆ Z ZAKRESU FANTASY)

 
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Powieści Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
DRAXBAN I JEJ FRAGMENTY ( POWIEŚĆ Z ZAKRESU FANTASY)
Autor Wiadomość
Łukasz
Nowicjusz
Nowicjusz



Dołączył: 03 Lut 2016
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warmia
Płeć: mężczyzna

Post DRAXBAN I JEJ FRAGMENTY ( POWIEŚĆ Z ZAKRESU FANTASY)
PIERWSZE 10 STRON. MIŁEGO CZYTANIA DZIEKUJĘ, ŁUKASZ

DRAXBAN

Wiatr kołysał jesienne liście, las dookoła stwarzał pozorny spokój, tańczył wśród drzew, starych pamiętających wiele, jego lodowaty miły dotyk gładził wszystko. Drogę przemierzał hrabia Artis wysoki czarnowłosy mężczyzna. Oddalił się już znacznie od swojego dworu, ciągle myśląc o tym, co ma do wykonania. Tylko rycerstwo znało tajemnice i tajemne magiczne miejsca. Do jednego z nich czarodziejka Zai właśnie go wysłała. Każdy dwór posiadał opiekuna, opiekunkę parających się magią. Zai rudowłosa brązowooka kobieta zaniepokojona informacją od jednego z rycerzy, niezwłocznie zwróciła się z prośbą o odbiór starodawnego bydlęcego zwoju z nieznanym pismem. Posiadał go rycerz Zelfram, który miał czekać na niego w leśnym kasztelu.Artis nic nie wiedział o zwoju ani co w nim jest, ale bezgranicznie ufał Zai. Wiele rzeczy skrywa ta kraina pomyślał. Są jaskinie, do których lepiej nie wchodzić i lustra, w które lepiej nie patrzeć! Heh, nie pierwszy i ostatni raz posyła mnie przeznaczenie w ramiona nieznanego! Zelfram, tak do niego pojadę, ze spokojem serca, ciekawe, co on tam wygrzebał. Zaczął się do siebie w duchu śmiać.Znał go jeszcze z ostatniej bitwy, w której rozgromili rycerstwo hrabiego Walrada. Walrad za bardzo gospodarzy podatkami uciskał, doszło do tego, że wykradł czarownicy należącej do jego dworu eliksir i popadł w obłęd, co dalej w skutkach rozpętało tę bitwę. Nagle rozważania Artisa przerwał jego koń! Z lasu wyłonił się tuzin dorodnych łań w mgnieniu oka pomyślał o zbliżającej się nocy i o posiłku. Chwycił za włócznię wymierzył ją w zwierzynę. Najmniejsza łania będzie dziś pięknie opiekać się nad ogniem. Przy posiłku chwilę jeszcze rozmyślał o Zai i Zelframie, o tym zwoju, który samego go korcił. Normalne ludzkie uczucie przepełniało jego ciało! Było to uczucie ciekawości. Czuł senność, kładł się już spać, na gałęzi usiadła sowa, zasnął. Sójka okryta lękiem, zraniona. Artis śni, krzyczy. Sójka okryta lękiem, zraniona uleczy skamieniałe bestie, hrabia wykrzywia się, ciało przez sen drży znowu słyszy, postać okryta lękiem uleczy skamieniałe bestie! Widzi we śnie tęczę w niej twarze z żelaza, postać niknie, pozostają głazy. Artis wybudza się zlany potem, jest już widno. Otwiera oczy widzi ptaka odlatującego w lekką mgłę z gryzoniem w dziobie. Artis szepcze do siebie: Zai będziesz musiała wytłumaczyć mi ten sen. Chwycił pergamin i zapisał symbolikę, która pojawiła się w nim: kamienie, sójkę, żelazne twarze... Wstał otarł twarz z potu, ruszył dalej. Wiatr delikatnie szturchał krzewy dzikiego bzu, na którym radośnie metalicznie śpiewały ptaki, podążał pośpiesznie drogą do kasztelu. Pozostały dwa dni drogi. Minionej nocy chciałby by sen uleciał niczym ptactwo gnieżdżące się w dziko rosnących leśnych krzewach. Towarzyszyła mu lekka mgła, wyłaniała się z pola.Za chwilę zniknie za lasem. Artis postanowił zatrzymać się u miejscowego sołtysa na noc. Znali się nie od dziś, nie, dlatego że jakby nie patrząc był hrabią, ale dlatego że często wybierał te drogę jeszcze za młodu, gdy interesowało go wszyscy i wszystko. Pomógł sołtysowi wyleczyć go z klątwy rzuconej przez zazdrosnego sąsiada, który pozazdrościł mu dobytku jak i pięknych córek, które to dobrze wyswatał. Sąsiad Grymek nie mógł mu wybaczyć tego w dodatku, że to on jest wybrany przez ludność, udał się do wiedzmy z woreczkiem złota sam nie był wszakże biedny i poprosił starą czarownicę o to by, jaka strzyga zabiła mu krowy a sołtys Kolec sam miał ogłupieć! Wtedy młody Artis zupełnie nie świadom przyszłych zdarzeń, polował na zwierzynę, gdy Kolec zjawił się obwieszony sznurkiem z różnych martwych ptaków. Mówiąc coś nie zrozumiałego, mając oczy dzikie i smutne, Artis ucząc się od Zai czarów i zaklęć od razu wyczuł, że tu jest coś złego i nadnaturalnego, spojrzał wtedy sołtysowi w oczy i wypowiedział zaklęcie odtruwające:
Srebrny kruk, srebrny ogon
Pióra w ogniu płoną!

W mgnieniu oka sołtysowi Kolcowi otworzyły się usta, oczy na chwile znieruchomiały pojawiła się wokół oczu fioletowa mgiełka, Hrabia nie patrząc chwycił za pleciony wisior z różnych kwiatów, który zawsze miał na szyi. Fioletowa mgiełka została przechwycona przez wisior, sołtys powracając do zdrowia ujrzał blask pomarańczowej poświaty, na wisiorze hrabiego Artisa. Kolca zachwiało wpadł Artisowi w ramiona! Zapłakał, spojrzał na niego lekko go od siebie odsuwając:
- Ktoś ty zacz człowieku? Kolec poczerwieniał z niemocy i wstydu, łzy spływały mu po policzkach, przemówił:
- Ech, drogi Hrabio miejscowy sołtys, ech panie, co się ze mną stało ja niczego nie winien, Artis, przemówił spokojnie:
- Sołtysie na waz klątwa została rzucona, mam tą mgiełkę znaczy klątwę przechwyconą - wskazał na wisior.
Kolec rzekł:
- No panie ja też mam sznurek - odrzekł smutno zdejmując to coś ze głowy, cisnął tym czymś o ziemię i przemówił:
- Klątwa na mnie:
- O to mnie psu brat popamięta oj popamięta, widłami zakłuje, panie jam nie żaden prostaczek, ale żywemu nie popuszczę a i trupa w zaświatach dogonię i jak tymi widłami Panie!

Artis zaczął przemawiać spokojnie:
- Drogi sołtysie:
- Tak! Odrzekł,
-No cóż hmmm! Dojdziemy do wszystkiego, kto co ma ci za złe! Zapraszam hrabicza w moje skromne progi, co ty na to hrabio? Na koń, zatem! Świeżo koszone łąki wydzielały olejki eteryczne, które wywoływały przyjemne uczucie, oddychali pełną piersią, koń hrabiego niósł ich jak dwa piórka nie zważał na ciężar jeźdźców, ominęli stado, śpiewających żurawi dla kolca było to odrodzenie się, słyszał dźwięk trąbek, pomyślał, że to aniołowie grają na instrumentach, drżał przez cały ten czas, mówił do hrabiego:
-Panie, paniczu, co się zemną działo? Ja, jak to bydle rogate, z jakimś powrozem, ze zdechłych ptaków.
- Spokojnie sołtysie wszystkiemu zaradzimy. Sołtys szyderczo się uśmiechnął:
- się Oj zaradzimy, zbliżamy się panie do mojego domostwa. Przed nimi zaczynała się wiejska droga, było widać z daleka drewniany płot a na nim rozrastała się dziko rosnąca róża omszona, trzy wielkie budynki z cegły stodoła, obora oraz chałupa.
- No, no odrzekł hrabia:
- Widać, że tu sołtys mieszka! Wjechali! Kobiety na podwórzu nerwowo rozmawiały z chłopami obrócili się wszyscy na zsiadających jeźdźców, matko! Krzyknęli to Kolec, Kolec.
- Dwa dni Cię nie było jak my tu wszyscy od rozumu odchodzili, gdzie ty był! Kolec chwycił małżonkę i mocno ją przytulił, córki i mężowie radośnie go zaczęli witać, Kolec się odwrócił i rzekł:
- Dosyć tego to jest mój wybawiciel hrabia Artis we własnej postaci, odrzekli:
- O panie.
- Tak, moi drodzy, gdy by nie ten szczęśliwy zbieg okoliczności! Oj gdyby nie ten szczęśliwy zbieg okoliczności! Sołtys uśmiechnął się no chodźmy do chałupy czas Pana ugościć!
Żona sołtysa Marka zaczęła z córkami krzątać się przy posiłku i napitku, mówiła do męża:
- Dwa dni temu poszedłeś doglądać dobytku, coś mamrotałeś o bólach głowy, później już żeś nie wrócił, po tym jak znikłeś, krowy padały jedna po drugiej, my już nie wiedzieli, co robić szukano cię wszędzie ech!
- Marko wpadłem komuś w oko oj wpadłem, to była klątwa rzucona na mnie, na nas, na mój dom.
- Później o tym, jedzmy! Mamy, co świętować, uśmiechnęła się. Na tej okrągłej buzi popłynęły łzy szczęścia, chłopom zaczęło wracać szczęście, i radość ponownie powróciła w te domostwo! Hrabia przemówił:
- Kolcu już czas dowiedzieć się, co to była za zmowa przeciwko tobie i kto winien, niech Marka przyniesie lustro:
- A ma Panie! Prezent ślubny, Marka już się zbliżała z lustrem, hrabia rzekł:
- Teraz czas na zaklęcie:

Srebrny kruk
Koci wzrok
Pokarz nam mrok!

Chwycił za wisior, fioletowa mgiełka wpłynęła w lustro, Artis chwycił ją w palce, trzymał ją prawą ręką, oczy miał koloru fioletu, Kolec chwycił Markę za rękę spojrzeli na siebie! Widział mężczyznę rozmawiającego z czarownicą o mysich włosach, kobieta była odziana w suknię koloru beżowego na szyi miała liść pokrzywy, nagle z lustrem podszedł do nich, spytał:
- Poznajecie ich!
- Tak powiedział, ze zgnębionym głosem:
- To, to Grymek a ta tam to zielarka, czasami bywa na targu, widziałem ją raz czy dwa sprzedaje drób, Artis odrzekł:
- Odejdźcie od lustra!
- Tegom żem jeszcze nie widział żeby ludzie w przedmiocie gadali! Marka stwierdziła to przecież magiczne jest! Marko, Artis zwrócił się do niej:
-Poznajesz ją?
- Tak to ta kwoka, co sprzedaje drób, no, co więcej mogę powiedzieć, mieszka wieś z stąd samotnie życie spędza ani dzieci ani chłopa, ma pomocników gospodaruje jakoś.
- Acha, teraz wysłucham reszty, zagłębił się ponownie w lustro. Ujrzał jak Grymek daje jej sakiewkę i złorzeczy na Kolca ona obiecuje mu spełnienie jego zemsty, odchodzi od niej mgiełka powraca. Lustro jest już zwykłym przedmiotem codziennego użytku. Hrabia spojrzał na nich i powiedział:
- Krowy wybija wam strzyga!
- O matko a jak ludzi pogryzie!
- No a kto te klątwę rzucił ponuro spojrzał Kolec na hrabiego.
- Znacie nijakiego, Grymka? O w mordę ten włóczykij ten, ten bydlak. Marka krzyknęła, trupa na nim nie zostawię:
- hrabio, strzygę to my same potrafią złapać, ale Grymka to poddamy twojemu wyrokowi, przed sąd go panie, przed sąd. Słuchajcie rzekł:
- Nie chcę abyście sami kogokolwiek zabili, zlinczowali, sąd jest dobrym rozwiązaniem, jeżeli chodzi o tego Grymka!
-, Co do strzygi możecie zostać ranni nawet zabici.
- Pomóż, zatem panie, pomóż!
- Dobrze, zatem poproszę o pomoc starego przyjaciela jutro na wieczór pójdziemy na pole!
- Jak mamy się przygotować rzekł Kolec.
- Pewnie macie pod strzechą włócznie czy inną broń?
- Tak panie mamy.
- Jutro, zatem weź swoich chłopaków i ruszymy, teraz czas na spoczynek. Kobiety przysłuchiwały się całej rozmowie. Marka weszła z dziewczynami:
- Kolec ty się nie oddalaj zostań.
-, Ale skończ już Marka to ja miał bym nas od złego nie chronić, ale tato rzekły:
- My się boimy o ciebie.
- Dziadki moje dość tego hrabia rzekł, że nie będziemy sami, będzie ktoś z nim, nie wypytywałem, kto, bo i po co, poradzimy sobie przecież, nie będziemy o nic więcej pytać chodźmy spać! Nazajutrz Kolec wziął Artisa na obchód po gospodarstwie, kobiety zajęły się obowiązkami po uprzedniej dyrektywie by nie zapuszczać się na targ i by nie rozgłaszać, że Kolec powrócił! Ściemniało się chłopi się szykowali, Artis z pełnym rynsztunkiem ich poprosił do siebie.
- Dajcie broń do mnie z nią trzymali włócznię, miecze i widły, nagle zdmuchnął z dłoni pył oręż stała się lżejsza, pojawił się na niej kształt skrzydeł w różnych miejscach. Chłopi spojrzeli na siebie:
- Ciekawe to Panie, ciekawe pewno to symbole orle są! Artis się uśmiechnął i odrzekł:
- Pewnie tak. Spojrzał w niebo na nim rodzina orłów właśnie przeleciała nisko nad dachami zabudowań. Słuchajcie mnie:
- Od tej pory obowiązuje cisza na polu jesteście oddaleni od siebie o 10 metrów, na mój rozkaz rzucacie włóczniami i dobijacie zrozumiano.
- Tak panie, Kolec odrzekł:
- A co to będzie za twój druh? Skoro my mamy rzucać no i dobić.
- To wszystko w swoim czasie, o nic mnie już nie pytaj! Kolec uśmiechnął się i odrzekł:
- Tak jest. Księżycowa poświata otulała krajobraz, krowy spokojnie skubały trawę, chłopi ustawili się, co 10 metrów od siebie, widok ten tak im spowszedniał, że czuli się trochę znudzeni czekaniem na to nocne przeklęte stworzenie! Artis wyjął miecz, klingę przyłożył do głowy zrobił jak dla chłopów śmieszny krok dość głęboki prawą nogą nie ruszając przy tym lewej i zaczął coś głośno mówić, było to zaklęcie;
Smutny ich płacz
Smutny ich śpiew
Latają w słońcu
Gdy usłyszą szatański śmiech!

Podniósł miecz wyżej obiema rękoma unosząc go nad głową. Chłopi ujrzeli nadlatującą szkaradę wyglądającą jak szczur ze skrzydłami tylko bez ogona i futra, to coś chciało już porwać jedną z krów, nagle na niebie wśród gwiazd było widać spadającą kometę i tak wszyscy pomyśleli. Artis mówił dalej:
Pokonaj zło, pokonaj lęk
Upadnij jak poranna rosa, uderz w ziemię!
Spadająca kometa nabierała kształtów był to anioł powierzony ojcu Artisa i jego rodowi. W tym samym momencie, gdy strzyga pochwyciła krowę anioł w mgnieniu oka odciął jej głowę, chłopi oniemieli ujrzeli skrzydlatą postać otaczała ją gwiaździsta poświata, miecz lśnił światłem gwiazd, Artis wskazał ręką powiedział do Kolca:
- Teraz dokończ tą ohydę Kolcowi spochmurniała twarz chwycił włócznię i cisnął ją w ze włok strzygi! Anioł pojawił się przed Artisem i sołtysem. Kolec machnął dłonią na chłopów podeszli do nich znaki z broni znikły, Kolec szepnął Zemkowi by cała reszta jak on, nie rozdziawiała tak gęby.
- Stać mi na baczność dodał!
- Aniele dziękuję odrzekł Artis, anioł spojrzał na niego oczy anioła wydawały się gwiazdami w ciemności, anioł odrzekł:
- Więź dana nam przez twego ojca jest wieczna Artisie uśmiechnął się i odleciał. Chłopi znów ujrzeli coś na kształt komety, pomyśleli, że już zawsze ta noc będzie czymś, co utkwi im w pamięci na wieczność, pokolenia będą śpiewać o tych wydarzeniach! Kolec chwycił za ramię Artisa i powiedział:
- Pókim sołtysem wieś będzie wdzięczna aż po grobową deskę, już na zawsze.
- To połowa naszej drogi sołtysie, dopiero połowa! Ciało nocnego stworzenia zostało dobite, chłopy stwierdzili, że ni to szczur ni to gad, wyłupiaste oczy, morda krecio szczurza, spalili i był spokój! Wrócili do chałupy, napili się miodu na Kolcowej recepturze, zasnęli.Obudziło ich poranne słońce, zasiedli na zewnątrz. Przy posiłku wesoło wśród drzew latały raniuszki i sikorki były ich chmary, Artis rzekł:
- Czas teraz na sąd nad Gmyrkiem i tą wiedźmą.
- Czyń swoją powinność, zatem. Artis udał się na targ Grymek kręcił się wraz z żoną przy koszach z jajkami i leśnymi grzybami, rozmawiali z kobietą o mysich blond włosach! Artis stał stanowisko dalej, słyszał jak żona Grymka przekornie i miło wyraża się o wisiorku z liściem pokrzywy na jej szyi, zachwalali produkty Krywy:
- oj Krywka, Krywa, jakie masz tłuste kaczki, och a ile kozaków i maślaków, patrząc sobie w oczy uśmiechali się do siebie! Artis podszedł do nich, Krywa poczerwieniała, Grymek spojrzał na niego chwycił w rękę jajko i wypił je uderzając skorupką o stół robiąc w niej dziurkę, żona spojrzała na hrabiego i powiedziała:
- Lepiej, że on dla zdrowia niż by miała łasica wychlać i uśmiechnęła się przy tym radośnie. Artis nie wytrzymał i zaczął:
- No to może Panie Grymek coś pokarzę, pokazał im wisior, Krywa zdębiała wydobyła się fioletowa mgła, uderzyła w Grymka i Krywe, zaświeciła się pokrzywa, Artis wypowiedział zaklęcie:
- Płoń ogniu, w nim drewno białe.
Krywa zaczęła się pocić i mdleć słyszała w głowie śpiew anioła zemdlała. Grymek i żona mieli zgnębioną minę taką jakby się przyznali do wszystkiego! Za mną rzekł do nich:
- Byli splątani zaklęciem szli za nim, energia anioła splątała ich z Artisem, chwycił za wisior, pojawił się na niebie kwiat mleczaju rozbłysnął listki rozpierzchły się i żółte światło uderzyło ich w oczy, źrenice im się rozszerzyły, ujrzeli zimną pustkę to był ich loch, w głowach usłyszeli anielskie wyroki pięć lat za klątwę, Krywa zamieniła się w pokrzywę i jako kwiat urosła na łące, którą mijali. Tak się kończy los złoczyńców i wiedzmy. Artis ujrzał znajomy widok, płot, który pozostał, żywopłot z róży omszonej, budynki, słowem tak jakby sielanka chwilowo przerwana tylko na pozór znikła z tego miejsca.
- Hrabia, wybawca nasz powrócił, zagadał Kolec, który wyrósł przy nim w chwili, gdy tylko wjechał na gospodarstwo. Podali sobie ręce.
- Ech sołtysie szmat lat ile to,
- ech paniczu szczęśliwi nie liczą czasu, zwłaszcza tu u nas we wsi z dala od dworu,
-ha ha ha Kobiety w tym czasie wydały na świat synów! Mają łeb na karku, wyobraź sobie Artisie, że wnuki wykupiły posiadłość tego przeklętego truciciela Grymka! Ładnie ziemi wpadło,
- no to widzę, że jest, za co wypić!
- Zapraszam, odpocznij.
- Opowiem ci wszystko przy kolacji! Zaczął od tego, że Zai opiekunka dworu, wpadła w zachwyt zaraz potem w zaniepokojenie, gdy dowiedziała się, że w leśnym kasztelu coś znaleziono z dawnym pismem i rycerz Zelfram czeka na niego, aby tę rzecz od niego odebrać! Jestem podekscytowany, słuchaj nic o tej rzeczy nie wiemy tyle, że Zelfram pilnuje zwoju i też czeka na odpowiedzi!
- Pięknie rycerzu, pięknie. Zbliżała się noc, świetliki dawały światło oświetlając ukryte dzienne piękno ogrodu, śpiew nocnych ptaków słyszalny był w oddali, nietoperze łowiły komary nad jeziorem, które zaczynało się zaraz przy końcu obory, w której spokojnie spały bydlęta. Naturalne łąki pełne kwiatów przynosiły miodowo cytrynowy zapach, żaby kumkały dookoła Kolec i hrabia pili wino zajadając się dziczyzną, powinszowali sobie tych lat i dowcipkowali o pewnej wiedźmie i jej naszyjniku z pokrzywy, zaczęli nucić piosenkę:
Oj ty dziewczyno
Nie zbieraj pokrzywy
Jeno zbieraj mleczy moc!
Gdyż pokrzywa ta zielona
Cię ugryzie i poparzy w nos!

Przyszedł czas by się pożegnać, rzekł Kolec:
- Wiem, że masz w sobie te różne zdolności, które pozwalają ci niejedno przetrwać. Spojrzał na Artisa, to taki podarunek dla Ciebie od nas, Marka okryła mu ramiona ciepłym płaszczem zrobionym z jenotów. Wiele my ich upolowali, łażą wszędzie no i tak pomyślałam, że zrobię jeden więcej, uśmiechnęła się, Artis ją przytulił,
- dziękuję Marka odrzekł, sołtys Kolec uścisnął mu rękę, komu w drogę temu, Artis patrzył na nich dłuższą chwilę, po czym wspólnie z Kolcem wypowiedzieli no tak szczęśliwi czasu nie liczą. Marka zaczęła się radośnie szczerze śmiać. Żegnały go róże omszone i ich zniewalający zapach, ptaki na krzewach śpiewały donośnie, był ich czas, krzewy śnieguliczki już zaczęły owocować, ruszył z kopyta, przeleciał sokół, który gonił za sikorką, ptaki wleciały w krzew białego bzu. Hrabia Artis wzruszony, był już daleko. Wierzchowiec niósł go ponownie w głęboki, piękny las. Słońce lekko skryte w ołowianych chmurach rzucało promienie na całe otoczenie, deszcz spadł z nieba, mroźne powietrze wpływało w płuca, Kolec i Marka przytulili się do siebie, zamknęli wrota i wrócili do obowiązków codziennego dnia. Daleko już od Kolca i jego domostwa, Artis wjechał w ukrytą drogę prowadziła ona do leśnego kasztelu, ciągła się po przez drzewa ostrokrzewów, dębów i świerków. Była niewidoczna dla ludzkiego oka, Artis wypowiedział zaklęcie:
Śpiew żelaznego kruka, powiew ciemnych skrzydeł.
Pióra spadają na gniazdo.
Wisior na szyi Artisa otoczyło czarne pióro, zaświeciło się na różowo. Utworzyła się droga, jego oczy miały ten sam kolor, co pióro kruka, różowo czarne. Droga pozornie tylko bezpieczna wiodła przez szlak, lekko górzysty, łąki kwiatów –ziół były tu pełne, na głazach widać było znaki kapłanów, którzy mieli osadę przy dębowym wzgórzu, gdzie stały stare pradawne białe dęby, których żywica była wartościowym składnikiem magicznym. Artis chciał ich odwiedzić. Te pełne magii istoty od wieków kultywowały własne rytuały, byli bardzo przyjaźni wobec ludności, zdarzało się, że i też pomagali wielu, za pewne podarki i przysługi! Artis postanowił udać się do nich w drodze powrotnej po większą ilość żywicy z białych dębów. Pojawiły się na horyzoncie góry z granitu, górski wąwóz szedł w górę wijąc się jak żmija na pustyni. Dotarł do miejsca, do górskiego szczytu. Dalej już było znacznie prościej, pióro tak jak się pojawiło tak znikło. Górski las, w którym się znajdował, był położony w kształcie litery L, był to las mieszany, stary, świeżo pachniał jesiennymi liśćmi wirującymi wraz z silnymi podmuchami wiatru i opadającymi szeroko na wietrze bogato zdobiąc krajobraz. Dotarł do początku ziem należnych Zelframowi. Owoce kasztanów leżały przy drzewach bujnie usypując ścieżkę do dworu stojącego na końcu lasu. Dwór z granitowych skał był zimny w dotyku, podwórze było ogrodzone drewnianym płotem, na jednym końcu wylądował jastrząb zaśpiewał i pofrunął w las, wyszła przed dwór kobieta z dwójką chłopców trzymając ich obu za ręce. Artis wypowiedział zaklęcie:
Świeć się jesienny liściu
Zbieraj słoneczne promienie i tańcz!
Kobietą okazała się być Kamao opiekunka leśnego kasztelu, ciemnowłosa, niebieskooka o łagodnych rysach twarzy czarodziejka spojrzała na Artisa i powiedziała:
- Chłopcy podejdźcie do hrabiego uśmiechając się przy tym radośnie, chłopcy w połowie drogi przybrali swoją naturalną postać, były to dwa rysie wielkości wierzchowca, ich oczy zapaliły się na żółto i w tym samym czasie zgasły. Artis wesoło zeskoczył z siodła, zanucił uspokajającą melodię do ucha swego konia by ten nie zaczął kopać w obronie swojej i swojego pana, koń już spokojny o ich życie przywitał zwierzęta dmuchając im prosto z chrap w pysk. Artis zaczął głaskać rysie, zbliżył się wraz z nimi do Kamo, wpadli sobie w ramiona. Weszli do środka, wielkie rysie Anxe i Wolxe bawiły się na podwórzu, ludzkim okiem można było ujrzeć wesoło biegające dzieci, chłopców walczących ze sobą. Kamienny dwór wykuty z zimnego granitu miał ciemnowiśniową barwę, dzięki magii dwór w środku niósł woń kwiatów i ziół wytwarzał przyjemne ciepło. Usiedli przy stole drewnianym ciężkim, blat był zrobiony z niebiesko – wiśniowego kamienia, niósł orzeźwiającą ciepłą energię. Kamao przemówiła:
- Zelfram czeka na ciebie Artisie, znalazł zwój z pismem zapomnianym od stuleci, są też na nim rysunki, jest bardzo ciekawy, spojrzałam na niego i myślę, że jest on dość ważny dla naszej krainy dla Draxban!
- Myślę, że kapłani z osady białych dębów będą mogli pomóc byli jednymi z pierwszych, pojawili się za czasów panowania twego rodu, myślę, że chodzi o czasy twego sławnego prapraprzodka, wiemy, że było między nimi różnie, może ten zwój pomoże nam zrozumieć tamten zbieg wydarzeń. Wiesz mogłabym już teraz popracować nad nim, ale to przecież Zai zadanie, więc ja będę czekać na informacje wiesz im prędzej tym lepiej jestem ciekawa cóż on w sobie skrywa.
- Kamao ja też jestem bardzo ciekaw, miałem porozmawiać o moim śnie z Zai, który miałem kilka dni temu.
- Chcesz wina Artisie?


Post został pochwalony 0 razy
Śro 20:21, 03 Lut 2016 Zobacz profil autora
Don Self
Geniusz
Geniusz



Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 554
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: mężczyzna

Post
Tego już nikt nie czyta. Forum dawno zdechło.


Post został pochwalony 0 razy
Sob 16:27, 13 Lut 2016 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Powieści Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin