Forum Napiszemy   Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Odmęty

 
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Opowiadanie Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Odmęty
Autor Wiadomość
Ashes
Grafoman
Grafoman



Dołączył: 28 Gru 2010
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Za górami..za lasami...
Płeć: mężczyzna

Post Odmęty
Wstawiam tekst, który niedawno napisałem. Jest to opowiadanie kryminalne, mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam do czytania, komentowania i oceny.

1

Widok był przerażający. Na wyłożonej panelami podłodze leżał nagi, zmasakrowany korpus mężczyzny. Obok walały się odcięte kończyny i mięśnie, wszędzie była krew. Stałem tam jak zahipnotyzowany i patrzyłem oceniając sytuację. Nie byłem zbytnio przerażony, raczej obrzydzony. Człowiek patrzący na takie coś nie zdaje sobie sprawy co tak naprawdę właśnie ogląda, co przed nim leży, dociera to do niego dopiero po paru minutach. Dwie godziny temu dostaliśmy zgłoszenie, pielęgniarka znalazła martwego pacjenta. Nie zmarł on jednak z powodu choroby czy wycieńczenia, o nie. Przerażona kobieta darła się przez słuchawkę, ledwo byłem w stanie ją zrozumieć. Po wydobyciu od niej adresu pojechałem tam z grupą śledczą.
Głowa. Gdzie jest głowa? Myślami wróciłem znów do przepełnionego odorem śmierci pomieszczenia. Powiodłem wzrokiem po podłodze, był korpus, była jedna ręka (pod ścianą), druga (na blacie w kuchni) oraz obie nogi (starannie ułożone na parapecie) ale nie było głowy!
-Nie ma głowy.-powiedziałem do stojącej obok mnie asystentki i wyjąłem z kieszeni marynarki paczkę czerwonych Marlboro.
-Za to jest cała reszta-odparła i wskazał palcem na ciało-To Marian Fritz, emerytowany rzeźnik, przynajmniej tak wynika z opowieści pielęgniarki. Był chory, po wylewie. Przychodziła do niego codziennie, sprzątała, robiła obiady, czytała mu na głos. Dzisiaj zastała staruszka w takim oto stanie i zadzwoniła do nas.
-Niemiec?-spytałem zaintrygowany zapalając papierosa.
-Nie, ma polskie obywatelstwo.
-Powiedz chłopakom żeby sfotografowali to wszystko , niech medycy zabiorą zwłoki lub to co z nich zostało. Ty pojedziesz do Olsztyna, na komendę a ja zostanę tutaj.
Dziewczyna spojrzała na mnie nieco zdziwiona. Była piękna, przynajmniej wtedy tak uważałem. Wysoka brunetka z wielkimi niebieskimi oczami i delikatnymi rysami twarzy, kobieta idealna.
-Media. Taka sprawa nie zdarza się codziennie, a oni już pewnie o niej wiedzą. Odpowiesz na wszystkie pytania jakby co to śledztwo jest w toku, ewentualnie zdradź kto jest ofiarą, nic więcej. Ja popytam ludzi, może coś wiedzą, coś słyszeli. Jasne?-spytałem wypuszczając z ust kłębiący się, szary dym.
-Jak słońce, powodzenia szefie.-odparła i wyjąwszy z torebki komórkę, wyszła z domu. Po chwili także opuściłem to miejsce.

2

Odmęty ,bo tak nazywała się ta mała wioska pod Olsztynem, były naprawdę dziwną wsią, różniła się od innych. Tu nie było gospodarstw rolnych, szklarni, pól uprawnych, były za to dziesiątki działek należących do bogatej klasy średniej. Znad staranie poprzycinanych żywopłotów wyrastały wieżyczki należące do tych mini willi, każdy dom był odgrodzony od drugiego wysokim żeliwnym płotem z zamontowaną na szczycie kamerą, wyjątkiem były tylko trzy drewniane chałupy w tym mieszkanie Fritza. Czemu ktoś miałby mordować emerytowanego rzeźnika? I to w taki sposób? I to w takim miejscu? Myślałem o tym wszystkim brodząc po kostki w wodzie. Pogoda była paskudna, lało jak z cebra. Ulice zamieniały się w rwące potoki, tak jak i chodniki. Moje skórzane buty całkiem przemokły mimo to szedłem dalej, nienawidzę jesieni. Przeszedłem jakieś trzysta metrów od domu Fritza i znalazłem się naprzeciwko drzwi do restauracji „Pod Świńskim Łbem”. Czemu by nie zajrzeć? W filmach detektywi zawsze idą najpierw do baru. Pchnąłem drewniane drzwi i wszedłem do środka. Lokum było małe, oprócz lady w pomieszczeniu znajdowały się cztery stoły w tym jeden zajęty przez grupę emerytów grających w karty, chyba w brydża. Podszedłem do baru i usiadłszy na stołku zapukałem w ladę. Po paru sekundach podszedł do mnie niski, otyły mężczyzna ubrany w koszulę w kratkę, na oko miał jakieś pięćdziesiąt lat.
-Dobry, co podać?-spytał jakby od niechcenia.
-Na razie nic. Jestem Artur Doniewski z policji-sięgnąłem ręką do marynarki by okazać barmanowi odznakę- Prowadzę śledztwo w sprawie Mariana Fritza. Znał go Pan?
Mężczyzna prychnął i usiadł naprzeciw mnie.
-Panie władzo każdy go tu znał. Szuja jakich mało.
Zaciekawiła mnie niezwykle jego odpowiedź. Szuja? Dlaczegóż ciężko chory emeryt po wylewie miałby być szują?
-A czemóż tak sądzicie obywatelu?-zapytałem wyjmując z kieszeni papierosa.
-Nie można- odrzekł grubas wskazując palcem na paczkę Marlboro.
Cholera, człowiek sobie spokojnie zapalić nie może. Nie chcąc robić zamieszania schowałem paczkę z powrotem do marynarki.
-A więc-kontynuował gospodarz- on tu przychodził czasem. Zawsze oszukiwał. Grał w pokera to podmieniał karty, w brydżu tak samo. Jak zamawiał piwo to potem zawsze chciał wyjść bez płacenia, że niby zapomniał. Kilka razy mnie dziad wykiwał.
-Przychodził tu? Z tego co mi wiadomo Pan Fritz był po wylewie i większość czasu spędzał z pielęgniarką w domu.
-Kto Panu taki kit wcisnął? Przecie on zdrowy był nawet w tenisa grał, nie słyszałem żeby kiedykolwiek był w szpitalu, a co dopiero miał wylew.
Zdziwiło mnie to. Dwie zupełnie różne informacje, jedna od pielęgniarki, druga od barmana w miejscowej restauracji. Wtedy bardziej wierzyłem w wersję opiekunki, emeryt po osiemdziesiątce grający w tenisa?
-To dziwne bo jego pielęgniarka….-zacząłem ale nie dane było mi skończyć.
-Panie on żadnej pielęgniarki nie miał! Sam w domu mieszkał, większość czasu spędzał tu w barze lub u starego Wilczaka.
Nie miał pielęgniarki? W takim razie kto go znalazł i kim była kobieta podająca się za nią?
-Dziś rano koło domu Fritza kręciła się pewna kobieta, widział ją Pan?-spytałem z nadzieją.
-Nie, dopiero wstałem. Tak mnie krzyż napierd….boli, że muszę teraz dłużej spać.
Przytaknąłem ze zrozumieniem, byłem w kropce.
-A ten z którym się spotykał, ten Wilczak. Kto to jest?
-Stary Wilczak jest sołtysem naszej wsi, bardzo porządny koleś, nie wiem po co z taką łajzą się spotykał. Mieszka tuż przy wjeździe do wioski, taka duża chałupa z marmuru.
Dobrze zawsze to jakieś informacje. Pomyślałem, że warto by było odwiedzić pana W. i wypytać go o parę rzeczy. Podziękowałem barmanowi za pomoc, zostawiłem napiwek i wyszedłem na zewnątrz. Wciąż padało, mimo to wyjąłem moją starą Nokię i wykręciłem numer do Magdy.
-Halo Magda? Mamy problem, znajdź mi tą pielęgniarkę.
3

Pielęgniarki nie było, wróciła do domu, nie odbierała komórki. Na razie nie chciałem zaprzątać sobie nią głowy, wyjaśnię to później. Miałem wielką nadzieję, że pan sołtys poda mi jakieś sensowne informacje, które by wszystko rozjaśniły i dlatego właśnie byłem w drodze do jego domu. Męczyło mnie, musiałem zapalić. Nie był to najlepszy pomysł na takim deszczu ale nie miałem wyboru. Wyjąłem papierosa i włożyłem go do ust. Ulżyło mi. Podpaliłem go i zaciągnąłem się dymem, teraz mogłem myśleć. Zacząłem iść w stronę sołtysowego domu. Znowu powróciła mi myśl o głowie. Gdzie może być? Wiele rzeczy będąc w policji widziałem ale to mnie naprawdę zdziwiło. Rozczłonkowane ciało bez głowy. Mogło to oznaczać tylko jedno, morderca zabrał ją jako trofeum. A wiec nie mamy do czynienia z nagłym przypływem wściekłości czy wybuchem tylko z dokładnie przemyślaną akcją. Skoro Fritz miał tylu wrogów to niełatwo będzie znaleźć sprawcę, chociaż z drugiej strony to mała wieś, może to wszystko szybko się skończy. Nagle przyszła mi kolejna dziwaczna myśl do głowy. Ciekawe jak on wyglądał…bez głowy się nie dowiem. Zaśmiałem się z bezsensowności tej myśli, to wszystko było straszne i jednocześnie zabawne. Jestem chory.
Dom Wilczaka wyglądał jak zamczysko. Byłą to wysoka willa z białego marmuru z trzema wieżyczkami, które spoglądały na zamykaną mechanicznie bramę obsadzoną kamerami. Podszedłem do żeliwnej furtki i nacisnąłem guzik. Usłyszałem znajomy dźwięk, ding dong.
-Słucham?-zaskrzeczał gruby, męski głos.
Wyrzuciłem papierosa na chodnik i zbliżyłem się do domofonu.
-Artur Doniewski, policja. Mam kilka pytań, mogę wejść?
Dzwonek zabrzęczał i drzwi otworzyły się automatycznie.
Mieszkanie Andrzeja Wilczaka, sołtysa Odmętów, było bardzo bogate. Podłoga była wyłożona mahoniowymi panelami, a niekończący się korytarz, zwany przedpokojem był powywieszany najróżniejszymi reprodukcjami obrazów, od Da Vinciego po Kossaka. W holu ,do którego przed chwilą wszedłem, przywitał mnie wysoki, starszy mężczyzna w okularach. Ubrany był w fioletowy szlafrok, na nogach miał dziwaczne kapcie w kształcie wilczych łap.
-Jestem Andrzej Wilczak, sołtys. W czym mogę służyć panie władzo? –zapytał zaprosiwszy mnie gestem do salonu.
-Dzisiaj nad ranem odnaleziono zwłoki Mariana Fritza, chciałem zadać w związku z tym Panu parę pytań.-powiedziałem i zgodnie z poleceniem wszedłem do bogato zdobionego salonu i usiadłem na czerwonej, skórzanej kanapie. Mieszkanie było naprawdę przytulne.
-Słyszałem, tragedia, wielka tragedia. Ja i pan Fritz bardzo się przyjaźniliśmy. Wielka szkoda, że już się nie spotkamy na partyjkę pokera-rzekł ze smutkiem w głosie sołtys i stanął nade mną-Kawy? Herbaty?
-Wody jeśli można- powiedziałem i założyłem nogę na nogę.
-Oczywiście-sołtys podszedł do małego, szklanego stolika i nalał do stojącej tam szklanki trochę wody, którą mi podał, a następnie usiadł naprzeciwko mnie. Zawartość szklanki opróżniłem za jednym haustem po czym odparłem:
-Czy pan Fritz miał pielęgniarkę? Był chory? Miał wylew?
Sołtysowi zrzedła mina i zaczął wyglądać na lekko zdenerwowanego,
-Pan Fritz…..on….jakby to powiedzieć……
-Proszę mi wyznać wszystko od początku-zacząłem zachęcająco
-Jeśli Panu powiem to opinia naszej wsi zostanie totalni zniszczona, wszystko nad czym pracowałem tyle lat….
-Nie chciałbym Panu przerywać ale jestem policjantem i zawsze mogę Pana posądzić o utrudnianie śledztwa. Chyba bardziej opinię o wiosce zszargał by Pana pobyt w areszcie, nie sądzi Pan?
Widać było, ze rozważa tą kwestie. W końcu wziął głęboki oddech, zacisnął dłonie i zaczął mówić:
-Fritz nie był zwyczajnym emerytem, który tak jak inni kupują tu willę i spokojnie wiodą żywot aż do śmierci. O nie, on taki nie był. Zanim powierzono mi władzę nad Odmętami, rządził tu niejaki Eryk Frau. Frau był konserwatystą, niczego tu nie zmieniał. Za jego czasów były tu pola kukurydziane i pastwiska dla krów. Kiedy ten zacofany francuz zmarł a ja zdobyłem piecze nad wsią, starałem się to wszystko zmienić. Chciałem by postrzegano Odmęty jako eleganckie miasteczko, osiedle bogatych. Sprowadziłem tu parę zamożnych kolegów, by dali początek nowej idei. Jednym z nich był Fritz, który wzbogacił się na…..na….domach publicznych.-sołtys ucichł, był wyraźnie zdenerwowany. Po chwili jednak kontynuował- Było to dość kontrowersyjne ale on koniecznie chciał tu zamieszkać, miał plan by w miejscu dawnego pastwiska postawić jeden z jego „domów”. Oczywiście nigdy bym na to nie pozwolił ale można powiedzieć, że mnie przekonał mając bardzo mocne argumenty.
-Przekupił Pana?-zapytałem zdziwiony. To wszystko było coraz bardziej dziwniejsze.
-T..tak…jeśli chce to tak Pan nazwać. No i postawił ten „dom” .W zamian, że mu pozwoliłem dzielił się ze mną zyskami. Innym się to jednak nie podobało, nazywali Fritza łajzą, szmatą. Uważali, że zszargał dobre imię wioski. Możliwe więc, że ktoś go zamordował właśnie z tego powodu-sołtys ucichł i czekał na moją odpowiedź.
-Dobrze ale nie odpowiedział mi Pan na pytanie. Czy on miał pielęg….-znów nie dane było mi skończyć.
-Oczywiście, że nie! To wszystko było przykrywką, żeby nikt go nie podejrzewał o taką działalność! Wie Pan przecież najlepiej, że jest to nielegalne!
Dobrze o tym wiedziałem, zastanawiałem się tylko czemu pan sołtys nagle się tak przede mną otworzył.
-Jako policjant mogę to zgłosić teraz i….
-Wiem! Pal mnie diabli! Fritz nie żyje! Ten „dom” dawno powinien zostać zamknięty! On był szramą na twarzy Odmętów!
Przytaknąłem, trzeba było by odwiedzić ten burdel.
-Ma Pan może jakieś podejrzenia, kto mógł czyhać na jego życie?
-Oczywiście!-sołtys wstał z wrażenia i zaczął chodzić nerwowo po pokoju- Jest tylko jedna osoba, która zdolna by była dokonać czegoś takiego na kimś takim! Seweryn Kłos, właściciel tej cholernej restauracji!
Zdziwiło mnie to. Rzeczywiście barman nie wyrażał się pochlebnie o Fritzie, ale żeby od razu go mordować? Coś mi tu nie pasowało.
-Ma pan jakieś dowody by rzucać takie oskarżenia?-spytałem zaintrygowany.
-A jakże! Kłos wiele razy odwiedzał „dom” Fritza. Zabawiał się zdradzając żonę. Pewnego dnia tak się upił, że pobił jedną z dziewczyn. Od tamtego czasu Fritz zakazał mu wstępu do tego….miejsca. Kłos tak się zdenerwował, że o mało go nie zadusił w barze. Cały czas rzuca w niego oszczerstwami.
Przytaknąłem. To chyba musiała być prawda, wnioskując po dzisiejszej wypowiedzi Kłosa.
-Dziękuję Panie sołtysie, bardzo mi Pan pomógł. Obiecuję, że nie pisnę nikomu ani słówka o znajdującym się tu burdelu.
Widać było, że sołtys chciał mi rzucić się do stóp i dziękować jednak zatrzymał go dzwonek telefonu. Poczułem wibracje w kieszeni. Wyjąłem Nokię i przyłożyłem do ucha.
-Halo?
-Artur to ja Magda. Znalazłam tą pielęgniarkę! Nie uwierzysz kim ona jest tak naprawdę!- prawie krzyczała z podniecenia.
-Niech zgadnę prostytutką?
-Ale ty zawsze umiesz popsuć mi nastrój.


4

Stałem właśnie przed niskim budynkiem pomalowanym w całości niebieską farbą. Z zewnątrz wyglądał na opuszczony, w życiu bym nie przypuszczał, że to tutaj. Rozejrzałem się dookoła. Chyba nikogo nie było, nie chciałem zszargać sobie reputacji detektywa. Odetchnąłem głęboko i zapukałem. Cisza. Żadnej reakcji. Zapukałem ponownie, głośniej. Także nic. Czyżby w niedziele burdele były zamknięte? Po raz ostatni zastukałem w metalowe drzwi. Po chwili zaskrzypiały i otwarły się na szerokość trzech centymetrów. Ktoś spoglądał na mnie przez dziurę.
-Ktoś ty?!-spytała tajemnicza postać.
-Jestem Artur Doniewski, przychodzę od sołtysa, chciałbym się zabawić-skłamałem licząc, że mi uwierzą.
Postać popatrzał na mnie po czym szepnęła pod nosem : kolejny bogacz i wpuściła mnie do środka.

Pomieszczenie bardzo przypominało dyskotekową scenę. Do sufitu zamontowana była kula, która rzucała na zielone linoleum najróżniejsze odcienie światła, ściany były białe pomalowane graffiti i różnymi bazgrołami. Gdy tak stałem i wodziłem wzrokiem po pomieszczeniu, tajemnicza postać, która okazała się burdel mamą zaczęła do mnie przemawiać.
-Masz pan do wyboru sześć dziewczyn, maksymalnie trzy na raz. Pięćset za godzinę, a i jeszcze jedno, musisz mieć pan zabezpieczenie. Rozumiemy się?
-Jak słońce-odpowiedziałem z uśmiechem i poszedłem wolnym krokiem do sali obok. Na skórzanej kanapie siedziało sześć dziewczyn, wszystkie ubrane były w skąpe stroje i wszystkie wydawały się dosyć ładne. Po krótkim przemyśleniu wybrałem kobietę przypominającą urodą Włoszkę z dużymi piersiami i poszliśmy razem na górę.

5

Gdy już skończyliśmy ułożyłem się na plecach i zacząłem głośno sapać, zmęczyłem się, już nie te lata. Oczywiście wszystko to zrobiłem dla dobra śledztwa i nie miałem w tym żadnej przyjemności. Nie przypuszczałbym nigdy , że słowa mojego przełożonego „ Trzeba będzie wyruchać to wyruchacie!” znajdą kiedyś odpowiednik w rzeczywistości. Prostytutka leżała teraz naga na boku i mogłem podziwia jej niezwykłe ciało, wyglądała jak Afrodyta. Musiałem jednak skupić się na pracy.
-Veronico mam parę pytań. Odpowiesz mi na nie?
Dziewczyna spojrzała na mnie z wyższością po czym odrzekła:
-Spróbujmy.
Odetchnąłem z ulgą. Nie wszystkie kurtyzany są takie rozmowne.
-Czy kiedykolwiek zdarzyło się tutaj, żeby klient pobił jedną z dziewczyn?
Widocznie była zdziwiona pytaniem bo rozchyliła nieco usta i zastanawiała się przez chwilę, po czym odrzekła:
-Tak.
-Wiesz kto to był?
-A co ja kurwa punkt informacyjny?
Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi, myślałem nad następnym pytaniem.
-Czy był to Seweryn Kłos?
-Nie wiem chyba tak-odparła i wstała prezentując swe wdzięki-Zostało nam jeszcze pół godziny. Robimy coś? Masz jakieś fetysze czy co? A może jeszcze jedną rundkę?
-Nie dziękuję, wolałbym jakbyś odpowiedziała mi na jeszcze jedno…..-znów nie dane mi było skończyć
-Ludzie zrozumcie, że jestem dziwką, a dziwki się rucha. Po co zadajecie te cholerne pytania? Po co?
-Zadawał ktoś ci wcześniej podobne pytanie?-zapytałem zaciekawiony
-A ten swoje!-pokazała na mnie placem, jakby chciała mnie przed kimś wyszydzić. Po chwili pochyliła się nade mną i szepnęła do ucha- A byłeś na piętrze?
Zamurowało mnie. Gdzie na piętrze, czy chodziło jej o….
-Byłeś na górze u Fritza?-kontynuowała
-Nie…jeszcze nie..-odparłem nieco zdenerwowany.
-Na górze jest odpowiedź, odpowiedź na wszystkie twoje pytania a teraz zamknij ryj, a nie pożałujesz.
Przytaknąłem i czekałem co nastanie. Następne pół godziny znów spędziłem bardzo przyjemnie.

6

Na górze jest odpowiedź. Nie dawało mi to spokoju. Wyszedłem z burdelu i postanowiłem skierować swoje kroki do domu Fritza, czy naprawdę jestem tak głupi, żeby pominąć coś co jest tak blisko? Czy przeoczyli to też śledczy? Musieli przecież zbadać górę w poszukiwaniu śladów…nie wiem…nie rozumiem….
Nie minęło dziesięć minut jak ponownie stanąłem przed drewnianymi drzwiami. Były uchylone. Popchnąłem je i wszedłem do pokoju. W moje nozdrza znów uderzył odór śmierci i rozkładającego się ciała, mimo, ze zwłoki zostały już zabrane. Zakryłem dłonią nos i powoli wszedłem schodami na górę. Co tam mogło się kryć? Jakiś liścik czy co? Po przejściu dziesięciu stopni byłem na pierwszym piętrze. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało normalnie. Było podwójne, małżeńskie łóżko stojące przy oknie, duża szafa oraz biurko z maszyną do pisania. Wodziłem wzrokiem po pokoju ale niczego nie zauważyłem. Odwróciłem się z zamiarem zejścia na dół, aż nagle usłyszałem skrzypienie, poczułem z tyłu głowy pulsujący ból i straciłem przytomność.
7

Obudziłem się, leżałem na podłodze przywiązany do łóżka grubym sznurem. Na szczęście nie miałem knebla. Odetchnąłem głęboko i spojrzałem przed siebie, zobaczyłem wysokiego mężczyznę w okularach trzymającego siekierę. To był sołtys!
-Witam ponownie panie władzo-powiedział zadowolony sołtys eksponując swoją siekierę- Jak zdrowie?
-Co ty…na Boga…wypuść mnie….-wydusiłem wciąż z wielkim bólem głowy
-To ja zamordowałem Fritza, teraz zginiesz ty! Wcześniej chciałem zabić Kłosa ale ty sam położyłeś mi się pod nóż. Byłbym głupcem gdybym nie wykorzystał okazji.
-Ale….dlaczego…?
-Fritz mnie denerwował, zapominał o daninie i zabierał większość kasy dla siebie. Postanowiłem przejąć jego interes, zabiłem go i zmasakrowałem ciało by zwalić winę na jakiegoś psychopatę, na pewno byście jakiegoś znaleźli. Następnie miałem zamiar zająć się Kłosem, za dużo wiedział, mógłby się wygadać komuś o burdelu a wtedy nawinąłeś się ty. Pomyślałem, że to świetna okazja, naprowadziłem cię na burdel i pogadałem z dziewczętami, wszystko miałem zaplanowane i teraz się dopełni. Zginiesz pokrojony na kawałki, twoje ciało schowam w beczce z gnojem, może kiedyś ktoś je odkryje to pokażą cię w jakimś badziewnym filmie dokumentalnym. A teraz jedyne co pozostaje mi powiedzieć to requiescat in pace.-sołtys wziął zamach, przygotowałem się na cios w głowę, przynajmniej będę miał szybką śmierć. Nagle jednak coś huknęło i mężczyzna z siekierą osunął się bezwładnie na ziemię. Stał za nim Seweryn Kłos trzymając w ręku zakrwawiony łom. Szybko zbliżył się do mnie, rozsupłał węzły i zaczął trajkotać jak z karabinu maszynowego
-Musiałem go zabić on był niebezpieczny, bardzo niebezpieczny. Musimy uciekać, zaraz może przyjść tu jeden z jego wspólników, niech pan zadzwoni do swoich kolegów, niech tu podjadą.
Przytaknąłem i mimo bólu głowy wstałem na nogi i wybiegłem za Sewerynem z domu. Byłem bezpieczny, ja i wszyscy ludzie w wiosce. Nadszedł czas sprawiedliwości.

8

Minął miesiąc, burdel zamknięto, zmieniono sołtysa-został nim Seweryn Kłos. Okazało się, że jego uderzenie nie było zbyt silne i Wilczyński przeżył, odsiaduje dożywocie w więzieniu w Olsztynie. Mimo tego wszystkiego reputacja Odmętów nie została zszargana, paradoksalnie spływało teraz tam więcej turystów. W tym większość napalonych rozwodników szukająca ukrytego burdelu. A Artur Doniewski zajął się następną sprawą i o Odmętach szybko zapomniał…..


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ashes dnia Sob 10:23, 17 Mar 2012, w całości zmieniany 2 razy
Pią 19:04, 16 Mar 2012 Zobacz profil autora
Lux
Gość






Post
Cytat:
Jest to opowiadanie kryminalne


Kiedyś pisałem, ale jak jeszcze marny poziom miałem. W każdym razie spróbuję pomóc.

Cytat:
Obok walały się odcięte kończyny i mięśnie, wszędzie była krew.


Kończyny ok. Ale mięśnie same z siebie raczej nie mogłyby się walać po podłodze. Zwrot ,,wszędzie była krew" też wymaga poprawy. Pusty się zdaje, mało... dźwięczny i sztuczny.

Cytat:
Stałem tam


To już od nowej linijki.

Cytat:
patrzyłem oceniając sytuację.


Przecinek po patrzyłem.

Cytat:
Nie byłem zbytnio przerażony, raczej obrzydzony.


Obrzydzony to chyba zbyt łagodne słowo. Nawet jeżeli ów człowiek nie odczuwał zbyt poważniejszych dolegliwości, to warto byłoby je zmienić.

Cytat:
Człowiek patrzący na takie coś nie zdaje sobie sprawy co tak naprawdę właśnie ogląda, co przed nim leży, dociera to do niego dopiero po paru minutach.


Od ,,dociera..." ja bym zrobił nowe zdanie.

Cytat:
Nie zmarł on jednak z powodu choroby czy wycieńczenia, o nie.


Przecinek przed czy zawsze.

Cytat:
Po wydobyciu od niej adresu pojechałem tam z grupą śledczą.


Zdaje się, że i przed pojechałem przecinek.

Cytat:
Powiodłem wzrokiem po podłodze, był korpus, była jedna ręka


Od był znów nowe zdanie by się zdało.

Cytat:
-Nie ma głowy.-powiedziałem


No nie, znów źle zapisane dialogi? Mam nadzieję, że to tylko błąd, bo tyle razy już to powtarzałem...

Druga sprawa: jeśli stawiamy myślnik, to spacja zarówno przed nim, jak i po nim.

Cytat:
-Za to jest cała reszta-odparła i wskazał palcem na ciało


No tak, wygląda na to, że trzeba odnieść się raz jeszcze:

http://www.napiszemy.fora.pl/dzial-pomocy,117/dialogi,1135.html

Naprawdę, umiejętność zapisywania dialogów to zupełna podstawa. Postaraj się na następny raz tego dopilnować, a jakbyś czegoś nie pojmował, to śmiało pisz PW albo nawet w tym, czy innym temacie zapytaj. Ktoś na pewno pomoże, a Twoje teksty będą już o krok lepsze.

Cytat:
-Niemiec?-spytałem zaintrygowany zapalając papierosa.


Przecinek przed zapalając.

Cytat:
Była piękna, przynajmniej wtedy tak uważałem. Wysoka brunetka z wielkimi niebieskimi oczami i delikatnymi rysami twarzy, kobieta idealna.


Kobieta idealna... lepiej z tego oddzielne zdanie zrobić.

Cytat:
Odpowiesz na wszystkie pytania jakby co to śledztwo jest w toku



Od jakby nowe zdanie. Ułatwi sprawy interpunkcyjne.

Cytat:
-Jak słońce, powodzenia szefie.-odparła i wyjąwszy z torebki komórkę, wyszła z domu. Po chwili także opuściłem to miejsce.


I tutaj błąd w zapisie dialogu oraz oddzieliłbym te dwa wypowiedziane przez bohaterkę wyrażenia kropką, nie przecinkiem.


Natenczas tyle. Później postaram się zrobić resztę, ale na razie muszę lecieć.

Ok, lecimy dalej.

Cytat:
Odmęty ,bo tak nazywała się ta mała wioska pod Olsztynem, były naprawdę dziwną wsią, różniła się od innych.


Znowu spory problem z podziałem zdania. Ostatni fragment należałoby oddzielnie zrobić. Nie wiem, jak temu zaradzić, bo na dobrą sprawę rzadko się z takim problemem spotykam. To jakoś się powinno na wyczucie dzielić.

Cytat:
Znad staranie poprzycinanych żywopłotów wyrastały wieżyczki należące do tych mini willi, każdy dom był odgrodzony od drugiego wysokim żeliwnym płotem z zamontowaną na szczycie kamerą, wyjątkiem były tylko trzy drewniane chałupy w tym mieszkanie Fritza


I tu identyczna sprawa, co powyżej.

Cytat:
Myślałem o tym wszystkim brodząc po kostki w wodzie.


Od nowej linijki.

Cytat:
Pogoda była paskudna, lało jak z cebra.


Znów nie jest źle, ale lepiej byłoby chyba podzielić na dwa zdania. Szczególnie w Twoim przypadku, gdzie masz z tym problem.

Cytat:
Ulice zamieniały się w rwące potoki, tak jak i chodniki.


Podobnie zamiast tak jak ładniej by brzmiało.

Cytat:
Moje skórzane buty całkiem przemokły mimo to szedłem dalej, nienawidzę jesieni.


Znowu to samo. Ponadto przed mimo to chyba przecinek.

Cytat:
Podszedłem do baru i usiadłszy na stołku zapukałem w ladę. Po paru sekundach podszedł do mnie niski, otyły mężczyzna ubrany w koszulę w kratkę, na oko miał jakieś pięćdziesiąt lat.


Znowu to samo.

Cytat:
-Na razie nic. Jestem Artur Doniewski z policji-sięgnąłem ręką do marynarki


Powtórzę jeszcze, żebyś z tymi dialogami zrobił porządek.

Cytat:
Przecie on zdrowy był nawet w tenisa grał, nie słyszałem żeby kiedykolwiek był w szpitalu, a co dopiero miał wylew.


Znowu ten podział. Musisz koniecznie nad tym popracować, bo i historia niegłupia się zdaje i przedstawiona z sensem (jak do tej pory), ale ten styl każdy dobry element na szafot prowadzi...

Cytat:
Wtedy bardziej wierzyłem w wersję opiekunki, emeryt po osiemdziesiątce grający w tenisa?


I znowu...

Cytat:
-To dziwne bo jego pielęgniarka….


Przecinek przed bo, a do tego jakoś kropek za dużo chyba.

Cytat:
-Halo Magda? Mamy problem, znajdź mi tą pielęgniarkę.


Halo? Magda? Ewentualnie: Halo, Magda?

Do tego tę pielęgniarkę.

Cytat:
Podpaliłem go i zaciągnąłem się dymem, teraz mogłem myśleć.


Znowu ten podział.

Cytat:
Mogło to oznaczać tylko jedno, morderca zabrał ją jako trofeum.


Dwukropek (opcjonalnie myślnik) zamiast przecinka.

Cytat:
Mam kilka pytań, mogę wejść?


Podział. Dobra, daruję sobie wytykanie tych błędów. Będziesz musiał sam poszperać, jeśli będziesz sprawdzał.

Cytat:
od Da Vinciego po Kossaka


Jak do tej pory najlepszy szczególik. Konkret opisowy, że tak to nazwę.

Cytat:
-Pan Fritz…..on….jakby to powiedzieć……


Nazwa wielokropek oznacza, że stawiamy 3 kropeczki, nie dowolną ich ilość.

Cytat:
tą kwestie.


Tę kwestię.

Cytat:
-Niech zgadnę prostytutką?


Przed prostytutką dwukropek najlepiej chyba będzie wyglądał.


Dobra, w sumie koniec.
Teraz podstawa, czyli błędy. Dialogi, to kwestia zupełnie zasadnicza. Nie da się niczego dobrego spłodzić bez umiejętności zapisu dialogów. Po drugie: ten Twój podział zdań. Nie wiem, czy sprawdzałeś tekst. Jeśli nie (a jeśli tak to w sumie też) warto byłoby przeczytać go sobie nagłos i przemyśleć te zdania, które ja oznaczyłem jako nieskładne. W bardzo wielu miejscach zamiast przecinka powinna być kropka. Nie wiem, szczerze mówiąc, jak Ci tutaj pomóc, bo - jak wspomniałem - pierwszy raz się z takim problemem spotykam. Co nie zmienia faktu, że poważna sprawa, bo strasznie czytanie utrudnia.

Teraz fabuła: dość w sumie banalna. Postaci jak na lekarstwo (chociaż z drugiej strony tekst nie był zbyt długi, więc ich nadmiar również by zaszkodził), a do tego w sumie dość łatwe do przewidzenia zakończenie. Ale fabuła to kwestia przemyślenia. Tutaj się nie mam co czepiać, bo - jakby nie patrzeć - tekst dokończyłeś, a wiele to znaczy, bo częstokroć się zdarzają tu teksty zaczęte... i nigdy ich sprawa nie zostaje zamknięta. Także tutaj masz plus.

Co więcej? Trudno powiedzieć. Koniecznie popracuj nad dialogami, tymi zdaniami... a przede wszystkim zapamiętaj, że wielokropek wygląda tak: ...

Tyle ode mnie.

Powodzenia.


Ostatnio zmieniony przez Lux dnia Nie 0:05, 18 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Sob 16:05, 17 Mar 2012
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Opowiadanie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin