Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Drogą przeznaczenia rozdz. 1 |
|
To na razie początek i mnie nie zachwycił, ale może pomożecie mi go zmienić, żeby stał się bardziej... spójny. Miłego czytania
*************
1.
Urodziłam się w Seattle, ale przez 12 lat mieszkałam z rodzicami w St. Louis.
Po śmierci mamy opiekował się mną tata. Teraz, gdy zginął, nie mam juz nikogo. Nie chciałam iść do rodziny zastępczej. Wybrałam Dom Dziecka. Czemu? Bo nikt nie zastąpi mamy i taty...
Nowe zdolności pojawiły się z czasem. W dniu 14 urodzin. Potrafiłam wywoływać zjawiska atmosferyczne, zmuszać przedmioty do lewitacji, czytać w myślach... Uczyłam się je potęgować i rozwijać nowe. Teraz, w przeddzień moich 16 urodzinami, umiem bardzo wiele. I wiem, że już nic nie będzie takie jak dawniej. Nigdy...
-Dru Croft! Co ja ci mówiłam o przesiadywaniu na podłodze w łazience dziewcząt?
Nie musiałam nawet podnosić głowy, by wiedzieć, że to Dori. Miła starsza pani, która jako jedyna mnie rozumiała. To właśnie jej powiedziałam o moich zdolnościach, i to ona (jako jedyna) mnie nie wyśmiała, tylko uwierzyła, zanim pokazałam co potrafię.
Stała teraz w drzwiach łazienki kręcąc głową, choć uśmiech, jaki tylko dobra babcia może mieć, ani na chwilę nie zchodził z jej pokrytej zmarszczkami twarzy. Dori miała delikatne, falujace siwe włosy do połowy szyi, wesołe, oczy koloru wypłowiałych dżinsów i sto pięćdziesiąt centymetrów wzrostu.
-Nie możesz tu siedzieć całymi dniami i nie schodzić na śniadanie.
-Przepraszam, Dori...- uśmiechnęłam sie niesmiało.
-Ile razy już to słyszałam... No wstawaj, skarbie. Idziemy.- wyciągneła rękę z zachęcającym uśmiechem.
Zdusiłam rozbawienie i dźwignełam się z pod okna.
-Ale chyba nie wyślesz mnie do tej bandy rozwrzeszczanych dzieciaków?- spytałam z nadzieją, jednocześnie wiedźąc już, jaka padnie odpowiedź.
Dori popatrzyła na mnie karcąco, lecz po chwili znów na jej uroczą twarz wpłynął pogodny uśmiech.
-Niech ci będzie. Ale zjesz w kuchni. Dru, czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, jaka jesteś chuda? Trzeba cię trochę podtuczyć!
To prawda. Byłam chuda, ale nie koścista. Mama zawsze mówiła, że jestem szczupła. Cóż... Tata zostałam. Miałam mleczną cerę, "urocze" rumieńce oblewające (zbyt często) ładnie zarysowane policzki, zgrabny nos i przenikliwe oczy. One własnie podobały mi się naj bardziej. Bardzo wyraziste, w kolorze intensywnego, ale jasnego granatu. Czyste, ciemno- niebieskie oczy, które zmysłowo osłaniał wachlarz, długich, czarnych rzęs. Wysoka, długonoga dziewczyna o czekoladowych włosach, z naturalnymi, miedziano- złotymi pasmami, o uwodzicielskim spojrzeniu (choć wcale tego nie pragnełam) i zmysłowych ustach, które przywodziły na mysl płatki młodych, czerwonych róż.- tak, to właśnie ja. Cóż... w sumie, byłam ładna... Choc zupełnie nie potrzebnie. I tak byłam wyrzutkiem. Choć pewnie z wyboru. Specjalnie izolowałam się od świata, uciekałam przed hałasem i ludźmi. Tak było od śmierci rodziców. Zdążyłam się juz przyzwyczaić, że chłopcy omijali mnie szerokim łukiem, a dziewczyny szturchały naśmiewając sie i szepcząc o siebie nawzajem "wariatka", jak bym tego nie słyszała. To było normalne. Wiedziałam, że tak będzie, od kiedy tu przyjechałam. Nie chciałam być taka jak inni. Dostałam własny pokój, jeśli tak to właśnie można nazwać. Wszyscy siś buntowali, gdy proponowano, bym się do nich wprowadziła. Więc dostał mi się stary schowek na miotły. Właściwie, to Dori- kucharka- go dla mnie załatwiła, widząc jak bardzo nie chcę dzielić pokoju z bandą naśmiewających się ze mnie dziewczyn. Pomogła mi go posprzątać i przenieść mopy, szczotki i wiadra do składziku. Schowek był mały, ale zmieściło się tam łóżko, biórko i krzesło, komoda na ubrania, lustro, szafka nocna i skrzynia, w której trzymałam wszystkie pamiątki po rodzicach i duże pódło, które dostałam od mamy, lecz nie otworzyłam go jak do tąd. Czekałam, na jakąś ważną okazję. Chwilę, gdy bedę czegoś potrzebować, w nadziei, że tam własnie to znajdę. Na Obdrapanych, szarych ścianach powiesiłam kilka zdjęć rodziców, a na biórku i komodzie postawiłam zdjęcia, któresama zrobiłam, gdy przed śmiercią taty dostałam jego aparat. Byl profesjonalny, bo ojciec był fotografem. Teraz fotografowałam, by przelać swoje uczucia na kliszę.
Razem z Dori zrobiłysmy w piwnicy ciemnię, gdzie mogłam w spokoju wywoływać zdjęcia. Spendzałam tam sporo czasu, podobnie, jak w wielu innych miejscach, o których nikt nie wiedział, lub przynajmniej nie miał zamiaru tam wchodzić.
Dori była moja jedyną przyjaciółką. Traktowałam ja jak własna babcię, a że była kucharką i robiła mi ciasteczka (tylko mi, bo innych nie lubiła aż tak bardzo), łatwo było mi uważac ją za miłą, staruszkę, choć w rzeczywistosci była twardsza niż większość chłopaków zamieszkujących ten Dom Dziecka.
Ruszyłyśmy do kuchni, a gdy przechodziłam koło drzwi frontowych poczułam przyjemny, lekko drażniacy zapach geranium, który zmaterializował się i przybrał ksztaut białego pióra, dumnie dryfujacego w powietrzu, zbyt dużego jednak, by mogło być ptasie. Złapałam je zwinnie zanim upadło. Przyjrzałam się mu trzymajac delikatnie ułożone na dłoni. Po chwili pióro stanęło w płomieniach, jakby ktoś przyłożył do niego zapałkę. Malutkie płomyczki nie pażyły mnie jednak w rękę. Były przyjemnie ciepłe...Pióro szybko spłoneło, w tym samym czasie mozna by po prostu pstryknąć palcami, i zmnieniło się w biały pył, który otulił mnie znów delikatnym zapachem geranium...
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 20:05, 27 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Pon 18:24, 27 Wrz 2010 |
|
|
|
|
Lux
Gość
|
|
|
EDIT: Piszę to z przodu, żebyś przeczytała przed resztą. Sprawa jest tego rodzaju, że pomyliłem Cię z Don Selfem, bo macie takie same awatary. Wybacz więc pomyłkę i żeby się mieli forumowicze z czego pośmiać, to zostawię tą wypowiedź taką, jaką ją stworzyłem ;D
Po pierwsze: dlaczego wszystko jest pogrubione?
| | falujace siwo- białe włosy |
Albo siwe, albo białe moim zdaniem. Z siwo-białymi się jeszcze nie spotkałem. W ogóle z białymi się chyba nie spotkałem, bo to zastępcze określenie... właśnie siwych.
| | błękitne oczy wyglądające jak wypłowiałe dżinsy |
Oczy porównane do dżinsów... dość dziwnie. Mnie się to nie podoba, ale to Twoje opowiadanie/powieść, więc jak chcesz.
| | swoje ukochane metr pięćdziesiat wzrostu.
|
Dlaczego niby ukochane? Też tak dziwnie wpasowane określenie.
| | wyciągneła rękę z zachęcającym uśmiechem. |
Z dużej litery zdanie.
| | Zdusiłam rozbawienie i dźwignełam się z pod okna. |
Spod
| | "urocze" rumieńce na wysokości kości policzkowych |
Z tymi kościami policzkowymi też jakoś dziwnie. Może po prostu na policzkach by były owe rumieńca, ale jeszcze inaczej: rumiane policzki. Tak, to ostatnie chyba najlepsze, bo rumieńce to zjawisko przelotne... że tak ujmę ;D
| | One własnie podobały mi się naj bardziej. |
Najbardziej.
| | Byłam wysoką, długonogą dziewczyną o czekoladowych włosach, z naturalnymi, miedziano- złotymi pasmami. |
Tu tak jakbyś zaczynał opis od początku. Jakoś inaczej trzeba zbudować to zdanie, najlepiej bez byłam. Mam nadzieję, że rozumiesz moje intencje?
| | Choc zupełnie nie potrzebnie. |
Niepotrzebnie.
Ogólnie w pierwszym akapicie tego dłuższego fragmentu opisowego (mam nadzieję, że dość jasno to przedstawiłem) jest strasznie dużo zwrotów typu był, być, byłam, było itp... To oczywiście błąd nie jest, ale lepiej by było, jakbyś nieco to poprawił. Wiem, to ciężka sprawa, bo każdy chyba z nas ma z tym problem. Taka tradycja, można powiedzieć ;D
| | ekko drażniacy zapach geranium, który zmaterializował się i przybrał ksztaut białego pióra, które po chwili |
powtarza się który.
Dobra, skończyłem. Ogólnie tekst nie nuży, ale i nie wciąga za bardzo, bo nie ma tu w zasadzie nic wciągającego. Wstęp zapowiadał się ciekawie, ale dalej praktycznie nic. Może to po prostu taki fragment, możliwe, bo przecież powieść nie opiera się jedynie na bezustannej akcji. Także to nie jest minus. Niewiele więcej mogę powiedzieć, prócz tego, że poprzedni Twój tekst/teksty był(y) lepsze.
Ale oczywiście nie jest źle. W każdym razie powodzenia i dużo weny na przyszłość i teraźniejszość ;D
Ostatnio zmieniony przez Lux dnia Pon 20:20, 27 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Pon 19:40, 27 Wrz 2010 |
|
|
Gość
|
Re: Drogą przeznaczenia rozdz. 1 |
|
Witaj JustKathy ! Jak wiesz, jestem "Wonderful Boy" z zapytaj. No, więc jak już obiecałem przeczytam Twój tekst. Niestety, chyba nie będę mógł zbytnio pomóc, bo jestem amatorem, ale na forum jest wiele innych doświadczonych użytkowników. No, więc zaczynam czytać...
| | Teraz, w przeddzień moich 16 urodzinami
|
W przeddzień moich 16 urodzin. Nie pasuję mi to jakoś. Moim zdaniem powinno być chyba " szesnastych urodzin".Tak samo było tu z czternastymi urodzinami, ale tą kwestię zostawiam do rozważenia innym...
| | Miła starsza pani, która jako jedyna mnie rozumiała.
|
Uciekł gdzieś przecinek. Miła, starsza pani, która jako jedyna mnie rozumiała
| | To właśnie jej powiedziałam o moich zdolnościach, i to ona (jako jedyna)
|
Chyba nie musi być przecinka. Myślę, że nie musisz tu już wstawiać tego " (jako jedyna)", ponieważ zostało zaznaczone to w poprzednim zdaniu.
| | No wstawaj, skarbie.
|
Tutaj prawdopodobnie powinno być inaczej. No, wstawaj skarbie.
| | naj bardziej
|
najbardziej
| | które zmysłowo osłaniał wachlarz, długich, czarnych rzęs..
|
Bez pierwszego przecinka. które zmysłowo osłaniał wachlarz długich, czarnych rzęs...
| | Choc zupełnie nie potrzebnie. I tak byłam wyrzutkiem. Choć pewnie z wyboru.
|
Powtórzenie.
| | pódło
|
pudło.
| | do tąd
|
Chyba powinno być dotąd.
| | Czekałam, na jakąś ważną okazję
|
Prawdopodobnie bez przecinka.
| | Na Obdrapanych, szarych ścianach powiesiłam kilka zdjęć rodziców, a na biórku i komodzie postawiłam zdjęcia
|
Biurku. Powtórzenie
| | Byl profesjonalny, bo ojciec był fotografem. Teraz fotografowałam
|
Nie jestem pewny co do tego powtórzenia.
| | Spendzałam
|
Spędzałam.
| | o których nikt nie wiedział, lub przynajmniej nie miał zamiaru tam wchodzić.
|
Chyba bez przecinka.
| | ksztaut
|
Kształt.
[quote="JustKathy"]białego pióra, które po chwili zaczęło opadać przemieniając się w prawdziwe, dumnie dryfujace w powietrzu, pióro
Powtórzenie.
No, więc tak. Tekst mi się podobał, nie był oczywiście jakiś bardzo ciekawy i wciągający, ale mi się podobał. Te błędy, które tu wyznaczyłem mogą być pomyłkami, ponieważ jestem amatorem i często się mylę, więc w takim przypadku proszę o poprawienie.
Ogólnie owy fragment tekstu mi się podobał. Czekam na kolejny
|
|
Pon 20:02, 27 Wrz 2010 |
|
|
Graphoman
Minister wielki koronny
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
Błędy wytknięte, więc tylko piszę co sądzę:
Nie jest genialnie. Mogłoby być znacznie lepiej, jednak nie jest też źle.
Pisz, pisz, pisz, pisz, pisz, pisz, pisz, czytaj, czytaj, czytaj, czytaj i jeszcze trochę pisz, pisz, pisz, pisz.
Taka rada dla każdego, kto chce pisać lepiej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pon 23:41, 27 Wrz 2010 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|