Autor |
Wiadomość |
Graphoman
Minister wielki koronny
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: mężczyzna
|
|
Metamorfoza, cz.II Zew Natury, Rozdział I |
|
Witam!
Dawno nic nie zamieszczałem, więc przyszła pora, żeby Was pozadręczać.
Jest to początek drugiej części mojego głównego projektu - Metamorfoza. Bardzo krótki, może później zamieszczę coś jeszcze, ale nie mam znowu tak wiele, więc to się jeszcze zobaczy.
Proszę o ocenę i w miarę możliwości, chociaż pobieżne sprawdzenie.
Z góry dziękuję...
Nie ma co się rozpisywać, miłego czytania.
Aha! Tekst nie przeglądany, więc może być sporo błędów.
Był ciepły, bezwietrzny poranek. Na niebie nie widać było ani jednej chmurki, co zwiastowało upalne popołudnie.
Nad rzeką unosiła się jeszcze cieniutka, niemal nieuchwytna warstewka mgły, która pozostała po nocnym chłodzie sprawiając, że krajobraz nabrał pewnej dozy tajemniczości.
Nagle mętna woda zabulgotała i wypluła na brzeg dziwnego stwora przypominającego dużego szczupaka z przerośniętą płetwą grzbietową i długimi, masywnymi, sumiastymi wąsami.
Zwierzę zatrzepotało i znieruchomiało poruszając jedynie skrzelami i próbując zaczerpnąć tchu. Stwora powoli zaczęła pożerać mlecznobiała poświata, a gdy ogarnęła go całego, zaczął on zmieniać swą postać, rosnąć i przybierać kształt ludzkiej sylwetki.
Poświata powoli rozproszyła się pozostawiając stojącego na brzegu, przemoczonego człowieka samego.
Był to dość młody, przystojny i muskularny chłopak. Jego surowa twarz o ostrych rysach nie przedstawiała żadnego uczucia, a najbliżej jej było do rybiej obojętności. Czarne włosy, nie przycinane od co najmniej miesiąca zdobiły jego czoło w nieregularnej burzy luźnych kosmyków.
Chłopak rozejrzał się i ruszył w stronę pobliskiego drzewa, pod którym mógł skryć się w cieniu i spokojnie wyschnąć.
Zrzucił więc swój plecak i poszedł nazbierać chrustu na opał. Kilka chwil później, zdjąwszy z siebie tunikę, grzał się przy słodkim, delikatnym płomieniu niewielkiego ogniska.
Z plecaka wyciągnął kawałek suszonego mięsa i odgryzł solidny kęs. Przeżuwając z zasępioną twarzą spoglądał w nicość zastanawiając się w którą stronę musi teraz ruszyć.
Nagle, jakiś szelest i delikatne poruszenie w krzakach sprawiły, że młodzieniec poderwał się na równe nogi. Spojrzał w stronę z której przed chwilą nadszedł dźwięk i powoli ruszył ku niskim, gęstym krzewom. Gdy był dostatecznie blisko skoczył ku roślinom z wprost zwierzęcą zaciętością, warcząc, drapiąc i gryząc zupełnie jakby był wilkiem, jednak jedyne co padło jego ofiarą, to sterta liści i kilka gałęzi.
Chłopak zdenerwowany rozejrzał się i powęszył nieco, lecz nie znalazłszy niczego wrócił do obozowiska by dokończyć jedzenie i wyruszyć w dalszą drogę.
Spakowawszy plecak zarzucił go na plecy i przyklęknął pochylając głowę i szepcząc coś niezrozumiałego w obcym języku.
Szybko wstał i z błyskawiczną szybkością sięgnął po niewielki sztylet przytroczony do pasa.
Jego klinga była nieco zakrzywiona, a ostrze zdobiły dziwne, runiczne napisy.
Chłopak delikatnie naciął skórę na wewnętrznej stronie lewej dłoni i schowawszy sztylet złożył ręce ze sobą.
Ze splotu zaczęła powoli wyciekać krew, która jednak nie opadała na ziemię,
a wyparowywała będąc jeszcze w powietrzu dając znać o potężnej magii używanej w pobliżu.
Od dłoni zaczęła się rozlewać biała poświata ogarniając całą postać chłopaka i sprawiając, że zaczął się on zmniejszać i deformować. Chwilę potem na ziemi nie stał już ten sam młodzieniec, a dość wyrośnięty orzeł, który lustrując okolicę swym przenikliwym wzrokiem wzbił się w powietrze i ruszył na północ.
Nie zdążył jednak ulecieć stu metrów, gdy usłyszał sykliwe słowa zaklęcia Czarnoksięskiego, a po chwili dostrzegł fioletowy promień zaklęcia.
Orzeł nawet nie próbował oponować, lecz zaczął gwałtownie zmieniać kierunek i wysokość lotu by zdekoncentrować przeciwnika.
Niestety nie udało się to i inkantacja została zakończona i przypieczętowana. Orzeł poczuł nagły ból, a następnie tylko coraz większe osłabienie, aż w końcu odwrócenie przemiany.
Na wysokości przeszło trzydziestu metrów ptak błyskawicznie zamienił się powrotem w człowieka i runął na ziemię z ogromną prędkością.
Chłopak spojrzał jeszcze w bok na podchodzącego do niego czarnoksiężnika odzianego w czerń. Z jego Artefaktu Skupienia powoli sączyła się resztka magii.
Mag podszedł bliżej i zdzielił chłopaka w głowę pozbawiając go przytomności.
Coś się dziwnego stało z enterami, przepraszam za dyskomfort.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 22:24, 29 Sie 2010 |
|
|
|
|
yoko
Mentor
Dołączył: 07 Cze 2010
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z szarego papieru Płeć: kobieta
|
|
|
|
Mówiąc szczerze, byłam strasznie ciekawa tej ,,metamorfozy'', gdy wspominałeś o niej w podcastcie.
| | tóra pozostała po nocnym chłodzie sprawiając, że krajobraz nabrał pewnej dozy tajemniczości. |
Po ,, chłodzie''. W myśl tego, że należy tam stawiać przecinki.
| | Zwierzę zatrzepotało i znieruchomiało poruszając jedynie skrzelami i próbując zaczerpnąć tchu. |
Po ,,znieruchomiało''.
| | Poświata powoli rozproszyła się pozostawiając stojącego na brzegu, przemoczonego człowieka samego. |
Po ,,rozproszyła się''.
| | Zrzucił więc swój plecak |
Myślałam, że nie miał przy sobie nic, że był nagi.
| | Przeżuwając z zasępioną twarzą spoglądał w nicość zastanawiając się w którą stronę musi teraz ruszyć. |
Nagmatwałeś.
Zacząłeś od imiesłowu i przeszedłeś do czynności, a zaraz potem znowu do imiesłowu.
Ułożyć to inaczej należy.
| | Nagle, jakiś szelest i delikatne poruszenie w krzakach sprawiły, że młodzieniec poderwał się na równe nogi. |
Bez przecinka po ,,nagle''.
| | Gdy był dostatecznie blisko skoczył ku roślinom z wprost zwierzęcą zaciętością, warcząc, drapiąc i gryząc zupełnie jakby był wilkiem, jednak jedyne co padło jego ofiarą, to sterta liści i kilka gałęzi. |
Po ,,blisko''.
| | lecz nie znalazłszy niczego wrócił do obozowiska by dokończyć jedzenie |
Po ,,niczego''.
| | Spakowawszy plecak zarzucił go na plecy i przyklęknął pochylając głowę |
Po ,,plecak'' i ,,przyklęknął''.
| | i i schowawszy sztylet złożył ręce ze sobą. |
Po ,,sztylet''.
| | która jednak nie opadała na ziemię,
a wyparowywała będąc jeszcze w powietrzu dając znać o potężnej magii |
Po ,,wyparowała''. Między powietrzu a dając ,,i''.
| | Od dłoni zaczęła się rozlewać biała poświata ogarniając całą postać |
Po ,,poświata''.
| | który lustrując okolicę swym przenikliwym wzrokiem wzbił się w powietrze i ruszył na północ.
|
Po ,,wzrokiem''.
| | Nie zdążył jednak ulecieć stu metrów, gdy usłyszał sykliwe słowa zaklęcia Czarnoksięskiego, a po chwili dostrzegł fioletowy promień zaklęcia. |
Bez tego pierwszego zaklęcia, tak myślę.
| | Mag podszedł bliżej i zdzielił chłopaka w głowę pozbawiając go przytomności. |
Po ,,głowę''.
| | Zrzucił więc swój plecak i poszedł nazbierać chrustu na opał. |
A jednak zaczynasz zdanie od spójnika, bo przecież do zdanie spokojnie można byłoby dodać do poprzedniego. Zwłaszcza że zamieniłeś tylko kolejność.
Więc zrzucił...
Co do powieści... Fabuły nie można ocenić, bo nie ma za bardzo jak. Co do warsztatu, nie jest źle, jest dobrze, nawet bardzo dobrze
Podobało mi się. Tekst nie był strasznie długi, więc postarałam się znaleźć wszystkie błędy, ale ciemno już, a sama ciągle piszę i niestety literki mi się zlewają.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez yoko dnia Nie 23:24, 29 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Nie 23:01, 29 Sie 2010 |
|
|
Graphoman
Minister wielki koronny
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
Dzięki wielkie. Jak widzę to same przecinki, poza chyba dwoma błędami. To chyba nieźle, choć i fragment krótki.
Mogę jeszcze kawałek w sumie wstawić... Przejrzę tylko.
Aha! Fabuły nie oceniaj, przynajmniej na razie, bo to przez jakiś czas będzie heroic. A tutaj nie ma czego oceniać. Później dopiero coś się zmieni, baardzo zmieni i wtedy może być ciekawie, ale do tego momentu nawet w powieści nie dotarłem, to jeszcze trochę zajmie, szczególnie że teraz rok szkolny się zaczyna... Chciałbym pójść do szkoły pisarskiej:)
No to jak Wam(yoko:) się chce, to mogę jeszcze trochę wstawić, tylko teraz trochę dłużej...
Chłopak obudził się w nieznanym sobie otoczeniu, więc odruchowo próbował się poderwać, lecz szmaty służące za opatrunek skutecznie zdławiły jego próby w zarodku.
Zamiast jednak próbować natychmiast je z siebie zedrzeć, chłopak rozejrzał się spokojnie po pomieszczeniu.
Była to niewielka, skromna izba, najpewniej zamieszkana przez prostego chłopa. Zastanawiał się dlaczego tu jest. Powoli zaczynał przypominać sobie odwrócenie przemiany i zaklęcie Czarnoksiężnika, który podchodzi do niego...
Jego rozmyślania przerwał młodzieniec, który wszedł do domu niosąc wiadro pełne wody.
Chłopak miał najwyżej dwanaście lat, lecz wyglądał mizernie i niezdrowo. Postawił swoje brzemię na ziemi i spojrzał w stronę posłania. Gdy zobaczył wlepiającego w niego wzrok młodzieńca wzdrygnął się i odskoczył.
Chory widząc jego przerażenie powiedział łagodnym głosem:
- Nie bój się, nic ci nie zrobię. – chłopak wyraźnie uspokojony zapewnieniem podszedł bliżej.
- Dziękuję za pomoc. Bez ciebie niechybnie bym zginął.
- Ja cię tylko znalazłem. To moja matka cię wyleczyła. Jest zielarką w naszej wiosce. – głos chłopaka był jeszcze nieco piskliwy, ale już z wolna nabierał mocy dorosłego mężczyzny.
- W takim razie gdy tylko ją zobaczysz, podziękuj jej ode mnie. Ja muszę ruszać dalej. – mężczyzna spróbował wstać, ale opatrunki siłą przytrzymały go na posłaniu.
Najpierw próbował je z siebie zdjąć, ale gdy do izby weszła nadzwyczaj piękna kobieta nucąc coś pod nosem natychmiast go powstrzymała.
- Musisz jeszcze odpoczywać. Poleżysz tu co najmniej tydzień. – Jej głos był aksamitny i delikatny jak poranna rosa na łące.
- Nie chcę być dla ciebie obciążeniem, pani. – zaoponował młodzieniec znów próbując wstać.
- Nie jesteś. Nie narzekamy na niedostatek jedzenia, a zioła zbieramy sami.
Chłopak pokiwał głową widząc zawziętość niewiasty, która najwyraźniej nie zamierzała odstąpić.
- Dobrze... – powiedział w końcu – Ale tylko tydzień, później ruszam w drogę.
Kobieta uśmiechnęła się i wstała wracając do swoich zajęć.
Chłopiec natomiast podszedł bliżej i usiadł obok chorego wpatrując się w ziemię.
- Ciekawy widok, nieprawdaż? – zapytał młodzieniec spoglądając na swojego wybawcę.
Chłopak podniósł wzrok i uśmiechnął się nieznacznie.
- Jak cię zwą, mały druhu? – zapytał po chwili milczenia młodzieniec, widząc, że mały jest zbyt nieśmiały, by swobodnie rozmawiać z obcym. W tej wiosce musiało być niewielu przejezdnych...
- Jestem Arel, panie.
- Panie? Nie jestem szlachcicem. Mów mi jak równemu sobie. – ofuknął go młodzieniec.
- A jak ja mogę mówić do ciebie? – po chwili zapytał Arel.
- Tak lepiej. Zwą mnie Hergon. Pochodzę z Re’evan, to daleko na północy.
Kobieta słysząc rozmowę wtrąciła się:
- A co zacnego wędrowca sprowadza aż tutaj?
- Gdzież ja zacnego? Toż to na dworze bardziej zacni ode mnie są. – zaśmiał się Hergon, lecz po chwili odpowiedział na pytanie – Opuściłem swoje rodzinne miasto w poszukiwaniu przygód i godnego sposobu zarobkowania, lecz niestety zawędrowałem aż tutaj i nadal nic nie znalazłem.
Kobieta była widać usatysfakcjonowana odpowiedzią, bo wróciła do swoich zajęć.
W chwilę potem do izby wszedł wysoki i barczysty mężczyzna z obfitą, krzaczastą brodą, lecz miłym wyrazem twarzy.
- Widzem, że jaśnie pan siem obudził. – jego sposób mówienia był trudny do zrozumienia, ale nie przeszkadzał on zbytnio Hergonowi, bo podczas swoich długich podróży często korzystał z gościnności chłopów.
- Gdziem ja jasny pan? Tyś jest większy ode mnie, boś mnie przyjął pod swą strzechę,
miast zostawić na pożarcie wilkom w lesie.
Chłop roześmiał się w głos i siadł do stołu czekając na strawę. Zjadł w milczeniu i już miał wychodzić, gdy Hergon zatrzymał go jeszcze.
- Dziękuję ci za gościnę, jutro wyruszam, nie chcę być dla was ciężarem.
Chłop już miał coś powiedzieć, ale przerwała mu jego żona:
- Nigdzie nie pójdziesz! Jesteś zbyt osłabiony.
- Niech idzie, jak chce. – Chłop wydawał się nieco bardziej zasępiony i znużony niż wcześniej.
Powiedziawszy to wyszedł pozostawiając za sobą nieprzeniknioną ciszę, która jednak po kilku chwilach została przerwana przez uwijającą się w kuchni chłopkę.
Nie zaczęło jeszcze świtać, gdy Hergon ostrożnie wstał i zebrał swoje rzeczy. Wyciągnął z sakiewki trzy złote monety i położył je na swoim posłaniu, po czym najciszej jak mógł wyszedł na zewnątrz. Wioska była zaledwie kilkoma lepiankami, które nieco przekrzywione stały po obu stronach traktu. Naokoło rozciągały się wielkie połacie na wpół ściętych pól uprawnych.
Hergon westchnął ciężko i ruszył traktem na północ, tak jak wcześniej zamierzał. Nie chciał się jeszcze zmieniać, bo jego magia zapewne obudziłaby całą okolicę i zdemaskowała go. Nie zdążył jednak ujść nawet stu metrów, gdy dogonił go mały Arel krzycząc z daleka, by wracał. Hergon natychmiast podbiegł do niego i uciszył, lecz wtem odezwała się głęboka rana brzucha i młodzieniec upadł na ziemię. Malec już miał biec po swoją matkę, gdy potężny, głośny wybuch zatrzymał go w miejscu. Nieopodal ostatniego domu w południowej części wioski uderzyła wielka kula ognia, która podpaliła część domostw i fragment pobliskiego pola.
Po chwili, zdezorientowani chłopi powybiegali z domów i pokrzykując zaczęli gasić pożar. Mały Arel też próbował rwać się do pomocy, lecz Hergon zatrzymał go i próbował odciągnąć od wioski.
- Puść! Muszę im pomóc! – krzyczał malec próbując oswobodzić się z silnego uścisku młodzieńca.
- Jesteś za mały i tak wiele nie zdziałasz. Schowaj się w lesie! – rozkazał mu młodzieniec z taką dozą perswazji, że Arel nawet nie zaprotestował.
Tymczasem Hergon ruszył by pomóc w gaszeniu pożaru, lecz nagle poczuł, jak coś w jego głowie głośno protestuje. Młodzieniec zatrzymał się nagle i czekał na to, co się za chwilę wydarzy. Nie musiał jednak zbyt długo czekać, bo po chwili w ziemię poczęły uderzać kolejne potężne zaklęcia, które poniszczyły domostwa i pozabijały niemal wszystkich chłopów żyjących w wiosce. Jedynym ocalałym budynkiem był spichlerz.
Gdy ostatnie zaklęcie uderzyło, w jednej chwili zapadła wszechobecna cisza przerywana tylko cichym strzelaniem płonących domostw i krótkimi jękami niedobitków.
Hergon wiedział, że tak potężna magia mogła być użyta tylko przez Czarnoksiężników. Nie mylił się. Z dymu poczęli wyłaniać się ludzie odziani w ciemne szaty, dzierżący w rękach magiczne kryształy, w których znajdowały się dusze ich ofiar, a które dawały im najpotężniejszą moc magiczną w całym Enderlandzie.
Hergon właśnie zdał sobie sprawę, że stoi na środku traktu, naprzeciw kilku Czarnoksiężnikom, którzy mogliby zmieść go w jednej chwili. Natychmiast ruszył w stronę zarośli nieopodal traktu i skulił się starając ukryć swoją obecność.
Cichy szelest nieopodal zwrócił jego uwagę. Mały Arel skradał się próbując pomóc swoim rodzicom, którzy mimo ciężkich poparzeń cały czas żyli. Hergon najpierw chciał ratować wyłącznie siebie, ale nie wiedzieć czemu poczuł się odpowiedzialny za tego chłopca. Przeklinając się w myślach szybko zmienił się w czarnego wilka i podbiegł do niego, chwytając go w ostatnim momencie. Arel właśnie miał wybiec ze swej kryjówki. Młodzieniec znów wrócił do swojej pierwotnej formy, czego malec nawet nie spostrzegł.
- Postradałeś rozum? Oni cię zabiją! – Hergon próbował być jak najbardziej ostry nie podnosząc głosu.
- Muszę... ratować... moich... rodziców! – mówił Arel próbując wyrwać się z uścisku młodzieńca.
- Dla nich jest już za późno, lecz ty możesz się jeszcze uratować. Teraz mnie znienawidzisz, ale kiedyś jeszcze podziękujesz. – Powiedział Hergon przygniatając malca swoim ciałem i uniemożliwiając jakikolwiek ruch.
Arel mógł teraz tylko obserwować jak jeden z Czarnoksiężników podchodzi do jego rodziców i wysyła śmiertelny promień magii. Malec próbował krzyczeć, lecz ręka Hergona nie pozwoliła mu nawet na taką manifestację swojego gniewu. Jedyne co mógł zrobić to łkać cicho i czekać na świt.
Zaczęło się trochę rozwałki i czuć tego heroica, ale to zamierzone. Później wszystko się wyjaśni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pon 7:59, 30 Sie 2010 |
|
|
yoko
Mentor
Dołączył: 07 Cze 2010
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z szarego papieru Płeć: kobieta
|
|
|
|
| | Zastanawiał się dlaczego tu jest |
Po ,,zastanawiał się''.
| | który wszedł do domu niosąc wiadro pełne wody. |
Po ,,domu''.
| | Gdy zobaczył wlepiającego w niego wzrok młodzieńca wzdrygnął się i odskoczył. |
Po ,,młodzieńca''.
| | Chory widząc jego przerażenie powiedział łagodnym głosem: |
Po ,,przerażenie''.
| | Nie bój się, nic ci nie zrobię. – chłopak wyraźnie uspokojony zapewnieniem podszedł bliżej. |
,,Chłopak'' z dużej.
| | Jest zielarką w naszej wiosce. – głos chłopaka |
Również z dużej ,,głos''.
| | Ja muszę ruszać dalej. – mężczyzna spróbował wstać, |
To samo.
| | ale gdy do izby weszła nadzwyczaj piękna kobieta nucąc coś pod nosem natychmiast go powstrzymała. |
Po ,,kobieta'' i ,,nosem''.
| | - Nie chcę być dla ciebie obciążeniem, pani. – zaoponował młodzieniec znów próbując wstać.
|
Bez kropki po ,,pani'' i przecinek po ,,młodzieniec''.
| | Chłopak pokiwał głową widząc zawziętość niewiasty |
Po ,,głową''.
| | wstała wracając do swoich zajęć. |
Po ,,wstała''.
| | usiadł obok chorego wpatrując się w ziemię. |
Po ,,chorego''.
Teraz nie wiem, czy stawiasz te przecinki. W poprzednim fragmencie stawiałeś, ale zazwyczaj przy odmianie na końcówkę ,,-wszy'', ale to to samo co słowa z końcówką ,,-ący''.
| | zapytał młodzieniec spoglądając na swojego wybawcę. |
Po ,,młodzieniec''.
| | - Panie? Nie jestem szlachcicem. Mów mi jak równemu sobie. – ofuknął go młodzieniec. |
Bez kropki po ,,sobie''.
| | Kobieta słysząc rozmowę wtrąciła się: |
Po ,,rozmowę''.
| | ziej zacni ode mnie są. – zaśmiał się Hergon, |
Z dużej ,,zaśmiał''.
| | Widzem, że jaśnie pan siem obudził. – jego sposób mówienia był trudny do zrozumienia, ale nie przeszkadzał on zbytnio |
Też ,,jego'' z dużej.
| | siadł do stołu czekając na strawę |
Po ,,stołu''.
| | Powiedziawszy to wyszedł pozostawiając za sobą nieprzeniknioną ciszę |
Po ,,to'' i ,,wyszedł''.
| | po czym najciszej jak mógł wyszedł na zewnątrz. |
Po ,,mógł''.
| | gdy dogonił go mały Arel krzycząc z daleka, by wracał. |
Po ,Arel''.
| | Malec już miał biec po swoją matkę, gdy potężny, głośny wybuch zatrzymał go w miejscu. |
Zatrzymał na miejscu?
| | Po chwili, zdezorientowani chłopi powybiegali z domów i pokrzykując zaczęli gasić pożar. |
Bez pierwszego przecinka, a za to postawić go należy po ,,pokrzykując''.
| | rzyczał malec próbując oswobodzić się z silnego uścisku młodzieńca. |
Po ,,malec''.
| | i skulił się starając ukryć swoją obecność. |
Po ,,skulił się''.
| | Mały Arel skradał się próbując pomóc swoim rodzicom, |
Po ,,Się''.
| | . Przeklinając się w myślach szybko zmienił się w czarnego wilka |
Po ,,myślach''.
| | Hergon próbował być jak najbardziej ostry nie podnosząc głosu. |
Po ,,ostry''.
| | ówił Arel próbując wyrwać się z uścisku młodzieńca. |
Po ,,arel''.
| | Dla nich jest już za późno, lecz ty możesz się jeszcze uratować. Teraz mnie znienawidzisz, ale kiedyś jeszcze podziękujesz. – Powiedział Hergon przygniatając malca swoim ciałem i uniemożliwiając jakikolwiek ruch. |
Bez kropki po ,,podziękujesz'', ,,powiedział'' z małej i przecinek po ,,Hergon''.
| | Arel mógł teraz tylko obserwować jak jeden z Czarnoksiężników podchodzi do jego rodziców |
Po ,,obserwować''.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez yoko dnia Pon 10:45, 30 Sie 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Pon 10:23, 30 Sie 2010 |
|
|
Lux
Gość
|
|
|
Człowieku (Young), nawet nie mogę sobie przypomnieć, kiedy ostatnio jakiś Twój tekst fantasy czytałem. Po prostu już nie pamiętam. Ostatnio, to chyba był Świat Iluzji, czyli bardzo dawno. Fragmenty Metamorfozy, które mi wysyłałeś wszystkie były w SF, także zabieram się za czytanie. Sprawdzać nie będę (nie zamierzam, a wiadomo, że to może się zmienić), tylko ogólnie kilka słów (ta, już widzę, te kilka słów ;D) tylko napiszę.
Dobra, chyba faktycznie będzie krótko, bo nie za bardzo wiem, co napisać. Przeczytałem zaledwie pierwszy fragment, ale postaram się dzisiaj wszystko nadrobić. Na razie muszę jednak wrócić do Najemników.
Ogólnie stylistycznie chyba dobrze. Rzuciły mi się w oczy tylko dwie rzeczy. Pierwsza, znacznie bardziej: chłopak jest w tej wiosce zaledwie chwilę i już dochodzi do rozwałki. Moim zdaniem tutaj trzeba by nieco przedłużyć. Ja sam z owym przedłużaniem mam problem. Teraz właśnie w Najemnikach konieczny jest taki zabieg, bo zwyczajnie musi trochę trwać to uspokojenie akcji, żeby potem się wszystko ożywiło. Takie uspokajanie, spowolnienie akcji jest jednak konieczne, choć dość trudne, bo w zasadzie nie wiadomo, o czym pisać... i tak, miało być kilka słów.
Dobra, teraz tylko rada: musisz, moim zdaniem, nieco przeciągnąć ten moment przybycia Czarnoksiężników. Ale jak? Prost, musisz zapoznać czytelnika z Arelem i jego rodziną. Kiedy jest ta rozwałka, Arel jest zrozpaczony i mimo dobrego opisu, ciężko wczuć się w jego rozpacz do osób (jego rodziców), których czytelnik praktycznie nie zna. Gdybyś przedstawił jakąś scenę typu: Hergon siedzi na łonie natury i rozmyśla. Widzi wspólnie pracującą i cieszącą się rodzinę Arela. Opis jakiś, jak oni razem właśnie pracują, czy rozmawiają, śmieją się itp. Wtedy czytelnik sam poczuje smutek, a przynajmniej powinien... chyba, że nie czyta tej książki dla przyjemności, tylko np. jako lekturę szkolną ;D
Dobra, drugiego minusa nie opisuję, bo w zasadzie to zarzut wyssany z palca.
Oczywiście nie musisz się stosować do tego, co napisałem powyżej, bo ja NIE JESTEM żadnym mistrzem, tylko takim samym amatorem, jak wy.
Kończę te ,,kilka słów"... drugi fragment z chęcią przeczytam wieczorem, albo chociaż jak jakąś przerwę zrobię w pisaniu.
|
|
Pon 10:32, 30 Sie 2010 |
|
|
Graphoman
Minister wielki koronny
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
Dobra, drugiego minusa nie opisuję, bo w zasadzie to zarzut wyssany z palca.
Ale powiedz o co chodziło, wezmę pod uwagę wszystko.
A do pomysłu przedłużenia może się zastosuję, muszę pomyśleć CO tam wstawić, bo to zawsze jest problem - pisać o niczym, pisać na zwłokę. Ale mam nadzieje, że coś wyjdzie.
Wielkie dzięki Yoko za sprawdzenie, widzę że dotarłaś do połowy tekstu, ale jednak i tak dzięki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pon 10:38, 30 Sie 2010 |
|
|
Lux
Gość
|
|
|
Nie, drugiego minusa nie opiszę, bo on niewielkie ma znaczenie. ;D
Ogólnie powiem tylko, że bardzo przyjemnie się czytało mimo niewielkiego wyrwania z kontekstu. To znaczy, ja pamiętam nieco resztę, kiedyś mi wszystko opisywałeś na PW ;D
|
|
Pon 10:40, 30 Sie 2010 |
|
|
Graphoman
Minister wielki koronny
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
Czemu wyrwania z kontekstu?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pon 10:43, 30 Sie 2010 |
|
|
yoko
Mentor
Dołączył: 07 Cze 2010
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z szarego papieru Płeć: kobieta
|
|
|
|
Tyle z wyłapanych błędów. Przychylam się do opinii Luxa, wszystko dzieje się za szybko. Rozumiem chęć przejścia do akcji, ale jednak chwila spokoju też jest potrzebna. Mógłbyś dać fragmenty, gdzie główny bohater pokazuje swoją naturę, aby czytelnik mógł go poznać, bo, póki co, oprócz faktów wydarzeń mało o nim wiadomo.
Niekoniecznie musi nastąpić poznanie rodziców tego małego, bo równie dobrze można by później, wnioskuję, że ten malec będzie miał do czynienia z głównym bohaterem przez jakiś czas, opisać jego żal i opowieści podczas wspólnej wędrówki. Cokolwiek, w każdym razie takie przestoje potrafią być ciekawe, a potem potęgują akcję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pon 10:45, 30 Sie 2010 |
|
|
Graphoman
Minister wielki koronny
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
Opisy bohaterów, takie dokładniejsze, będą później, kiedy już będą razem podróżować i się uczyć. O tym dowiecie się (lub dowiedzielibyście się) w kolejnym fragmencie, którego jednak na razie nie zamieszczę muszę jeszcze trochę popisać i wkleić kawałek przestoju.
Na samym początku chciałem uniknąć szczegółów, to jest tylko sam początek, wprowadzenie, kawałek dalej będzie dokładniejszy opis i opisywanie ich historii.
Jednak teraz dam Hergonowi jeszcze ze dwa dni wypoczywania, jest przecież jeszcze za słaby, dopiero później będzie chciał uciec.
A samo nadejście Czarnoksiężników odwlecze się trochę już po ataku. Tutaj będzie bardziej rozbudowany fragment próby ratowania rodziców i ocalenie przez Hergona.
Pewnie zauważyliście, że choć pojawiła się zupełnie nowa zdolność - przemiana - nie jest dokładnie opisana, tym zajmę się podczas szkolenia.
Dlatego część błędów wytkniętych tutaj mogę obalić, ale większość jest słuszna i bardzo za nie dziękuję. Znaczy za pokazanie ich, bo samych błędów nie lubię
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pon 10:51, 30 Sie 2010 |
|
|
Lux
Gość
|
|
|
Ogólnie wyrwana z kontekstu, bo nie wiadomo, skąd Hergon wziął się w tej wiosce. Jest tylko coś wspomniane o Czarnoksiężnikach, ale poza tym, to niewiele wiadomo. Ogólnie w czytaniu to nie przeszkadza.
|
|
Pon 10:53, 30 Sie 2010 |
|
|
yoko
Mentor
Dołączył: 07 Cze 2010
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z szarego papieru Płeć: kobieta
|
|
|
|
W sumie to jest wytłumaczone, znalazł go tamten chłopak, a jego matka mu pomogła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pon 10:54, 30 Sie 2010 |
|
|
Lux
Gość
|
|
|
Tak, tak, to prawda, ale co się z nim stało nie... chwila, chyba, że to tak ma być. Może faktycznie ja gafę walnąłem? Muszę to jeszcze raz przejrzeć.
|
|
Pon 10:55, 30 Sie 2010 |
|
|
Graphoman
Minister wielki koronny
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
Tak, tak, to prawda, ale co się z nim stało nie... chwila, chyba, że to tak ma być. Może faktycznie ja gafę walnąłem? Muszę to jeszcze raz przejrzeć.
Wiadomo, Czarnoksiężnik go strącił, kiedy zamieniał się w orła.
Później będzie wyjaśnione, że Czarnoksiężnicy szukają tego Metamorfomaga, bo jego zdolności są unikalne, a oni chcą je zbadać. Oczywiście nie bez uszczerbku na zdrowiu obiektu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pon 12:26, 30 Sie 2010 |
|
|
Lux
Gość
|
|
|
Niech to! Dopiero zdałem sobie sprawę, że przeczytałem i napisałem kilka słów na temat tego drugiego fragmentu. Teraz już wiadomo skąd ta niejasność. Na początku jest wszystko, a ja tego nie widziałem... ech, moja spostrzegawczość jest powalająca.
|
|
Pon 15:50, 30 Sie 2010 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|