Olimpia
Nowicjusz
Dołączył: 29 Paź 2023
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: kobieta
|
|
Megumi (1) |
|
Nazywam się Megumi Yōkai Sato, a oto moje więzienie. Przypomina mi o tym każdy krok po twardych deskach, każdy wdech suchego Zachradzkiego powietrza, każda twarz, którą mijam. Właśnie tutaj, w domu Yōkai, moje pochodzenie i status określają mnie bardziej, niż ja sama.
Mój wielopokoleniowy ród nie składa się ze zwykłych ludzi. Naszym przodkiem jest Akki - kitsune o czarnej jak noc sierści. Wybrał on sobie urodziwą Tomoko do rytuału wzniesienia najświętszej kapłanki. Młoda kobieta zginęła w ogromnych męczarniach przy porodzie i wydała na świat półdemona – Kenichi. Zapoczątkowało to krwawy i bezlitosny wiek niepokoju w osadzie samurajskiej. Potęga Kenichiego była ogromna. Był wstanie, dla zabawy łamać wszelkie kości napotkanym samurajom, jego oczy mogły podporządkować sobie każdego, a swoją potęgą sprowadzał regularnie nad osadę burzę piaskową. Doceniał jedynie silnych wojowników, słabi byli osobiście przez niego katowani - nawet do śmierci. Żył dumny ze swojej siły i posłuchu jakie miał wśród ludu. Nikt nie był w stanie mu się przeciwstawić, a nawet jego śmierć nie zatrzymała koła nienawiści i okrucieństwa jakie sprowadził na ten świat.
Dopiero po pięciu pokoleniach od narodzin Kenichi’ego sytuacja w osadzie uległa zmianie. Wpływ na to miało pojawienie się Kuchrata - niebieskiego smoka. Stanął on na czele osady, wybił najgroźniejszych prowokatorów i przejął pieczę nad samurajami. Wprowadził za pomocą ogłoszonych przez siebie praw ład oraz porządek. Jednak zdaniem Starszyzny Yōkai była to wymuszona dyktatura i prześladowanie naszego rodu. Potomkowie Akki’ego, żeby przetrwać, musieli mimo swojej woli i wiary dostosować się do narzuconych reguł oraz zasad. Jednak, do dnia dzisiejszego, część osób w rodzinie odziedziczyła mieszankę ludzkiej oraz nadnaturalnej krwi demonów.
Trzydzieści lat temu w osadzie pojawiła się tajemnicza kobieta. Żądała pilnego spotkania z ówczesną Głową Rodziny klanu Yōkai. Kobietę zbywano śmiechem. Jednak upór jej był tak wielki oraz męczący dla mieszkańców, że w końcu najważniejszy z rodu zgodził się na rozmowę. Wszystko, byle jak najszybciej odprawić kobietę. Owa kobiata przedstawiła się jako szamanka. Wyjawiła wizję, która pojawiała jej się każdej nocy. Ogłosiła, że w roku Ognistego Tygrysa urodzi się dziecko, które na nowo przypomni światu świetność klanu Yōkai. W tym właśnie roku w klanie na świat przyszła trójka dzieci: Tsuyoshi, Makoto oraz… ja.
Moje przyjście na świat nie należało do zwyczajnych. Ojciec, należący do ścisłej grupy fanatyków, znając przepowiednię nie chciał pozostawić wyboru losowi. Pragnął, aby to dziecko z jego własnej krwi było ogłoszonym przez szamankę zbawicielem klanu. Dlatego też postanowił podczas moich narodzin przeprowadzić skomplikowany rytuał z Księgi Krwii. Skrupulatnie się do niego przygotowywał - przez całe osiem miesięcy, od kiedy dowiedział się, że matka jest przy nadziei. Poświęcił na to tak wiele czasu, że gdy zorientował się, że nowonarodzona jest dziewczynką, nie zakończył ceremoniału. Być może chciał ze wszystkich sił wierzyć, że chociaż jestem kobietą, dam mu to czego pragnie najbardziej – być bliżej Akki’ego.
W naszej trójce pokładane były wielkie nadzieje. Od najmłodszych lat byliśmy zmuszani do ciągłych treningów i nauk. Tsuyoshi wykazywał ogromne predyspozycje bitewne. Wszystkie sztuki walki w osadzie łapał z zadziwiającą szybkością. Nie obawiał się ran podczas treningu oraz dzierżenia przerażającej, w oczach dziecka, broni. Makoto natomiast górował na zajęciach umysłowych, zwłaszcza wymagających talentów muzycznych. Jako młodzieniec jednym utworem granym na flecie potrafił wzruszyć do łez nawet najtwardszego wojownika. Chociaż jego umiejętności były wyjątkowe, Starszyzna kontynuowała jego treningi z czystego poczucia obowiązku. Nie wierzyli, że dziecko urodzone w zewnętrznej gałęzi może okazać się wybrańcem. Ja natomiast jako dziewczynka od początku byłam na przegranej pozycji. Ojciec długo błagał bym w ogóle została dopuszczona do nauk wraz z pozostałą dwójką. Gdy w końcu rodziciel otrzymał przyzwolenie, w wieku dwóch lat zostałam odciągnięta od matki. Przeniesiono mnie do pałacu, gdzie zajęłam przygotowany już dla mnie futon obok Tsuyoshi’ego i Makoto.
Ćwiczenia siłowe oraz umysłowe odbywały się codziennie, po kilka godzin. Niestety na żadnych zajęciach nie byłam prymusem. Zawsze zajmowałam drugie miejsce. Ojciec w każdym możliwym momencie mi to wypominał, przez co czułam się gorsza. Uwielbiał zaznaczać jak bardzo się na mnie zawiódł i jaką hańbę przynoszę bliskim. Nie pomagały też docinki Tsuyoshi’ego i przezwisko przez niego mi nadane – Druga. Jedyne ukojenie znajdowałam w rozmowach z zawsze przyjaznym Makoto oraz mojej prywatnej służki – Eriko. Kobieta należała do odległej gałęzi, która od wielu pokoleń służyła wyżej urodzonym w domu Yōkai. Zawsze uczynna, uśmiechnięta i ciepła. Uwielbiałam, gdy opowiadała mi stare legendy i pomagała w trudnych chwilach. Traktowałam ją jak matkę, ponieważ z biologiczną zakazano mi się widywać.
Z ojcem też nie miałam głębokich więzi. Wolno mi było, jak pozostałej dwójce dzieci, widywać się z rodzicem jedynie raz w tygodniu, podczas niedzielnego obiadu. Gdy miałam sześć lat przy takim właśnie posiłku, rodziciel zdradził, że mam trzyletnią siostrę. Bardzo pragnęłam się z nią spotkać. Liczyłam, że będzie moją bratnią duszą, powierniczką i towarzyszką zabaw. Po tygodniach moich błagań Starszyzna zezwoliła na nasze spotkanie. Otrzymałam nawet dzień wolny od zajęć, więc cały poranek spędziłam z Eriko na przygotowaniach. Chciałam, żeby tego dnia wszystko wyszło idealnie. Gdy w końcu nadszedł upragniony czas w pokoju spotkań pojawiła się słodka dziewczynka, o włosach tak ciemnych, że w świetle wydawały się wręcz niebieskie. Za nią stała piękna kobieta o przerażających, zimnych oczach. Patrząc w nie czułam niepokój oraz strach, więc skupiłam wzrok jedynie na siostrze. Z uśmiechem i wyciągniętymi rączkami zaczęłam podchodzić do małej dziewczynki, ale na drodze stanęła jej starsza towarzyszka.
- Nie dotkniesz mojej córki.
Zszokował mnie agresywny ton kobiety. Zatrzymałam się w pół kroku i po kilku długich sekundach zrozumiałam. Czy dzisiaj nie dosyć, że było dane mi poznać siostrę, to jeszcze i matkę? Byłam szczęśliwa, ale nie rozumiałam wcześniej wypowiedzianych słów oraz zachowania. Czemu miały tyle jadu i bólu w sobie?
- Pani Sato, nie spodziewaliśmy się Pani dzisiaj – odpowiedziała Eriko – Jeżeli uprzedziłaby nas Pani o przybyciu z pewnością byłybyśmy w stanie odpowiednio Panią powitać i ugościć.
To tylko potwierdziło moje przypuszczenia. Przede mną stały dwie najważniejsze osoby w moim życiu: matka wraz z siostrą.
- Nie było potrzeby ogłaszać mojego przyjazdu. Jesteśmy tu tylko na chwilę i jedynie przez nakaz Starszyzny – kobieta odwróciła się w moją stronę – Chciałaś poznać swoją siostrę. To jest Youko. Już nigdy więcej jej nie zobaczysz.
Postawa matki mnie zszokowała. Nie wiedziałam co mam zrobić, co powiedzieć. Spojrzałam na Eriko szukając wsparcia. Jak to - nie zobaczę?
- Czemu nie mogę widywać się z siostrą? – wstrzymałam oddech i odwróciłam się w stronę gości - Mamo, czemu mnie nie odwiedzasz?
- Nie nazywaj mnie tak. Nie jestem twoją matką. To, że ze mnie wyszłaś nie czyni cię moją córką. Jak mogłabym być rodzicem czegoś... takiego. – Wskazała palcem w moją stronę z obrzydzeniem na twarzy - Wiesz ile przez ciebie przeszłam? Nie mogłam nawet się przeciwstawić temu co twój ojciec robił podczas twych narodzin. Doprowadziłaś mnie do ruiny!
Miałam wrażenie, że zamarzłam. Nie wiedziałam co powinnam zrobić czy odpowiedzieć. Czułam ogromny ból, chociaż rany z ostatniego treningu już się zagoiły. To słowa matki trafiły we mnie.
- Ale ja chcę być z wami! – krzyknęłam z rozpaczą – Pragnę zamienić się miejscami z Youko.
Usłyszałam plask, a dopiero po sekundzie poczułam piekący ból na policzku. Matka mnie spoliczkowała. To był pierwszy i ostatni raz jak ktoś podniósł na mnie rękę, z wyjątkiem ćwiczeń.
- Jak śmiesz? Wiesz co Youko przechodzi? Czy nie widzisz w jak żałosnej sytuacji się znajduje? Być ciągle porównywana do starszej siostry, bez możliwości dorównania ci nawet w najmniejszym stopniu. Niedoceniana i wyśmiewana za plecami. Żałuję, że przyczyniłam się do twoich narodzin.
Matka zaczęła ronić łzy. Wylało się ich wiele, jednak nie w mojej intencji. Były one skierowane wyłącznie dla mojej młodszej siostry. Czas jakby przyśpieszył. Eriko odciągnęła moją wyrywającą się matkę i zawołała strażników. Wyciągnęli ją siłą, wierzgającą oraz krzyczącą, na moich oczach. Przestraszona, zapłakana Youko pobiegła za nią. Ja natomiast zostałam w pokoju ze służką. Nie czułam jednak jej obecności – byłam samotna. Tak bardzo samotna. Tej nocy zasnęłam dosyć szybko, zmęczona i odwodniona, przez ilość wylanych łez. To był ostatni raz, kiedy dane mi było rozmawiać z matką.
Post został pochwalony 0 razy
|
|