Autor |
Wiadomość |
Ashes
Grafoman
Dołączył: 28 Gru 2010
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Za górami..za lasami... Płeć: mężczyzna
|
|
Myśliwy |
|
Witajcie po długiej przerwie!
Dzisiaj chciałbym zaprezentować moje krótkie opowiadanie, któe napisałem wczoraj. Wiem, że nie jest idealne ale chciałym poznać waszą opinię. Lekko wzorowałem się książką Misery co pewnie widać, ale mam nadzieję, ze nie za bardzo. Bardzo proszę o wasze opinie.
Obudził się. Jego ciemno zielone oczy wpatrywały się w niegdyś biały sufit. Westchnął. Opuścił nogi na podłogę i wstawszy, nałożył na siebie szary szlafrok kupiony kilka lat temu na przecenie. Wsunął stopy do ciepłych kapci i powłóczył się mimowolnie w stronę pieca. Był to nieduży, czarny piecyk, który staruszek dostał od syna. Pociągnął za rączkę i otworzył pokrywę. Ogień dogasał. Starzec przeklną pod nosem i schylił się do skrzyni postawionej tuż obok pieca w której mieściło się drewno. Wyciągnął dwie duże gałęzie, zgniótł je i wrzucił do ognia. Zamknął pokrywę i udał się do spiżarni. Jego poranny rytuał zawsze kończył przegląd trofeów. Dzisiaj tak jak wczoraj i przedwczoraj, stanął przed „Ścianą Zwycięstw” obwieszoną głowami oraz wypchanymi stworzeniami. Wszystkie je zdobył sam przy pomocy swej wiernej strzelby. On niedołężny staruszek, on wspaniały myśliwy. Stał tak i napawał się dumą. „Moje skarby, moje dzieci” myślał i uśmiechał się szczerze. W końcu doszedł do wniosku, że czas coś przekąsić. Poczłapał do starej, żółtej lodówki. Otworzył drzwi i patrzył. Nie licząc walających się po półkach liści sałaty i karaluchów była pusta. Przeklną i jak za pomocą zaklęcia wszystko mu się przypomniało. Był czwartek. Jedyny dzień, kiedy on pustelnik z głuszy wsiadał do swej starej, czerwonej skody i jechał do Krynicy by uzupełnić zapasy. Nie chciało mu się jechać, nie chciał uruchamiać samochodu, nie lubił nim jeździć. Nienawidził tych mechanicznych koni od czasów wojny, kiedy to uciekł z płonącego Volkswagena. Wsiadając za kierownicę czuł się obserwowany i miał wrażenie, że drzwi na niego napierają i go zmiażdżą. Tego poranka obudził się głodny , bolała go głowa. Nie chciał do tego dorzucić jeszcze przykrości związanych z jazdą, więc postanowił zapolować. Po krótkim oporządzeniu się, sięgnął ze szklanej gabloty swego wiernego Winchestera i nałożywszy na siebie płaszcz i góralski kapelusz, wyszedł z chaty. Było zimno, śnieg padał całą noc i teraz sięgał do kolan. Starzec jak to miał w zwyczaju, znów przeklną i zaczął przeć przed siebie. Miał zamiar dojść do polany, gdzie często pasły się sarny. Idąc przed siebie, stawiając z wielkim wysiłkiem kolejny krok w grubą warstwę śniegu, rozmyślał o synu. Jego pierworodny, Michał, wyjechał do Stanów Zjednoczonych w celu zarobkowych. Obiecywał ojcu, że jak wróci to obaj będą pływali w dolarach. Pewnej nocy jednak do staruszka doszła wieść, że jego syn został zasztyletowany na Manhattanie w Nowym Jorku. Od tamtego czasu starzec na dobre stracił kontakt z cywilizacją i zamieszkał opuszczoną chatę leśniczego, stojącą na skraju lasu. Szedł wolno, sapał. Mimo wielkiego wysiłku i problemów z sercem, myśliwy postanowił doprowadzić nawet nie zaczęte polowanie do końca. W końcu zobaczył przed sobą ambonę, a za nią polane. Uradował się niezmiernie i powolnym krokiem wszedł na szczyt wieżyczki. Usiadł na dobrze znanej mu drewnianej ławie, a strzelbę oparł o barierkę. Wypatrywał zwierzyny. Bezskutecznie. Zmęczony, odchylił głowę do tyłu i począł nucić starą góralską pieśń.
Iwan zatrzymał swojego srebrnego Forda Focusa na skraju lasu. Dzisiaj jego wielki plan miał zostać wcielony w życie. Postawił sobie cel i obiecał, że za wszelką cenę go osiągnie. Namaluje najlepszy obraz w jego trzy letniej karierze malarskiej. Co prawda wcześniej miał na koncie sukcesy, a jego prace zostały nawet wystawione w Krynickim Domu Zdrojowym, jednak czuł wielki niedosyt. Potrzebował pracy, która go wybije ponad wszystkich innych malarzy. Potrzebował Mona Lizy Da Vinciego, potrzebował Krzyku Muncha, potrzebował Guernicy Picassa, potrzebował dzieła. Zmotywowany i zadowolony wysiadł z samochodu i wyjął z bagażnika sztalugę, płótno oraz małą skrzynkę z farbami i pędzlami. Musiał się odpowiednio ustawić, już tydzień wcześniej postanowił co namaluje. Będzie to zaśnieżona polana. Jednak nie miał być to zwykły pejzaż. Musiał znaleźć się tam jakiś dodatek, symbol, który zazwyczaj decydował o popularności obrazu. Kilka dni wcześniej, w hotelu, obmyślił co to będzie. Miał zamiar naszkicować na niebie twarz boga. Niby nic a jednak tak dużo. Pełno alegorii, pełno symboli, pełno znaczeń. Zarzuciwszy sztangę na ramie, chwycił płótno lewą ręką, a skrzynkę prawą. Był gotowy do drogi. Rozpoczął wędrówkę do swojej ziemi obiecanej. Nie była ona jednak łatwa. Gruba warstwa śniegu skutecznie przeszkadzała mu w marszu, stawiając nogi w zaspy, wyjmował je z wielkim trudem. Szybko się zmęczył, jednak szedł dalej. W końcu ujrzał przed sobą polanę, była wielka i zaśnieżona. Taką jaką sobie wymarzył. Zatrzymał się na niewielkim wzniesieniu i rozstawił sprzęt. Zaczął pracę.
Myśliwy obudził się. Nucąc zasnął, zdrzemnął się. Nienawidził tego. Będąc nie młodym człowiekiem, robił sobie drzemki co kilka godzin. Zawsze budził się obolały i jeszcze bardziej zmęczony. Tym razem jednak było inaczej. Ból w krzyżu ustąpił tak jak i nogi. Był zadowolony. Dopiero po chwili uprzytomnił sobie gdzie jest i po co. Ambona, zwierzyna, Winchester. Otrząsnął się i wyjął z kieszeni płaszcza malutką lornetkę. Przyłożył do oczu i rozpoczął poszukiwania ofiary. Nagle z podniecenia podskoczył. Na północy zobaczył czarny kształt stojący na pagórku. „Dzik, jak dawno nie miałem w ustach dziczyzny” pomyślał i sięgnął ręką po strzelbę. Wycelował i czekał. Nie chciał spłoszyć zwierza, więc oddychał cicho i spokojnie. Celownik ustawił na tors dzika. W końcu pociągnął za spust i w lesie rozniósł się dźwięk wystrzału.
Iwan zaczął nakładać pierwszy kolor, niebieski. Miał posłużyć za tło. Był szczęśliwy, praca dobrze mu szła. Schylił się po fiolkę z czerwoną farbą i zamarł. Stał schylony i nie mógł się ruszyć. Był przerażony, sam nie wiedział dlaczego. Nagle usłyszał wystrzał i osunął się na ziemię.
Otworzył oczy, leżał w małej izbie na drewnianym łóżku. Był przykryty obdartym kocem. Oddychał głośno, serce mu biło jak oszalałe. Gdzie jest? Co się z nim stało? Nagle zobaczył zbliżającą się do siebie sylwetkę. Był to starszy mężczyzna w skórzanej kamizelce. Miał siwą, kozią brudkę i włosy ścięte na jeża.
-Obudziłeś się.- rzekł starzec i przysiadł na skraju łóżka.
-Gdzie ja jestem? Co się stało?
-Kulkę w plecy dostałeś. Masz szczęście, że znam się na medycynie, życie ci uratowałem- powiedział uśmiechając się lekko.
-Kulkę? Ktoś mnie postrzelił? - jego niepokój wciąż narastał.
-Ta, jam cię niechcący trafił. Z daleka do dzika podobnyś-jego mina nagle spoważniała- Do wesela się zagoi.
-A szpital, czemu do szpitala mnie pan nie zawiózł na miłość Boską?!- prawie wykrzyczał Iwan.
-W takie zaspy? Jak śnieg stopnieje to sam cię osobiście do kliniki zawiozę. Głodnyś?
-Nie, powiedz mi, a co z moją sztalugą? Moją pracą?
-Majaczysz, śpij. Musisz się wyspać. Sen to najlepsze lekarstwo.
Staruszek zakończył rozmowę i zniknął za drzwiami spiżarni.
Mijały dni, rana powoli się goiła. W każdym razie krwawienie ustało z czego myśliwy był niezwykle zadowolony. Nie mówiąc nic rannemu, pojechał skodą do Krynicy i zrobił wielkie zapasy spożywcze. Przyjechał i ugotował zupę rybną, którą nakarmił chorego. Mężczyzna starał się wciąż podsuwać malarzowi jedzenie mówiąc: „Jedz, jedz. Jedzenie i sen to najlepsze lekarstwa”. Iwan jadł bez przerwy. Z dnia na dzień jego apetyt wciąż rósł i stanowczo przybrał na wadze. W końcu śnieg powoli topniał, a mężczyzna dopytywał o wyjazd.
-Powiedz mi, kiedy mnie zawieziesz? Do szpitala?
-Jak przyjdzie czas, na razie leż.- powiedział obojętnie.
Z początku dość dobre stosunki zaczęły się psuć. Malarz miał wyrzuty do staruszka, że ten zwleka z wyjazdem. Raz nawet zaproponował, że sam poprowadzi samochód. Nic to nie dało. W tedy sobie uświadomił, że tak naprawdę jest niewolnikiem. Jest uzależniony od pustelnika, ich losy są połączone. Jego życie zależy od woli starca. Mimo to coraz bardziej upominał się o podróż do miasta. Aż do pewnego dnia, gdy znów spadł śnieg.
Iwan obudził się wcześnie. Był głodny i zziębnięty. W nocy zabrakło drewna na opał, a staruszek za żadne skarby nie chciał w nocy iść po gałęzie. Przytulony do koca jakoś wytrwał do rana. Mimo zimna, czuł się w miarę dobrze. Podpierając się rękoma , usiadł na łóżku i wyjrzał przez okno. Śnieg, pieprzony śnieg, Znowu. Zaczął przeklinać w niebo głosy , ucichł dopiero, aż do chaty wszedł myśliwy. Jego usta były wykrzywione w dziwnym grymasie.
-Nic, nawet zajęcy nie ma. Nic.- powiedział jakby do siebie i usiadł na stołku.
-Pojedziemy dzisiaj?- zapytał słabym głosem Iwan mając trochę nadziei na powodzenie.
-Widziałeś śnieg? Znów zaspy są, nie ma co jeść, zamknij się więc. Jeszcze raz mnie o to zapytasz a przysięgam, że osobiście wyrzucę się za drzwi.- rzekł zezłoszczony i wszedł do spiżarni. Zniknął na kilka godzin. Przez ten czas Iwan drzemał i śnił. Śniło mu się, że namalował wspaniały obraz i został nagrodzony przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Młodych Malarzy. Uśmiechał się. Nagle ze snu wyrwał go potworny ból nadgarstka. Otworzył oczy, leżał na brzuchu. Widział tylko poduszkę i z trudem odwracał głowę. Nogi i ręce miał przywiązane do ramy łóżka. Wtem usłyszał głos myśliwego.
-Obudziłeś się. To niedobrze. Mniej by bolało.- rzucił obojętnie i podszedł do chorego. Iwan odwrócił głowę, ujrzał starca trzymającego w ręce nóż kuchenny. Przeraził się jeszcze bradziej. Serce biło mu coraz szybciej.
-Co…co…ty…robisz???-wyszeptał rozdygotany.
-Masz ochotę na steki? Bo ja tak.- Staruszek podszedł do Iwana i ściągnął mu jeansy z nóg a następnie slipki. Malarz leżał teraz półnagi. Myśliwy włożył mężczyźnie gazę do ust i mocno zacisnął knebel, by nie mógł go wypluć. Następnie pogłaskał Iwana po nagich pośladkach. Bez ostrzeżenia wbił nóż w jeden z nich i zaczął ciąć. Krew lała się strumieniami a malarz zaczął płakać. Z bólu stracił przytomność.
Ocknął się po godzinie. Także leżał na brzuchu, lecz już nie przywiązany. Dotknął pośladków. Miał je całe zabandażowane. Tak naprawdę wyczuł, że nie ma pośladków i dotyka twardej powierzchni. Przeraził się. Odwrócił głowę, to co zobaczył tak zmroziło mu krew w żyłach, że zamarł. Nad piecem piekły się dwa pośladki, skwierczał tłuszcz. Obok nich stał staruszek i uśmiechał się. W końcu coś zje. Po chwili zdjął jeden pośladek z pieca i położył na talerzu. Zasiadł do stołu i ukroił kawałek. Widocznie mu smakowało. Iwan zemdlał.
Minął tydzień od „zabiegu”. Malarz czuł, że traci siły i jest coraz bardziej zmęczony. Ledwo co mógł się już podnieść. Z wielkim trudem spojrzał prze okno, śnieg stopniał. Dawno już stracił nadzieję na ucieczkę, teraz tylko czekał na śmierć z rąk starca. Nie mógł się doczekać by w ostatnim tchnieniu, napluć mu w twarz. Gdy tak leżał, do głowy przyszła mu szalona myśl. Staruszek wyszedł zapolować, drzwi są otwarte, może uciec. Zaczął sobie wyobrażać jak to by było. Popędził by do drzwi, następnie spróbował by dotrzeć do Krynicy i tam szukać pomocy. Doniósł by policji na starca, a ta wsadziła by go na dożywocie do więzienia. Ach marzenia. W końcu jednak po wielu przemyśleniach doszedł do wniosku: „Zrobię to”. Postanowił, że ucieknie. Chciał wstać z łóżka, nie udało mu się. Spadł z niego na podłogę i nie mógł się podnieść. Nie miał siły. Zaczął się czołgać do drzwi, lecz po chwili ręce odmówiły mu posłuszeństwa. Leżał tak na środku izby. Nagle otworzyły się drzwi i do chaty wszedł starzec.
-Rybka wyskoczyła z akwarium.- powiedział i uśmiechnął się szeroko.
Z protokołu Policji Krynickiej, rok 2010, 12 lutego, sprawa nr. 2234
O godzinie 10:02 znaleziono na skraju lasu porzuconego Forda Focusa, kolor srebrny, rok produkcji 2008. Po tablicach rejestracyjnych okazało się, że właścicielem auta jest 26-letni malarz Iwan Goczałkowski zameldowany na ulicy Kopernika 24/6 w Krynicy Zdrój. Uznano go za zaginionego. Wszczęto poszukiwania na terenie Krynicy, Muszyny i Tylicza.
Raport Policyjny z dnia 15 lutego 2010 roku.
Policjanci znaleźli stojąca na południowo-wschodnim krańcu lasu małą chatę, należącą niegdyś do leśniczego. Mieszkał w niej Marian Pająk, 72-latek. Nie jest zameldowany. Sprawę zgłoszono do Urzędu Miejskiego.
Z protokołu Policji Krynickiej, rok 2010, 20 lutego, sprawa nr. 2234
Podejrzenia w sprawie zaginięcia Iwana Goczałkowskiego zostały zrzucone na mieszkającego w leśniczówce, Mariana Pająka. Przy jego chacie znaleziono sztalugę oraz płótno z odciskami palców Iwana Goczałkowskiego. Zgłoszono wniosek do prokuratury o rewizję.
Z protokołu Policji Krynickiej, rok 2010, 22 lutego, sprawa nr. 2234
Po uzyskaniu zgody, rewizję domu Mariana Pająka przeprowadzono 22 lutego o godzinie 7:10. Dom składa się z izby mieszkalnej oraz spiżarni i łazienki. W izbie znaleziono leżącego na łóżko, martwego człowieka. Po wstępnej analizie można, orzec, że ofiarą jest Iwan Goczałkowski. Ofierze wycięto pośladki, odcięto rękę, wyłupiono oczy oraz odcięto uszy a genitalia zmiażdżono. W spiżarni znaleziono wiszące na ścianie ludzkie głowy, a w szafie ludzkie ręce. Marian Pająk przyznał się do kanibalizmu i przed aresztowaniem powiedział : „Ja tylko polowałem. Polowałem na ludzi bo to najtrudniejsza zwierzyna. Nie żałuję tego, przynajmniej nie byłem głodny.”. Po dokładnym zbadaniu chaty, w lodówce znaleziono ludzkie szczątki a w łazience moczące się w wannie zwłoki zaginionej przed miesiącem Iwony Białczyńskiej, które były wykorzystywane do celów seksualnych. Mariana Pająka zaaresztowano.
Z przesłuchania Mariana Pająka, dnia 1 marca 2010 roku.
Funkcjonariusz
-Czemu pan zabijał? Miał pan z tego jakieś korzyści?
Marian Pająk
-Polowałem bo potrzebowałem. Inaczej głodowałem, mięso świńskie czy krowie nie nadaję się do spożycia. Do tego trofea. Lubię oglądać trofea. Lubię polować. To jest moja pasja, ma pan pasję?
Funkcjonariusz
-Nie zbaczajmy z tematu. Skoro pan zabijał dla trofeów to czemu jak pan twierdzi, opiekował się Iwanem Goczałkowskim?
Marian Pająk
-Chorego jeść nie będę. Trzeba było utuczyć go trochę i wyleczyć, bo inaczej mięso było by twarde a trofeum po prostu brzydkie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ashes dnia Nie 14:00, 01 Sty 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Nie 13:54, 01 Sty 2012 |
|
|
|
|
FrauProfessor
Bazgroła
Dołączył: 26 Gru 2011
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Matuszka Rasija Płeć: kobieta
|
|
|
|
Opowiadanie mi się nie podobało, choć niewątpliwie czyta się szybko, łatwo... no ale niekoniecznie przyjemnie.
Może po prostu to się odnosi do mojego "ukochania" finezyjnych tortur.
Odcinanie tyłka jakoś mnie nie urzekło, podobnie jak tłumaczenia starca. Po wstępie oczekiwałam czegoś więcej niż topornego opisu męki Iwana.
Nie mniej zawsze szukam plusów.
Podobnie i tu postaram się wypowiedzieć bardziej pozytywnie na temat tekstu.
Podobały mi się wstawki protokołów (osobiście stosuje podobne zabiegi - urozmaicają czytanie). Postacie jednak nie są na tyle dobrze zarysowane, by czytelnika zainteresować, a sama fabuła jest dość denna.
No cóż... prosiłeś o opinię, tak więc obowiązek recenzenta spełnić trzeba (chociaż nie jest zbyt przyjemny).
Tekst jest po prostu kiepski, błędów jako takich nie wyłapałam (chociaż w zdaniu: "Zarzuciwszy sztangę na ramie, chwycił płótno lewą ręką, a skrzynkę prawą" powinno być chyba "sztalugę". Jakoś nie przemawia do mnie malarz-atleta), ale to jedna z niewielu zalet tego opowiadania.
Pisz dalej. Nie ma się co zniechęcać.
A ja polecam się na przyszłość, jeśli chodzi o amatorskie oceny tekstów.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez FrauProfessor dnia Nie 16:22, 01 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Nie 16:12, 01 Sty 2012 |
|
|
Ashes
Grafoman
Dołączył: 28 Gru 2010
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Za górami..za lasami... Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
Sam sądze, że zakończenie jest nie zbyt ciekawe, ale lepszego nie mogłem wymyślić. Jak coś mi przyjdzie do głowy to zmienię. Co do historii to jest lekko denna, ale jest to moje pierwsze opowiadanie "grozy" i pracuje teraz nad czymś mocniejszym. Wstawie jak skończe pisać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 16:46, 01 Sty 2012 |
|
|
FrauProfessor
Bazgroła
Dołączył: 26 Gru 2011
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Matuszka Rasija Płeć: kobieta
|
|
|
|
Z przyjemnością przeczytam.
Ja aktualnie pracuję nad moim starym tekstem (ach te poprawki) czyli "5 i 1/2 opowiastek katyńskich", ale na pewno znajdę czas, żeby skomentować twoje "mocniejsze opowiadanie".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 16:49, 01 Sty 2012 |
|
|
Don Self
Geniusz
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 554
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
Nie no, tak nie może byc!
Po pierwsze wstęp mi się nie spodobał zbytnio. Wrzucałeś krótkie zdania, które zachowywały się jak takie małe tasaki, które tylko ciachały tekst na kawałeczki! Rozdzielały je i przez to gorzej mi się czytało.
Wstęp ma to do siebie, że powinien zachęcić czytelnika do dalszej lektury. Tutaj trochę popłynąłeś. Mianowicie powinieneś przedstawić tego człowieka w nieco innym świetle. Trofea, które miał powinny być trochę inaczej opisane. Nuta tajemniczości. Takie powolne odsłanianie kolejnych partii obrazu, by czytelnik nie widział od razu całości.
Łatwe to nie jest, ale na pewno wykonalne.
Po drugie trochę skopałeś zakończenie. Ja chciałbym być przekonany na 100%, że ów człowiek naprawdę jest psychopatą. "Jako policjant" w ogóle bym tego nie wyczuł. Rozumiesz?
Musisz nad tym ostro popracować, bo twoje postaci nie są do końca wiarygodne. Są słabo zarysowane.
Musisz zadbać o wyeksponowanie nie tylko najgorszych cech charakteru szaleńca.
King mawia, że w szaleńcach najstraszniejsze jest to, iż nawet oni niekiedy przeprowadzają staruszki przez ulicę.
Chodzi tutaj o to, że szaleniec potrafi się dobrze maskować pod powłoką zwaną "człowiek z pozoru dobry".
Coś wiem na ten temat, bo sam piszę horrory (uczę się tego od ładnych paru lat i radzę sobie jak mogę).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 22:17, 01 Sty 2012 |
|
|
Ashes
Grafoman
Dołączył: 28 Gru 2010
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Za górami..za lasami... Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
Dzięki za krytykę i za poświęcony czas na przeczytanie Musze poćwiczyć z horrorem i w ogóle z pisaniem. Teraz jestem w połowie drugiego opowiadania Piwnica, ale nie wiem czy je wstawie bo jakby to powiedzieć...troszkę wzorowałem się na Ketchumie i jest potwornie brutalne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 22:24, 01 Sty 2012 |
|
|
Don Self
Geniusz
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 554
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
Wstawiaj. Ja się żadnego horroru nie obawiam. (Boję się ich, ale taka rola horroru) Po prostu mam tu na myśli fakt, że przeczytam każdy tekst grozy i ocenię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 22:36, 01 Sty 2012 |
|
|
Ashes
Grafoman
Dołączył: 28 Gru 2010
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Za górami..za lasami... Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
Wstawie jak skończe na razie mam 8 stron tylko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 22:41, 01 Sty 2012 |
|
|
Graphoman
Minister wielki koronny
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
Lecimy, boś o to prosił
Najpierw błąd, który się u Ciebie notorycznie powtarza:
| | Przeklną |
ONI przeklną kogoś.
ON przeklął.
W innych tego typu słowach jest podobnie. Np:
ONI zginą.
ON zginął.
Dobra.
Przyznaję się bez bicia, że całego tekstu dokładnie nie przeczytałem. W pewnym momencie się nieco wyłączyłem i jakoś przeleciałem część tekstu nieco bezmyślnie.
To zacznijmy od plusów:
1) Fajna forma z przejściem na protokoły i zmuszeniem czytelnika do jakiejś tam interpretacji tego co się dzieje.
2) Historia nie musiała być zła. Chociaż wykonanie trochę ją popsuło...
3) Znośna długość. Nie ma to 20 stron, ale nie jest na szczęście dziwnym tworem na 500 znaków
To teraz minusy:
1) Największy. Zdania. Są... słabe. Wyliczanka. Wstał, podszedł, zrobił się głodny, podszedł do lodówki...
Trzeba to koniecznie wyeliminować. Przechodzi do opisów. Rób dłuższe zdania, łącz czynności w jakieś ciągi może? Na pewno nie opisuj każdego, najmniejszego nawet kroczku bohatera. Raczej... nie wiem jak to wyjaśnić, sam czasem zapominam jak to się robi... to po prostu jakoś wychodzi.
Kombinuj. Bo forma wyliczanki jest nieprzyjemna.
2) Trochę za krótkie jak dla mnie zdania. Jak... Białoszewski? Frau mnie pewnie zabije, jak pomylę Gość pisał strasznie urywanie, nielogicznie.
Ale to była forma sztuki. Tutaj nie jest to tak widoczne, ale Ty chcesz napisać - jak sądzę - normalne opowiadanko. Narrację.
3) Niektóre błędy zapisu. Dialogi na przykład.
4) Banalność dialogów, opisów. Jakieś to takie... bezpłciowe.
5) Ogólnie nie czyta się tego z uśmiechem na ustach i wielką przyjemnością...
Wybacz za te dość ostre i nieprzyjemne słowa.
Ale jest słabo, po prostu słabo...
Ile mogę za to dać?
2,5/10?
Dawno nie wystawiałem ocen. Ale to by gdzieś w tych okolicach było...
Nie łam się, a do roboty bierz.
Chcę Ci następnym razem postawić trójczynę.
Później czwórkę. Piątkę. Aż do dziesiątki i mojej najszczerszej pochwały dojdziesz!
Chociaż jakim ja jestem autorytetem?
Graphoman
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Wto 23:41, 03 Sty 2012 |
|
|
Ashes
Grafoman
Dołączył: 28 Gru 2010
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Za górami..za lasami... Płeć: mężczyzna
|
|
|
|
Bardzo ci dziękujuę Young za sprawdzenie tekstu. Wiem, że jeszcze dużo pracy przede mną, muszę poćwiczyć to co mi wyliczyłeś. Co do oceny to spodziewałem się 2 a tu 2,5. Jeszcze raz wielkie dzięki za sprawdzenie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Śro 9:18, 04 Sty 2012 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|